Dobra książka. Sądeczanin poleca. Stanisława Bogdańska. „Ojciec Józef Andrasz SJ. Spowiednik świętych” (4)
(…) W sierpniu 1936 roku Siostra Faustyna modliła się do świętych jezuitów. Miała widzenie miejsca, do którego trafi po śmierci. Wśród osób tam spotkanych był jej kierownik duchowy. „Nagle – relacjonuje w Dzienniczku – ujrzałam Anioła Stróża, który mnie prowadził przed tron Boży; przechodziłam przez wielkie zastępy świętych, poznałam wielu znajomych, których znałam z ich obrazów, wielu widziałam jezuitów, którzy się pytali mnie: z jakiego zgromadzenia ta dusza? Kiedy im odpowiedziałam, spytali się: Kto jest twoim kierownikiem? Odpowiedziałam, że ojciec Andrasz. Kiedy chcieli więcej mówić, mój Anioł Stróż dał znak milczenia i przeszłam przed sam tron Boży. Widziałam jasność wielką i nieprzystępną, widziałam miejsce swego przeznaczenia w bliskości Boga, ale jakim ono jest – nie wiem, bo je zakrywał obłok, ale mój Anioł Stróż powiedział mi: Tu jest tron twój za wierność w spełnianiu woli Bożej” (Dz. 683).
W roku 1920 ojciec Andrasz był spowiednikiem bł. Anieli Salawy. Był to najszczęśliwszy czas w życiu Anieli, czas wielkich łask Bożych, czas podtrzymania jej w cierpieniu. W zeznaniach do procesu beatyfikacyjnego Anieli Salawy ojciec Andrasz wspomina: „Byłem spowiednikiem Anieli, o ile pamiętam, przez jeden rok, po wyjeździe do Ameryki o. Ernesta Matzela TJ, zdaje mi się, że było to w roku 1920. Na jego prośbę zacząłem raz w tygodniu zaglądać do jej «piwniczki» na Radziwiłłowskiej. Schludnie tam było, ale ubogo i mroczno. Umilały «piwniczkę» obrazy święte i kwiaty oraz ołtarzyk, na którym kapłan składał Najświętszy Sakrament. Zazwyczaj po krótkim powitaniu nakładałem stułę i zaczynała się spowiedź, połączona ze sprawozdaniem duchowym z jej strony, a z mej z udzieleniem jej stosownych wskazówek. Po absolucji – króciutkie pożegnanie. Traktowałem ją jako jedną z dusz rzetelnie pobożnych. Miała wśród naszych Ojców, którzy ją spowiadali i zanosili jej Komunię świętą, opinię osoby świątobliwej, wdzięcznej, której warto pomagać. Nigdy nie doszły mnie jakieś słowa traktujące ją jako dewotkę w kiepskim słowa znaczeniu, pretensjonalną itp. Bardzo mnie zbudowała niezwykłą cierpliwością w znoszeniu długoletnich, a bardzo dokuczliwych cierpień. Rozrzewniająca była jej tęsknota za Najśw. Sakramentem. Mimo wielkich cierpień i ogromnego wysiłku, który ją kosztowało odbycie drogi ze swojej «piwniczki» na ul. Radziwiłłowskiej do kościoła św. Mikołaja, prosiła nieraz gorąco, by jej pozwolić pójść na Mszę świętą i pomodlić się przed Panem Jezusem ukrytym w Eucharystii. Pozwoliłem jej parę razy, była to zawsze dla niej radość, ale dla jej ciała prawdziwie droga krzyżowa, bo tylko opierając się o mury, mogła z nadzwyczajnym trudem zajść do swego umiłowanego. Dlaczego prosiła o pójście do kościoła? Zdaje mi się, że miała zakaz już od poprzednich spowiedników. Zresztą wydawała mi się tak wycieńczona fizycznie, że odbycie tej drogi do kościoła graniczyło u niej z bohaterstwem – tak wiele wysiłku kosztowała ją ta króciutka «podróż» w jedną i drugą stronę. Aniela Salawa robiła na mnie wrażenie osoby całkowicie oddanej Panu Jezusowi i żarliwie Go miłującej w charakterze duszy ofiarnej”. (…)
Cytaty pochodzą z książki: Stanisława Bogdańska „Ojciec Józef Andrasz SJ. Spowiednik świętych”, Wydawnictwo WAM, 2017
Książka nominowana w tegorocznej edycji konkursu o nagrodę im. ks. prof. Bolesława Kumora