Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
21/05/2022 - 13:30

Strach chodzić i po chodniku i po pasach. Tak się u nas terroryzuje pieszych

Ruch to zdrowie! Spacery poprawiają kondycję! Rób 10 tysięcy kroków codziennie a zobaczysz efekty! To tylko niektóre z haseł zachęcających do codziennego, aktywnego angażowania naszych dolnych kończyn. Niezależnie od tego czy to za sprawą sloganów czy własnej świadomości, z zadowoleniem zaobserwować można fakt, że po chodnikach porusza się coraz więcej osób. Niestety coraz częściej, zwłaszcza w dużych miastach to właśnie pieszym towarzyszy nieodparte wrażenie, że w miejskiej transportowej tkance zajmują ostatnie miejsce, będąc brutalnie wyprzedzanymi przez rowerzystów, rolkarzy czy fanów hulajnóg.

Jak wygląda hierarchia na polskim chodniku po roku od wprowadzeniu istotnych zmian? Z przykrością stwierdzić można, że nadal tym co wyróżnia większość europejskich (a innych od polskich) miast to fakt, że kierowcy, którzy zbliżają się do pozbawionych sygnalizacji świetlnych przejść dla pieszych zatrzymują się tak jakby niewidzialny semafor wskazał czerwone światło. Wówczas to pieszy zamiast w tempie olimpijskiego chodziarza może przekroczyć ‘zebrę’ swoim własnym krokiem. Teoretycznie w Polsce od 1 czerwca poprzedniego roku powinno być tak samo. To właśnie wówczas zatrzymanie się kierującego pojazdem przed przejściem dla pieszych by ten mógł je przekroczyć przestało być kwestią wyrozumiałości, dobroci czy współczucia, a stało się obowiązkiem regulowanym przez polskie prawo.

Niestety pomimo tego, że od wprowadzenia zmian w przepisach niedługo minie rok, wciąż często dochodzi do sytuacji, w których by przejść przez przejście, pieszy musi wykorzystać wszystkie swoje ninja zdolności. Istnieje cień szansy, że wprowadzone i obowiązujące od 1 stycznia br. zmiany w taryfikatorze mandatów, przewidujące minimum 1500 złotych kary za nieustąpienie pieszemu pierwszeństwa na przejściu dla pieszych poprawią bezpieczeństwo i przybliżą nasze miasta do innych europejskich wzorów.

Przez lata wydawało się, że o ile pozycja pieszego na przejściu jest przegrana to na chodniku, na którym czterokołowe maszyny co do zasady nie mogą wjechać jest zwycięska. Niestety wszystko wskazuje na to, że czas królowania na chodniku człowieka poruszającego się bez żadnego dodatkowego urządzenia właśnie dobiega końca. Wyprzedzany z jednej strony przez hulajnogi, wstrzymywany z drugiej przez rowerzystów pieszy został zepchnięty na chodnikowy margines (by nie powiedzieć krawężnik).

Szał na elektryczne hulajnogi, które kilka lat temu dosłownie zalały ulice polskich miast trwa do dzisiaj. Jednoślad pozwala szybko przedostać się z jednego punktu miasta do drugiego, bez konieczności korzystania z samochodu czy środków komunikacji miejskiej. Dla użytkowników jest to sprzęt marzenie, dla innych którzy poruszają się po chodnikach niekoniecznie. Kiedy pierwsze hulajnogi zaczęły swoją podróż po polskich chodnikach i ulicach okazało się, że polskie prawo nie jest niestety tak szybkie jak one same.

Pojawiały się pytania z jaką prędkością i tak naprawdę po czym właściwie taka elektryczna hulajnoga może jeździć. W końcu nie jest to ani człowiek (pieszy) ani rower, który powinien poruszać się po ścieżce rowerowej. Ostatecznie dało się zaobserwować, że elektryczne jednoślady przemierzały i jedno i drugie tj. poruszały się zarówno po chodniku jak i ścieżkach rowerowych, a nawet ulicach. Paradoksalnie zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami elektryczne hulajnogi uznawane były za pieszych. Niestety tak jak można było przewidzieć skutki tych niedoprecyzowań szybko dało się zauważyć. Wypadki z udziałem pieszych, rowerzystów i pojazdów zmobilizowały ustawodawcę do uregulowania zasad, według których elektroniczne hulajnogi mają się poruszać. Użytkownik hulajnogi elektronicznej nadal uznawany jest za pieszego, jednak jest on zobowiązany w pierwszej kolejności korzystać ze ścieżki rowerowej lub pasa rowerowego (oczywiście gdy takie istnieją). W sytuacji, w której nie ma dedykowanej rowerom ścieżki, użytkownik hulajnogi może poruszać się po jezdni, ale tylko takiej, na której obowiązuje ograniczenie prędkości do 30km/h. Jeżeli nie istnieje ścieżka rowerowa, a ograniczenie prędkości na jezdni przekracza 30km/h wyjątkowo elektryczną hulajnogą można poruszać się po chodniku.

Co ważne, a co niestety często nie jest przestrzegane to fakt, że kierującemu elektryczną hulajnogą zabrania się przewożenia innej osoby, zwierzęcia czy ładunku. Przepisy weszły w życie rok temu, jednak z obserwacji można zaryzykować stwierdzenie, że niestety nadal nie wszystkim są one znane. Niestety nie każde miasto może pochwalić się z dobrze rozbudowaną infrastrukturą rowerową, co więcej nierzadko takiej infrastruktury pozbawione są nawet centra dużych miast. Ograniczenie prędkości do 30 km/h nie jest jeszcze tak częste jak powinno być.

To wszystko oznacza, że ostatecznie elektryczna hulajnoga poruszać się będzie po niczym innym jak chodnik, a biorąc pod uwagę, że można osiągnąć prędkość 20km/h w starciu ze „zwykłym” przechodniem, ten ostatni może wyjść z tego spotkania z dużo większymi obrażeniami. Jednak pieszy może nabawić się obrażeń nie tylko w wyniku zderzenia z poruszającą się hulajnogą. Porzucone po zakończonej jeździe maszyny w szczególności w wąskich uliczkach lub o zmroku mogą być równie niebezpieczne.

Na koniec pozostaje smutne podsumowanie. Pieszy ma pierwszeństwo na przejściu dla pieszych przed jadącymi samochodami. Takie samo pierwszeństwo ten sam pieszy ma na przejściu dla pieszych narysowanym na ścieżce rowerowej. Ile razy rowerzyści i użytkownicy hulajnóg zatrzymali się przed nim by udzielić pierwszeństwa? Paulina Sudoł ISW. fot, screen Sądeckie Drogi







Dziękujemy za przesłanie błędu