Śmierć znalazła go na spotkaniu u znajomych. Miał tylko trzydzieści dwa lata
To było wezwanie z alarmowego numeru 112. Dramatyczne wezwanie najpierw dotarło do gorlickich strażaków. Dyżurny usłyszał, że trzydziestoletni mężczyzna nie oddycha, a jego serce przestało bić.
- Natychmiast zadzwoniliśmy po pogotowie i pojechaliśmy na miejsce. To była prywatna kamienica. Byliśmy wcześniej niż karetka. Zaczęliśmy reanimację, którą prowadziliśmy do momentu przyjazdu karetki. Niestety mężczyzny nie udało się uratować. Nic więcej nie wiemy – mówi oficer dyżurny.
Co się naprawdę wydarzyło? Ze wstępnych ustaleń policji, która bada jak doszło do śmierci, wynika, że mężczyzna był u swoich znajomych.
- To było towarzyskie spotkanie – mówi rzecznik gorlickiej policji Grzegorz Szczepanek. Chodzi o mieszkańca Gorlic. Miał dokładnie trzydzieści dwa lata. Jego współbiesiadnicy opowiadali, że w pewnym momencie zaczął sinieć, potem stracił przytomność. Nie dawał oznak życia, więc znajomi próbowali go reanimować i natychmiast zadzwonili na numer alarmowy.
Na pomoc było już za późno. Lekarz stwierdził zgon.
Czy to było spotkanie zakrapiane alkoholem? Czy mężczyzna pił alkohol, a może był pod wpływem środków odurzających? Na to pytanie policja nie odpowiada.
- Na miejscu był prokurator. Ciało zostało zabezpieczone do badań sekcyjnych – mówi rzecznik. – Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie było udziału osób trzecich.
[email protected] fot. ilustracyjne