Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
08/09/2018 - 13:30

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Sławomir Koper. "Życie prywatne elit II RP" 6

Czasy Drugiej Rzeczypospolitej to niezwykle barwny okres w dziejach naszego kraju. Elitę polityczną tworzyli wówczas ludzie o wielkich zasługach, ale i oni popełniali błędy i miewali swoje słabości.

Pierwszy ułan Rzeczypospolitej

(...). Tuż przed wybuchem wojny Długoszowski przyjął, zgodnie z zasadami konspiracji, pseudonim Wieniawa – od herbu rodziny. (…).

Wieniawa- Długoszowski znalazł się w składzie słynnej Pierwszej Kompanii Kadrowej, która 6 sierpnia 1914 roku wyruszyła z krakowskich Oleandrów. Służba w piechocie nie dawała mu jednak pełnej satysfakcji – potomek polskiej i węgierskiej szlachty mógł się odnaleźć tylko w szeregach kawalerii. (…)

Długoszowski szybko zdobył uznanie w gronie kawalerzystów odwagą i brawurą połączoną z talentem organizacyjnym, beztroską i specyficznym humorem. Z zachwytem przyjmowano jego piosenki – oddziały polskie cierpiały na deficyt repertuaru wojskowego. Wieniawa układał teksty pod melodie ówczesnych szlagierów, które błyskawicznie zdobywały popularność. Większość uległa niestety zapomnieniu, gdyż ze względu na treść (a także słownictwo) nie mogły zostać ogłoszone drukiem. (…)

Warto przypomnieć, że Wieniawa jest również autorem refrenu najsłynniejszej żurawiejki polskiej:
Lance do boju, szable w dłoń!
Bolszewika goń, goń, goń!

Słynna żurawiejka ma dziesiątki zwrotek (mniej lub bardziej przyzwoitych), poświęconych kolejnym pułkom kawalerii, które układano przez cały czas istnienia II Rzeczypospolitej. Refren natomiast powstał podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. (…)

Na energicznego ułana zwrócił uwagę Józef Piłsudski i Długoszowski został jego adiutantem. Nie zaprzestał jednak osobistego udziału w walkach, a szczególną brawurą odznaczył się w lipcu 1915 roku pod Kostiuchnówką na Wołyniu. Dwukrotnie (w biały dzień!) przedarł się konno z meldunkami do otoczonej reduty (tzw. Polskiej Góry), którą dowodził Leon Barbecki, i to w sytuacji, kiedy inni posłańcy zawrócili z powodu ognia nieprzyjaciela. Piłsudski po latach powiedział, że ceni w nim to, że „gdy był mus, mógł na niego liczyć bez względu na położenie”. (…)

Komendant nie tylko lubił Wieniawę, jak lubili go wszyscy, ale kochał go jak syna. Kochał go nie tylko za jego brawurę i fantazję, nie tylko odwzajemniając jego przywiązanie, nie tylko za gawędziarstwo i dowcip, ale bardziej jeszcze za jego indywidualność, niepospolite zdolności w różnych kierunkach oraz szczerość i otwartość wypowiedzi. Wiedział, że Wieniawa niczego przed nim nie ukryje, że wykona do ostatka każde powierzone mu zadanie”.

(…). W lipcu 1917 roku w związku z tzw. kryzysem przysięgowym Piłsudski został internowany w Magdeburgu, Wieniawę natomiast zdegradowano i wcielono do armii austriackiej. Otrzymał przydział zgodny ze swoim zawodem – został lekarzem pospolitego ruszenia w Nowym Sączu. Niebawem przeniesiono go do Cieszyna, gdzie objął stanowisko ordynatora oddziału chorób wewnętrznych. Nie mając od lat kontaktu z medycyną, postępował jak rasowy lekarz wojskowy („od pępka w górę – chinina, od pępka w dół – rycyna”).

(…). Wojskowa kariera medyczna Wieniawy nie trwała długo. Wiosną 1918 roku zdezerterował i na polecenie Edwarda Rydza-Śmigłego udał się do Rosji ogarniętej komunistyczną rewoltą. Od tej pory już nigdy nie miał nic wspólnego z praktyką lekarską.

Cytaty pochodzą z książki: Sławomir Koper, „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej”, wydawnictwo Bellona, Warszawa 2014







Dziękujemy za przesłanie błędu