Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
27/06/2022 - 13:10

Od szczepionek po cudzołóstwo, czyli wzlot i upadek rumuńskich nacjonalistów

Jeszcze kilka miesięcy temu rumuńska skrajna prawica cieszyła się rosnącą popularnością i miała apetyt na przejęcie władzy. Ich popularność bazowała jednak w dużej mierze na antyszczepionkowej retoryce. Wyborcom ewidentnie nie spodobał się obojętny stosunek wobec uchodźców z Ukrainy. Jednakże, gwoździem do trumny okazały się oskarżenia jednego z działaczy, który zarzucał przywódcy konserwatywnej partii urządzanie nieprzyzwoitych imprez i dyktatorski model zarządzania.

Zacznijmy jednak od roku 2020. Trwa pandemia, co w Rumunii skutkuje ostrymi restrykcjami. To z kolei prowadzi do niezadowolenia społecznego. W grudniu dochodzi do wyborów, w których najlepszym wynik mają socjaldemokracji z PSD, choć ostatecznie rząd formuje szeroka koalicja liberalno-prawicowa. Na uwagę zasługuje jednak niewielka partia AUR, która zdobywa niemało, bo ponad 9% głosów.

Nacjonaliści na fali

Ugrupowanie ma dwóch liderów, jednak na pierwszym planie od początku był George Simion - młody (rocznik 1986), charyzmatyczny przywódca związany wcześniej z grupami kibicowskimi i patriotycznymi. Wyborcom podobają się jego ostre wystąpienia uderzające w polityków głównego nurtu. Simion jest szczery i oddany sprawie. Swoją dietę poselską przeznacza na działalność charytatywną. Jeździ też po całym kraju, aby interweniować w różnego rodzaju sprawach. Pomaga wielodzietnym rodzinom w remontach domów, ale też potrafi wtargnąć do ratusza, aby “wytłumaczyć” merowi bezprawność stosowania zielonych certyfikatów szczepionkowych. Tym gorzej dla mera, że nie jest on Rumunem, a urodził się w Niemczech.

Reprezentacja w parlamencie daje partii wiele możliwości. Na początku 2021 roku jej liderzy czynią starania o przyjęcie do Sojuszu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W tym celu odbywają szereg wizyt w Polsce i w Belgii. Odłam partii powstaje też w Republice Mołdawii - nacjonaliści marzą bowiem o ponownym przyłączeniu Besarabii do Rumunii. Na jesień, gdy znowu pojawia się temat powrotu restrykcji, członkowie i sympatycy partii organizują protest w Bukareszcie. Bierze w nim udział ok. 20 tysięcy osób, co stanowi rekord od początku pandemii. Partia jest na fali, co widać w sondażach. Niektóre badania wskazują, że poparcie nacjonalistów jest większa niż 20%. To także efekt kryzysu koalicji rządzącej, która rozpada się na jesień 2021 roku.

Początek kłopotów

Jeszcze pod koniec 2021 roku udaje się sformować nową koalicję rządzącą. Tym razem nie znaleźli się w niej liberałowie z USR-PLUS. Do centroprawicy (PNL) dołączyli natomiast socjaldemokraci (PSD). Całość uzupełniają przedstawiciele mniejszości węgierskiej (UMDR). Wprawdzie poprzednia koalicja tworzona była w kontrze wobec PSD, ale w Rumunii wszystkie polityczne kombinacje są możliwe. Na czele nowego rządu stanął Nicolae Ciucă z PNL, który w 2023 roku ma zostać zmieniony na przedstawiciela PSD. Sytuacja polityczna została uspokojona. Największym problemem pozostała więc pandemia koronawirusa, którą wszyscy byli już mocno zmęczeni. “Rozwiązaniem” problemu stała się rosyjska inwazja na Ukrainę.

Po wybuchu wojny pandemia zeszła na dalszy plan, co dla skrajnej prawicy było fatalne w skutkach. Ukraińcy zaczęli masowo przekraczać granicę, aby szukać schronienia. Zanikły dawne animozje (Rumuni rozpamiętywali niekiedy utratę na rzecz ZSRR północnej Bukowiny, przez wiele lat trwał też spór o słynną obecnie Wyspę Węży), w ich miejsce pojawiła się chęć niesienia pomocy. Postulaty nacjonalistów, którzy upominali się o pomoc dla ubogich Rumunów zamiast obcych przybyszów, nie trafiły na podatny grunt. Mało tego, przedstawiciele AUR sprzeciwiali się też przekazywaniu pomocy militarnej dla Ukrainy, choć podobne stanowisko zajął też rząd. Ten brak wyczucia odbił się w sondażach, które oscylują około progu wyborczego.

Rezygnacja i co dalej?

Unia z Mołdawią jako sposób na uniknięcie rosyjskiej agresji, nacjonalizacja przemysłu naftowego jako pomysł na obniżkę cen paliw czy podgrzewanie rumuńsko-węgierskich animozji – to tylko niektóre z działań partii AUR w ostatnich miesiącach. Problem ze znalezieniem chwytliwego tematu, który na nowo porwałby tłumy, nie jest jednak obecnie największym problemem AUR. Okazało się być nim doniesienie jednego z lokalnych działaczy, Iuliana Câcău, który opublikował mocne oskarżenia wobec lidera partii. Zarzucił mu m.in. autorytaryzm w zarządzaniu zespołem i wulgarność. Najwięcej emocji wzbudzają jednak kwestie obyczajowe, bo podczas imprez organizowanych przez Simiona miało dochodzić m.in. do “aktów cudzołóstwa”.

Iulian Câcău był liderem AUR w okręgu Satu Mare na północnym zachodzie kraju. Zrezygnował z członkostwa w partii tłumacząc, że “nie chce obserwować, czy partia przekroczy próg 5%, czy też nie”. Czy faktycznie taki będzie koniec reprezentacji skrajnej prawicy w parlamencie? Niekoniecznie. Na razie sondaże wskazują na poparcie w wysokości ok. 10%, czyli tyle, ile podczas ostatnich wyborów. Czasu jest sporo, bo kolejne odbędą się w 2024 roku – i to trzy: parlamentarne, prezydenckie i samorządowe. Partia ma zatem czas na wyjście z kryzysu. Historia pokazuje jednak, że niewielkim, młodym ugrupowaniom trudno na stałe przebić się do głównego nurtu. Jak będzie tym razem, zobaczymy. Z pewnością AUR stanowi spore urozmaicenie tamtejszej sceny politycznej.

Michał Torz, Analizy - Fundacja Sądecka, fot. IM







Dziękujemy za przesłanie błędu