Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
18/05/2022 - 22:00

Jakośtobędzizm, czyli warszawskie schrony. Ale nie metro

Kiedyś II wojna światowa poskutkowała „uwolnieniem” Polski przez Związek Radziecki, a co za tym idzie – sowiecką okupacją. W ramach tej okupacji PRL jako państwo bloku wschodniego, została narażona na największy lęk zimnej wojny, która rozpoczęła się rychło po zakończeniu wojny poprzedniej – atom.

W ramach przygotowań do amerykańskiego obstrzału ziemie na wschód od żelaznej kurtyny zostały pokryte siecią bunkrów i schronów różnej wielkości. W 1989 roku Polska wywalczyła sobie niepodległość, ale wraz z sowieckim jarzmem polskie władzy najwidoczniej postanowiły pozbyć się schronów. Teraz są wątpliwości: czy jakoś to będzie?

Diabeł tkwi w szczegółach – jak wszystko we współczesnym świecie, kwestia budownictwa obronnego zależy od regulacji prawnych, a tu mamy kłopot: między 1994 a 2018 rokiem nie wydano żadnego dokumentu w sprawie odpowiedzialności za utrzymanie budynków obronnych. Z kolei akty prawne dotyczące schronów nie tylko nie były odnawiane, a wręcz systematycznie uchylane od 2001 roku.

Zobacz też: Gdzie się schronić w Nowym Sączu

Zaskakuje pewna przypadkowa zbieżność dat: w 2001 roku miał miejsce jeden z najgłośniejszych aktów terrorystycznych i podobnie było w 2004, gdy w Polsce uchylono ostatnie przepisy na temat schronów. Jeśli zwracamy się do urzędu miejskiego w celu uzyskania informacji o schronach, otrzymujemy odpowiedź w stylu: Urząd m. st. Warszawy nie prowadzi ewidencji schronów, nie gromadzi informacji o ich wyposażeniu i stanie technicznym w związku z utraceniem mocy prawnej przepisów dotyczących tej sprawy.

Krótko mówiąc, urzędnicy nas zlewają, ponieważ nie mają odznaczonego haczyka w przepisach: „zadbaj o bunkry”.

Problem jest znany nie od dziś: jeszcze w 2016 roku ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zmuszona została odpowiedzieć, że w aktualnie obowiązujących przepisach nie występuje definicja schronu i ukrycia, a co za tym idzie nie ma właściwego organu w zakresie planowania, wznoszenia i utrzymania takich obiektów, a więc ona nie wie, czy są schrony, ile ich jest, czy gdzie można byłoby się po nie udać. Ale jeśli nie wie lokalna administracja, to skąd mają czerpać wiedzę mieszkańcy?

W naszych czasach jest to perspektywa przerażająca: Rosjanie się chwalą w swoich mediach, że ich rakiety z Kaliningradu dolecą do stolic poszczególnych państw w kilkanaście sekund, zaś my, żeby tylko dowiedzieć się o tym, czy są bunkry w naszej okolicy, mamy czekać kilka tygodni. W jednym tygodniu jest 604.800 sekund: Rosja nie ma takiego zapasu rakiet, żeby strzelać po nam do tej pory aż otrzymamy odpowiedź! Żeby nie było: to nie my uzyskamy informację w należytym terminie, lecz Rosji się skończą pociski, natomiast nie wiem, czy to jest skuteczna metoda na obronę cywilną.

W momencie aż przejdziemy cały łańcuch od urzędu miejskiego przez MON do MSWiA, które po długim milczeniu skieruje nas do ustawy z 1994 roku, według której na właścicielach schronów i ukryć spoczywa obowiązek zapewnienia ogólnie obowiązujących wymagań w zakresie utrzymania obiektów budowlanych, okazuje się, że w gruncie rzeczy, mogą nam pomóc wspólnoty mieszkaniowe i spółdzielnie.

Niestety, jeśli udać się tą drogą można wpaść w zawód, ponieważ od czasów komuny nikt się tym nie zajmuje, kiedyś nadzorowała to Liga Obrony Kraju, dzisiaj najwidoczniej to wymknęło spod ich strefy odpowiedzialności.

Każdy dorosły mieszkaniec stolicy posiadający wiedzę z matury, czy chociażby zapoznany z niegdyś sławnym utworem fantastycznym Metro 2033 wie, że w razie nalotu można schować się w systemie kolei podziemnej. W sumie to skutecznie udowodniła ludność brytyjska w czasie II wojny światowej w Londynie. W Polsce taki system jest tylko w Warszawie, istnieje od 1995 roku. Ale czy można się tam schronić?

Projekt metra z 1975 roku zakłada, że tak – według radzieckich wytycznych metro miało być przygotowane na pełnienie funkcji schronu, czyli miały tam być zapewnione urządzenia filtracyjno-wentylacyjne, kanalizacja, oświetlenie i łączność. O konieczności dostosowania metra do potrzeb obronnych przekonywał dawno temu jeden z komisarycznych prezydentów Warszawy, Stefan Starzyński, zaś Marcin Święcicki, za czasów którego wybudowano pierwszy odcinek Kabaty – Wilanowska, najwidoczniej podzielał ten pogląd, otóż tylko i wyłącznie 8 stacji metra są jakkolwiek przygotowane na pełnienie funkcji ochronnej: od Kabat do Wierzbna łącznie.

Ale czy metro jest naprawdę solidnym schronem? Rzeczniczka metra, Anna Bartoń, wypowiadała się w ten sposób, że już na etapie późniejszej budowy te projekty [budowy metra zakładające funkcję ochronną] zostały zmienione a realizacja zaniechana.

Zrealizowane zostały jedynie pewne elementy, a i to na ograniczonym odcinku i nie w pełnym zakresie. Jednym z elementów są bramy do zamknięć sektorowych w tunelach. Nie są jednak one do końca wyposażone, w chwili obecnej są jedynie konserwowane.

Dodam tylko, że urząd miejski nie wiedząc o tym, czy są schrony, proponuje ratować się właśnie w metrze. Z jednej strony jest to lepsza opcja niż piwnica, zaś z drugiej jest to rażące niedbalstwo.
A jednak bunkry są! Tak, one rozsiane po całym mieście, pod budynkami mieszkaniowymi, szkołami, szpitalami, w parkach, lasach w zupełnie niespodziewanych miejscach.

Jedynym problemem jest to, że z powodu przekonania o tym, że Polsce nic nie zagraża, bo zmieniła dawny blok wschodni na blok północnoatlantycki, te obiekty nie obsługiwano. Niektóre zamieniono w atrakcje turystyczne, niektóre zamurowano (najczęściej tak się robi we wspólnotach mieszkaniowych), niektóre prawem kaduka zamieniono w nocne kluby, zaś wiele z nich zrobiła nieprzydatnymi do użycia sama władza miejska, która zamurowała wiele wyjść zapasowych, które jednocześnie służą w budowlach tego typu czerpniami powietrza.

Mamy takie przykłady na warszawskiej Woli, Żoliborzu czy Pradze. Niektóre małe ukrycia wojskowe i cywilne tego typu zostały po prostu zalane asfaltem, odkrywamy je po wielu latach przy okazji jakiejś budowy: na przykład na placu Zbawiciela w 2011 czy na zbiegu ulic Pięknej, Kruczej i Mokotowskiej w 2004.

Wniosek jest prosty, jak dużo innych rzeczy, kwestia schronów w słowiańskim stylu została zaniedbana i zapomniana, ponieważ władze miały mylne przekonanie, że Polska jest już nietykalna, a poza tym – no przecież jakoś to będzie! Jakoś – będzie, natomiast czy dobrze? Chyba nie. (Uladzihor Rubtsou, ISW) Fot. Pixabay







Dziękujemy za przesłanie błędu