Dobra książka. Sądeczanin poleca. Ferdynand Ossendowski "Zwierzęta, ludzie, bogowie" (7)
7. LUDZIE
„Był to chudy, ogolony człowiek w wieku średnim, podobny do księdza katolickiego. Miał twarz zeszpeconą przez ospę, bystre czarne oczy i dobrotliwy uśmiech na wynędzniałej, ascetycznej twarzy. Odziany był w czerwony płaszcz jedwabny, przepasany żółtą wstęgą, oznaką jego duchowej godności. Nazywał się Dżełyb-Dżamsrap-hutuhtu.”
„Bardzo uważnie wysłuchawszy mojej opowieści o naszej ucieczce, o zbrodniach bolszewików i dalszych planach, hutuhtu dał mi cenne wskazówki, dotyczące drogi do Tybetu i wydał mi list polecający do przeorów i rad lamów tych klasztorów, które leżały na naszej drodze. Imię Dżełyba było w wielkim poszanowaniu u wszystkich lamaitów, gdyż słynął on jako głęboki znawca starych ksiąg religijnych, oraz jako założyciel i kierownik klasztoru najsurowszych obyczajów. Jak się przekonałem później, imię hutuhtu Narabanczi było znane i szanowane w „kraju bogów” tj. w Tybecie i nawet w starobuddyjskich świątyniach Chin. Byli to Tybetańczycy.”
„Zachowywali się względem nas bardzo wyzywająco; na wszystkie pytania Kałmuka odpowiadali szyderczym milczeniem. Ludzie ci byli uzbrojeni w rosyjskie lub niemieckie karabiny i obciążeni pasami z ładunkami i rewolwerami. Zauważyłem, że bardzo uważnie oglądali nas, oceniając widocznie nasze siły.”
„Około jeziora Tassun istnieje kilka stałych osad. Przodkowie ich przybyli do Tybetu w XIII stuleciu z Wenecji i z Genui, zwabieni opowiadaniami sekretarza Dżengiz-Chana, genueńczyka Marco Polo, który długie lata spędził w Mongolii, Tybecie i Chinach, podróżując z cesarzem i chanem Kubłajem, władcami Azji i połowy Europy. Są to jedyni w Tybecie mieszkańcy trudniący się rolnictwem i zagrodową hodowlą bydła na wzór europejski. Pamięć o swych przedsiębiorczych przodkach przechowało wiernie wiele pokoleń wraz z opowieściami o ich życiu i czynach, przekazując potomkom stare zbroje weneckie, hełmy i miecze genueńskie. Nie pamiętając imion przodków i z pewnością nie mogąc wymówić nazwisk cudzoziemskich przechowali oni jednak przydomki: „Bystry”, „Walczący”, „Strzelec”, „Pogromca strasznego lamparta śnieżnego” (felis nivica). Pośród tych potomków mieszkańców pięknej Italii spotkałem dwie kobiety o niebieskich oczach i prześlicznie wykrojonych ustach. Te tybetańskie „signoriny” były jednak nie mniej brudne i dzikie od innych Tybetanek, których pochodzenie ginie w mroku przeszłości.”
Cytaty pochodzą z książki Ferdynanda Ossendowskiego pt. „Zwierzęta, ludzie, bogowie” wyd. ŁUK