Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
30/09/2022 - 14:55

Biskup Andrzej Jeż dla "Sądeczanina": o kryzysie wiary u katolików, synodzie i powołaniach

Jakie zmiany czekają diecezję tarnowską w związku z trwającym synodem? Czy wierzący borykają się z kryzysem wiary? Z czego wynika spadająca liczba powołań w naszej diecezji? Czy epidemia koronawirusa wzmocniła czy osłabiła Kościół? Te i wiele innych pytań zadaliśmy pasterzowi diecezji tarnowskiej księdzu biskupowi Andrzejowi Jeżowi.

Księże biskupie, od kilku lat w naszej diecezji trwa synod. Jakie najważniejsze tematy są podejmowane podczas spotkań synodalnych? Czy w związku z synodem naszą diecezję czekają duże zmiany?

Od czterech lat, kiedy to podjęliśmy dzieło V Synodu, wspólnie – duchowni i wierni świeccy – zastanawiamy się nad bieżącymi problemami naszego lokalnego Kościoła oraz nad stojącymi przed nim wyzwaniami. Wszyscy mamy świadomość wielkich zmian, jakie zaszły od czasu poprzedniego synodu, który zakończył się w roku 1986. Zmieniła się zupełnie sytuacja polityczna i geopolityczna Polski, zmieniła się mentalność, uwarunkowania kulturowe, podejście do wielu kwestii kościelnych, do praktyk religijnych i kwestii moralnych. Otacza nas nowa sytuacja prawna Kościoła i Państwa oraz nowe destrukcyjne ideologie. Uczestniczymy obecnie również w nowym świecie mediów tworzących zarazem swoisty „nowy kontynent”, który również wymaga ewangelizacji.

W międzyczasie pojawiła się jeszcze niespodziewanie zupełnie nowa sytuacja wywołana pandemią, która postawiła nas przed problemami, o których jeszcze rok wcześniej nikt nie myślał. Oprócz problemów i wyzwań mamy jednocześnie ogromne dziedzictwo duchowe i kulturalne, które przejęliśmy. Musimy się o nie zatroszczyć, żeby móc je przekazać następnym pokoleniom diecezjan. Te różnorakie tematy były i są jeszcze nadal przedmiotem prac synodalnych, które chcielibyśmy zwieńczyć w przyszłym roku.

A zatem to, co czeka nas po zakończeniu V Synodu, będzie w istocie odpowiedzią właśnie na te kwestie, które zostały poruszone w czasie synodu. Oczywiście są przygotowywane odpowiednie dokumenty synodalne, część z nich została już przyjęta podczas sesji plenarnych synodu. Te dokumenty będą wyznacznikiem do podejmowania konkretnych działań. Osobiście bardzo cieszę się z zaangażowania w synod naprawdę licznej grupy naszych diecezjan, zwłaszcza poprzez Parafialne Zespoły Synodalne. Wielu obudziło w sobie świadomość odpowiedzialności za Kościół, za własną wspólnotę parafialną, bardziej się z nią jeszcze utożsamiło, chcąc zarazem coś więcej dla niej zrobić. Rozbudzenie takiej świadomości eklezjalnej jest niezwykle cenne.

Na Sądecczyźnie i na Limanowszczyźnie kościoły wprawdzie są pełne wiernych, ale na zachodzie i na północy Polski widać powolne odchodzenie od Kościoła. Na ile to, co obserwujemy jest kryzysem wiary?

Można oczywiście wskazywać na różne przyczyny takiego stanu, ale chciałbym przypomnieć to, co ze swoistym prorockim wyprzedzeniem mówił o kryzysie, którego obecnie doświadczamy, założyciel Ruchu Światło-Życie Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. Już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy jeszcze kościoły były pełne, kiedy ludzie garnęli się do Kościoła i w świątyniach widzieli przyczółek wolności w zniewolonym państwie, ks. Blachnicki mówił o potrzebie duchowego przebudzenia. Chciał gorliwych chrześcijan, u których każdy wymiar ich życia - praca zawodowa, życie prywatne i rodzinne, postawa społeczna i wybory polityczne – to wszystko całościowo będzie spójne z tym, kim rzeczywiście jest chrześcijanin. Przestrzegał, że w dzisiejszym świecie nie ostoi się katolicyzm połowiczny, a nawet tzw. głębszy, intelektualny, ale paktujący ze światem. Mówił, że ostoi się tylko katolicyzm pełny, autentyczny, ewangeliczny, nadprzyrodzony.

Pięćdziesiąt lat temu ks. Blachnicki zwracał uwagę na destrukcyjne skutki konsumpcyjnej cywilizacji panującej w państwach Europy Zachodniej. To wszystko mamy teraz u nas. Jako lekarstwo na kryzys przekazu wiary ks. Blachnicki proponował powrót do katechumenatu w parafiach i w rodzinie. Bo tam, gdzie nie ma religijnych rodzin, tam nauczanie religii w parafiach czy szkołach niewiele daje. Trzeba dużo sił przeznaczyć na formację osób dorosłych, bowiem postawa dorosłych, ich sposób życia, środowisko, które tworzą, to wszystko wchłania młodzież i dzieci, większość z nich idzie później w ślady dorosłych.

Wiara umacnia się, gdy jest przekazywana. Trzeba sobie zatem stawiać pytanie, czy w naszych rodzinach i środowiskach codziennego życia wiara jest rzeczywiście przekazywana? Dzieci i młodzi ludzie potrzebują dobrego przykładu, bowiem z wiarą i postawą religijną jest tak, jak z każdą cnotą – nie zadziała, jeśli dziecko nie poczuje, że rodzice, katecheci, księża są w tym autentyczni. Dostrzegając to wszystko, widzimy zarazem nad czym jako wspólnota Kościoła musimy szczególnie pracować.

Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie może się pochwalić największą liczbą powołań w Polsce, a może nawet w Europie, ale i tutaj widoczny jest kryzys. Coraz mniej osób wybiera drogę powołania kapłańskiego albo zakonnego. Jeszcze nie tak dawno w naszym seminarium było ponad dwustu alumnów, a teraz jest kilkudziesięciu. Na pierwszy rok zapisywało się około pięćdziesięciu młodych mężczyzn, a teraz jest zaledwie kilkunastu. Z czego to wynika? Czy wpływ na to ma nieodpowiednie wychowanie w domu rodzinnym, czy może młodzi ludzie nie chcą porzucić wygód tego świata?

Istnieje w tym względzie pokusa prostej racjonalizacji takiego stanu rzeczy, a mianowicie, że w obecnym kontekście spadającą liczbę wstępujących do seminariów można usprawiedliwić względami demograficznymi (dwukrotnie mniejsza liczba młodzieży niż 30 lat temu), mniejsza powierzchniowo diecezja, migracja młodych poza granice diecezji, coraz większa niechęć do Kościoła i deprecjonowanie samego kapłaństwa.

Z pewnością Pan Bóg powołuje hojnie do kapłaństwa także w dzisiejszych czasach. Mówi się, że każde powołanie jest ziarnem, które Pan Bóg wsiewa w serca ludzkie. Każde jednak ziarno potrzebuje odpowiednich warunków do rozwoju, ażeby mogło wyrosnąć i wydać owoc. Tak samo jest z „ziarnem” powołania. W dzisiejszych czasach należy je bardziej niż kiedykolwiek wspierać. Bardzo istotne jest wspieranie i towarzyszenie młodym ludziom w odkrywaniu i podejmowaniu ich życiowego powołania, w tym do kapłaństwa czy życia zakonnego. Ważne jest budowanie życzliwego klimatu, żeby młody człowiek miał odwagę odpowiedzieć na głos powołania. Coraz częściej bowiem zdarza się, że w rozmowie z księżmi ludzie młodzi mówią o tym, że słyszą wewnętrzny głos powołania do kapłaństwa, ale nie mają odwagi, żeby na niego odpowiedzieć. Mówi się, że pierwsze seminarium to rodzina, drugie to parafia, a dopiero na koniec seminarium, w którym kandydat do kapłaństwa otrzymuje ostateczne szlify przed święceniami. O te wszystkie „trzy seminaria” trzeba dostatecznie dbać, wtedy nie będzie kryzysu z odpowiedzią na powołanie.

Czytaj dalej na kolejnej stronie...







Dziękujemy za przesłanie błędu