Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
22/12/2018 - 14:50

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Haruki Murakami "Zawód: powieściopisarz" (6)

„Zawód: powieściopisarz” to historia o bezkompromisowym płynięciu pod prąd, zwłaszcza gdy spojrzeć na losy Murakamiego w kontekście dziejów powojennej Japonii. Oto mamy bowiem człowieka, który na każdym rozstaju dróg wybiera inaczej niż wszyscy: skrajnego indywidualistę w kolektywistycznym społeczeństwie.

W pogodne kwietniowe popołudnie tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego ósmego roku poszedłem na mecz baseballowy (…). Był to pierwszy mecz sezonu Ligii Centralnej między drużynami Yakult Swallows i Hiroshima Carps; zaczynał się o pierwszej. Byłem już wtedy kibicem Swallows i mieszkałem niedaleko stadionu, często wpadałem na mecze, zbaczając z trasy spaceru.
Swallows była wtedy słabą drużyną, wiecznie klasy B. Nie mogła sobie pozwolić na zaangażowanie gwiazd baseballu. Naturalnie drużyna nie cieszyła się wielką popularnością. Nawet na meczu rozpoczynającym sezon trybuna po stronie zapola świeciła pustkami. Położyłem się tam i popijając piwo, oglądałem mecz. (…). Pamiętam, że miałem świetny nastrój. Niebo bezchmurne i niebieskie, piwo bardzo zimne, biała piłka wyraźnie odcinała się od trawy boiska. „Dawno tu nie byłem” – pomyślałem. Jednak mecze baseballowe powinno się oglądać na stadionie. Jestem o tym przekonany. (…).
Pitcherem rozpoczynającym grę po stronie Hiroshimy był bodajże Satoshi Takahashi. W drużynie Swallows był to Yasuda. Kiedy w drugiej połowie pierwszej części Takahashi rzucił pierwszą piłkę, Hilton czysto odbił ją w lewo, a zawodnik Swallows dobiegł do drugiej bazy. Przyjemny odgłos pałki uderzającej piłkę poniósł się echem po stadionie. Tu i tam rozległy się oklaski. I ja wtedy bez żadnego kontekstu, bez żadnego uzasadnienia nagle sobie pomyślałem: „Tak, może mnie też uda się napisać powieść”.
Ciągle jeszcze pamiętam, jak się wtedy czułem. Jakby coś, drżąc, spadało powoli z nieba, a mnie się udało to schwytać w dłonie. Nie bardzo wiem, dlaczego to coś akurat mnie wpadło w ręce. Wtedy nie wiedziałem i nadal nie wiem. Ale mniejsza o przyczynę. Tak czy inaczej,  t o się zdarzyło. Było  rodzajem objawienia. W angielskim jest słowo epiphany – epifania. W tłumaczeniu na japoński oznacza ono trudne pojęcia, jak „nagłe ukazanie się istoty rzeczy” albo „instynktowne uchwycenie prawdy”. Ale ujmując to prostymi słowami, chodzi o to, że „pewnego dnia coś nam się nagle ukazuje, a przez to całkowicie zmienia się aspekt wielu rzeczy”. To właśnie spotkało mnie tamtego popołudnia. Od tego momentu moje życie kompletnie się zmieniło. Od momentu, kiedy Dave Hilton umiejętnie i pięknie uderzył piłkę na stadionie Jingū, dzięki czemu zawodnik jego drużyny zdobył drugą bazę.


Cytaty pochodzą z książki:
Haruki Murakami „Zawód: powieściopisarz”, tłumaczenie - Anna Zielińska-Elliott
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 2017

Osoby zainteresowane współpracą w zakresie doboru tytułów do prezentacji zapraszamy do kontaktu: [email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu