Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
06/09/2016 - 08:55

Poeci Sądecczyzny: Danuta Maria Sułkowska

Danuta Maria Sułkowska należy do aktywnych członków krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich w ostatniej kadencji: współredaguje pismo Związku „Literat Krakowski”, redaguje kolejne tomy almanachu „Krakowskiej Nocy Poetów”.

Jej aktywność ujawnia się również w środowisku lokalnym: jest członkiem Grupy Literackiej „Sądecczyzna”, współorganizuje ogólnopolskie konkursy poetyckie „O wawrzyn Sądecczyzny” oraz „Stary Sącz. Witraż poetycki”, jest laureatką Konkursu Literackiego im. Ks. Prof. Bolesława Kumora w kategorii „Książka o Sądecczyźnie” (II edycja). Uprawia twórczość poetycką, prozę, pisze recenzje i teksty publicystyczne. Mieszka w Starym Sączu.

Tom pt. Czas poezji (Kraków 1997) to jej debiut książkowy. Następnie opublikowała dotąd następujące teksty poetyckie: Ludzie i wiatr (Kraków 1999),  Dojrzewa światło dnia (Kraków 2003), Olśnienia tudzież osobiste wycieczki pod adresem bliźniego mego (Kraków 2004), Rzeka (Kraków 2010) oraz Manipulowanie zegarem (Kraków 2015).

Jest nadto autorką opracowania historycznego Za klauzurą. Starosądecki Klasztor Klarysek od założenia do współczesności (Stary Sącz 2006, II wydanie 2013). Próba zmierzenia się z trudną materią dziejów jest zapewne wynikiem jej studiów historycznych w krakowskiej Wyższej Szkole Pedagogiczne, dzisiaj Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej.  W 2013 roku opublikowała w Starym Sączu tom prozy pt. Garbus, o którym Justyna Sulima, autorka Posłowia napisała: „Prezentowana książka jest opowieścią o kondycji ludzkiej, ciążeniu ku ziemi przy jednoczesnej ciągłej i niezmiennej konieczności wzbijania się ponad nią. O potrzebie autokreacji w głębokim, artystycznym sensie, ale i tworzeniu pozorów dla cudzych oczu. O próżności i małostkowości, od których nie są wolne nawet najlepsze charaktery”.

Pierwsze książki poetyckie drukowane przez Stowarzyszenie Twórcze Krakowski Klub Artystyczno-Literacki (Stowarzyszenie Twórcze Artystyczno-Literackie) ukazywały się pod redakcją profesora Ignacego Stanisława Fiuta, on też jest autorem Posłowia do tomu Rzeka oraz autorem kilku recenzji tomików, dwa teksty sygnuje Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”. Oddział Małopolski, jeden krakowski Oddział Związku Literatów Polskich (Manipulowanie zegarem).

Twórczości poetyckiej Danuty Sułkowskiej nie można kwalifikować w kategoriach literatury regionalnej. Owszem, pojawi się tu i ówdzie nazwa Stary Sącz, miejsce zamieszkania poetki, kocie łby na Rynku, wzmianka o kościele św. Rocha, o Klasztorze Klarysek, który jest wizytówką miasta, o rzece Poprad. Wszystko to pełni w tej poezji jedynie rolę kontekstu, w który wpisane są treści bardzo uniwersalne, jak kwestie ludzkiego istnienia, refleksje o przemijaniu, treści metafizyczne, o pisaniu wierszy, o roli i miejscu poety, o przyrodzie, o bliskich. Zakres tematyczny – jak widać – tych wierszy szeroki. Autorka próbuje się zmierzyć z różnymi tematami, eksploatowanymi już przez poetów, nadaje im jednak swoje własne oblicze, swoje własne rysy, do których zaliczyłbym m.in. swoisty sceptycyzm, powątpiewanie, weryfikowanie czasu, wspomnień i słów.

W debiutanckim tomie Czas poezji znajdziemy parę tekstów metaliterackich, o pisaniu wierszy, o dylematach poety, jego mękach (Do poetów, Dzieło, Dylematy poety). Mamy tekst nawiązujący do wykonywanego wówczas zawodu nauczyciela (Polonista). Pojawiają się też dywagacje o życiu, o relacjach międzyludzkich. W następnych pozycjach sceptycyzm, gorzkie refleksje, jak w wierszu bez tytułu: „życie | kopie człowieka butami bliskich | daje nam | w gębę | pięścią | bliźniego | zostają | blizny”.

Ludzie i wiatr, drugi tom poezji Danuty Sułkowskiej rekomenduje koleżanka poetka z Piwnicznej Wanda Łomnicka-Dulak. Zwraca uwagę, że autorka „patrzy na świat filuternie przymrużonymi oczami, ale i ze wzruszeniem, bez taniego sentymentalizmu, za to z głęboką świadomością przemijania”. To trafna diagnoza. Poetka kontynuuje podejmowane wcześniej tematy, jak metaliterackie wyznania, ale pojawiają się też kwestie nowe: wiersze o przyrodzie (Kasztan, Mgła), poświęcone bliskim (Sprawy rodzinne, Matka) i atmosferze małego miasteczka (Jarmark), archeologii. Całość spięta kategorią przemijania, która jest obecna wszędzie.  

Kolejny tekst Dojrzewa światło dnia rozwija i rozszerza te wątki. Pragnę zwrócić uwagę na gorzki wiersz Na zawsze, dedykowany Limanowej, w którym autorka rozprawia się z miastem swojego dzieciństwa, gdzie spędziła młodość. Jak wynika z notatek na okładkach pierwszych książek, tu ukończyła Liceum Pedagogiczne. Nowe tutaj – wiersze religijne – (Klasztor, Fatima), nie brak tekstów o aspektach egzystencjalnych, o śmierci, szczęściu, przemijaniu.

Olśnienia tudzież osobiste wycieczki pod adresem bliźniego mego ukazują całkiem inne oblicze poetyckie Sułkowskiej. Autorka udowadnia, że umie operować słowem, że stać ją na skondensowaną metaforę. To zbiór krótkich, aforystycznych wierszy, których celem jest obnażanie dwuznaczności w postawach ludzi, dwulicowości, a wszechobecna tutaj ironia pełni rolę terapeutyczną.

I jeszcze słówko o dwóch – moim zdaniem – najbardziej dojrzałych tomach wierszy: Rzeka oraz Manipulowanie zegarem. Oba skupione są wokół wyraźnych osi tematycznych; pierwszy wokół metafory rzeki, wody, słońca, wiatru, drugi – upływającego czasu, powrotów do przeszłości w konfrontacji z teraźniejszością. W kontekście tych metafor autorka roztrząsa dla człowieka sprawy ważne, dywaguje o życiu, świecie, o swoim w nim miejscu. Stawia pytania wręcz filozoficzne, na które nie udziela jednoznacznych odpowiedzi. Zostawia czytelnika ze znakiem zapytania.

Wybrane tutaj wiersze pochodzą z następujących tomików:  Czas poezji, Ludzie i wiatr,  Dojrzewa światło dnia, Rzeka, Manipulowanie zegarem.
Bolesław Faron
**
Dziwne miasto

Co takiego ma w sobie to miasto?

zezowate okna
garbatych domków
krzywe uliczki
Kocie łby na rynku
Wielką dziurę
o której zawsze zapominam
o zmierzchu
Co takiego jest w tym
mieście?
że jego bruk
dźwięczy pod stopami
najpiękniej
Stuk-puk, stuk-puk,
kroki
jak bicie serca

Jarmark

od świtu
na mojej ulicy
turkocą koła
wozów
święto
posiadaczy
śliwek i koni
używanych ubrań
i poławiaczy wierszy
przylatujących
na ziemię
na promieniach
słońca

Przed klasztorem

chmura zgubiła kilka piorunów
omiotła mokrym ogonem miasto
I pomogła słońcu przywiązać tęczę do baszty
już po burzy

z nierównego Placu Świętej Kingi
patrzą w niebo błękitne oka kałuż
grupka dzieci podąża radośnie za franciszkaninem
do bramy świątyni
ostrożnie aby nie rozdeptać siostry wody
ostrzega braciszek i unosząc habit
przeskakuje turkusową plamę na swej drodze
przezorne maluchy biegną zygzakiem
omijając mokre przeszkody
gorliwe echo pracowicie mnoży
śmiech pisk i tupanie
strzały hałasu uderzają w sprytnie ukryte gniazdo

kto śmie straszyć ptaki w ich własnym domu?
alarm!
otwór w murze skrzeczy gniewnie
żółtodziobym chórem
spokojnie
nikt tu nie skrzywdzi siostry kawki

Na zawsze

dedykowane Limanowej

nie wierzcie małym miastom
 z których odeszliście przed laty
 z kluczem do dorosłości
one tylko udają
senny spokój i obojętność

nagle wyciągają ręce
i nawet na końcu świata
chwytają was za kołnierz
i stawiają z powrotem
na swoim bruku

choć uwiodły was
i przywiązały do siebie
inne miejsca
strzeżcie się miast dzieciństwa
one tylko pozornie
wypuściły was z objęć

Błahosłowien Boh nasz

Przez uchylone drzwi kościoła Świętej Trójcy wymyka się muzyka.
Echo zamyka ją w czworoboku dziedzińca
i rozpisuje na tysiąc głosów. Czy wokół barokowej wieży
nadyma się cebulasto połyskliwie
kopuła cerkwi?
Podmuch wiatru rozwiewa świetlisty miraż.
W murach świątyni potężnieje
śpiewne błaganie o miłosierdzie.
Hospodi pomiłuj!
Pochyla głowy zasłuchany tłum.
Boże zmiłuj się.
Pod ostrymi łukami gotyckiego sklepienia
głosami Chóru Gloria pisze się ikonostas
jakiejś dalekiej starej cerkwi. Pantokrator wzniesioną ręką
błogosławi światu. Bogomatier tuli senne Dzieciątko.
Nikoła obok świętej Kingi w chwale i Biedaczyny Franciszka.
Na łuku tęczy Krzyż.


Sen o starosądeckim spacerze

Profesorowi Ignacemu S. Fiutowi

Wspinam się stromą uliczką
pod klasztorną basztę
wędruję koło przedwiecznego muru
Kawki przerywają moje rozmyślania o tym
co minęło
a nie minęło
Kłócą się o mieszkania w otworach
strzelniczych Spór rozstrzygnie bitwa
Polecą czarne pióra do zapisywania
wierszy na jesiennych liściach

Zawracam pod wieżą bramną
Spieszę w stronę rynku
Obok mnie sunie długi zawadiacki cień
na krzywych łapach
Idziemy
na spotkanie z Poetą
On już czeka w naszej kawiarni
pod plastikowym dachem
prześwietlonym
zielonym słońcem

Stary Sącz, grudzień 2014
Danuta Maria Sułkowska







Dziękujemy za przesłanie błędu