Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
25/09/2017 - 08:50

Dobra książka. Sądeczanin poleca: "Rodzice w akcji. Jak przekazywać dzieciom wartości"(1)

Drodzy rodzice, czy często zdarza się, że dziecko w ogóle was nie słucha? Być może większość rzeczy robicie za nie? Czy potraficie słuchać, ale także stawiać granice? Czy traktujecie dzieci indywidualnie? I w końcu, czy wiecie, czym jest wolność dziecka oraz w jaki sposób przekazywać im wartości? Jeśli identyfikujecie się z takimi wątpliwościami w procesie wychowawczym swoich pociech, być może prezentowana książka jest właśnie dla Was. Książka, która nie tylko tłumaczy przyczyny problemów z dziećmi, ale jako swoisty poradnik poddaje praktyczne rozwiązania umożliwiające przekazanie dzieciom to, co ważne i wartościowe w życiu.

Nie przejmuj odpowiedzialności za dziecko!

Drogi Rodzicu, czy zdarzyło się kiedyś, że twoje dziecko nie wykonało tego, o co je poprosiłeś i musiałeś powtarzać jakieś polecenie (np. „Zbieraj te kredki!”) raz, drugi, trzeci i dziesiąty? Jeśli jednak w twoim domu pobrzmiewają co jakiś czas prośby, groźby, błagania, zaklinania powtarzane po kilka razy, a ty sam czujesz się nieraz jak zdarta płyta winylowa i już czujesz się słabo, myśląc na przykład o jutrzejszym odrabianiu lekcji, to chcemy cię uroczyście przywitać w gronie rodziców krążących po orbicie własnych dzieci! Jesteś  miliardowym, honorowym członkiem Klubu „Orbita”… Co? Nie chcesz do niego należeć? Dlaczego? Klub ma wielu członków i ciągle się rozwija… Chcesz się wypisać z tego popularnego zrzeszenia? Dobrze, nie będzie łatwo, ale to możliwe. Nam ( i nie tylko nam) udało się rzucić na stół legitymację członkowską. Przypatrzmy się powodom, dla których kręcimy się wokół naszego dziecka i w związku z tym tak trudno rozstać się nam z Klubem „Orbita”:

  1. Kręcimy się wokół dziecka z miłości do niego.

Tak, tak, z miłości. Krążymy wokół niego, bo je kochamy. Gdybyś go nie kochał, byłoby nam całkiem obojętne, czy umyje zęby, czy spóźni się do szkoły, czy zje, czy też pójdzie głodne, czy się wyśpi, czy zdobędzie wykształcenie…

  1. Należymy do Klubu „Orbita”, ponieważ dziecko nie widzi korzyści z wykonania czegoś, na czym nam zależy.

Mało tego, dziecko dość często uważa wykonanie czegoś, na czym zależy rodzicom, za niekorzystne dla siebie! No bo jaką korzyść ma Piotruś z tego, że musi kłaść się spać w momencie, gdy „zabawa jest najfajniejsza”? Jaką korzyść ma pasjonat gier komputerowych z tego, że musi przerwać grę w najbardziej podniecającym momencie. A jaką korzyść ma dziecko ze sprzątania własnego pokoju? Żadną!

  1. Daliśmy się „wkręcić”, ponieważ dziecko nauczyło się zwracać na siebie uwagę przez nierobienie czegoś.

Rodzicu, fakt, że cię to złości, nie zmienia niczego, bo właśnie o to chodzi! Gdybyś miał rodzeństwo, to byś zrozumiał, że czasem nie ma lepszego sposobu na skupienie na sobie uwagi taty i mamy niż sprawianie kłopotów.

Cóż zatem robić? Musimy zacząć kochać nasze dzieci inaczej, trochę mądrzej niż do tej pory ( a przy okazji wygodniej dla nas!).

Jeśli problem polega na tym, że dziecko nie ma interesu w tym, żeby robić coś, czego oczekujemy, trzeba mu pozwolić odczuć konsekwencje niezrobienia tego „czegoś”. Dodajmy, konsekwencje nieprzyjemne… Taką strategię będziemy nazywali przełącznikiem motywacji.

Na przykład jeśli dziecko, choć jest wzywane, nie przyjdzie na czas do stołu (bo właśnie buduje wieżę z klocków i nie ma czasu), to nie zje przygotowanego posiłku, a następny będzie za 4 godziny. Że będzie głodne? Że to straszne? No właśnie o to chodzi, żeby zrozumiało, że jak nie przyjdzie na czas, to będzie głodne. Innymi słowy, to sprawa dziecka, to jego własny interes. Potraktujmy porę posiłku zupełnie tak samo jak pociąg, który za chwilę odjedzie.

Podajemy komunikat jeden raz i jeśli dziecko na niego nie odpowie pozytywnie, powtarzamy go ponownie, oznajmiając, jakie konsekwencje wynikną dla dziecka, jeśli nie zareaguje. Można wyrazić swoją dobrze rozumianą obojętność wobec sprawy. I najważniejsze: Trzeba być konsekwentnym – nie spanikować na widok dziecka słaniającego się z głodu na naszych oczach. Owszem może się napić, ale tylko wody (a nie soku).

Przełącznik motywacji sprawia, że dziecko może odczuć negatywne konsekwencje wynikające  z faktu niezrobienia czegoś – pozwalamy mu odczuć na własnej skórze, co się stanie, gdy czegoś nie zrobi ( nie zje, nie sprzątnie, nie nauczy się, nie spakuje się, nie ubierze się, nie będzie na czas, nie, nie, nie…).

Jak zawsze przy zastosowaniu przełącznika dziecko musi odczuć negatywne konsekwencje tego, że czegoś nie zrobiło (w tym przypadku nie nauczyło się, nie odrobiło lekcji, o czymś zapomniało, nie spakowało się itd.). Oznacza to po pierwsze, że trzeba w jakimś momencie pozwolić dziecku się nie nauczyć, nie odrobić lekcji i o czymś zapomnieć, czego następstwem musi być pierwsza jedynka lub uwaga i dopiero na to reagujemy konsekwencjami. Uwaga!

Nie zachęcamy was do tego, aby przestać kontrolować dziecko – kontrola jest naszym obowiązkiem, póki je wychowujemy i płacimy za jego edukację. Namawiamy was, aby jak najszybciej przenieść kontrolę z poziomu uczenia się i przygotowania w domu (Czemu się nie uczysz? Co masz na jutro zadane? Pokaż zadania domowe! Spakowałeś się?) na poziom wyników w nauce (jakie dostałeś dziś oceny?). Po drugie trzeba koniecznie powiązać konsekwencje ewentualnych złych wyników w nauce z żywotnym interesem dziecka (konsekwencje muszą być określone i ograniczone do momentu, gdy dziecko nie poprawi negatywnej oceny). Nie karzemy za złe wyniki w nauce, lecz po prostu pozwalamy odczuć, co się dzieje, gdy się nie wykona jakiejś pracy.

Zastanówmy się wspólnie… Jeśli rodzice przez kilkanaście lat „krążą” wokół swego dziecka, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że podobny wzorzec postępowania zastosują w kwestiach wiary (chodzenia do kościoła, przyjmowania sakramentów), a więc po staremu będą prosić, sprawdzać, może nawet grozić. Nastolatek zaś będzie miał całkiem niezły argument przetargowy wobec swoich rodziców: „Jeśli będziecie grzeczni, to będę chodził na religię i przystąpię do bierzmowania”. Jeśli rodzice nie zrozumieją, że wychowanie polega między innymi na tym, aby pozwalać dziecku ponosić konsekwencje swoich wyborów, to i w kwestii wiary „wylecą na orbitę” dziecka. Gdy jednak nie krążmy wokół naszych dzieci, pozwalamy im szybciej dojrzewać i odpowiedzialnie żyć.

Cytaty pochodzą z książki: Monika i Marcin Gajdowie, Rodzice w akcji. Jak przekazywać dzieciom wartości, Edycja św. Pawła, Częstochowa 2010

Oprac. Iwona Stępień, Fot. edycja.pl







Dziękujemy za przesłanie błędu