Dobra książka: Piotr Borlik, "Boska proporcja" (5)
– Sprawdzę, co się stało – rzucił niechętnie. – Niech pani wezwie policję i popilnuje tych małolat. Mam nadzieję, że to tylko głupi żart.
– A czy to bezpieczne?
Wzruszył ramionami. Tak naprawdę chciał jak najszybciej się od nich oddalić. Ręce wciąż drżały mu z podniecenia, a brak możliwości zaspokojenia żądzy doprowadzał go do wściekłości. Najchętniej wyjąłby nóż i pochlastał durne dziewuchy, przez nie musiał obejść się smakiem. Czekał go trudny wieczór i jeszcze gorsza noc. Być może nie wytrzyma bez niezapowiedzianej wizyty u Artura. Tylko co mu powie? Przecież się nie przyzna, że wdał się w rozmowę z potencjalną ofiarą. Kamiński wiele razy mu tłumaczył, jak powinien podchodzić do kobiet. Dziesiątki godzin pracowali nad tłumieniem emocji i planowaniem każdego kroku na chłodno. Jeśli psycholog się dowie, co zrobił, gotów wyrzucić go z terapii! (…).
– Dość już narozrabiałeś. – Usłyszał w głowie głos psychologa. – Czy ty w ogóle nie masz wyobraźni? Wracaj do domu i odczekaj kilka dni!
– Proszę się tak do niego nie zwracać – odpowiedział mu głos matki Mazura. – Robuś jest bystrym chłopcem i sam wie, co dla niego dobre.
Mężczyzna zatkał dłońmi uszy i zacisnął powieki.
– Nie teraz – jęknął. – Błagam, zostawcie mnie w spokoju.
O dziwo, poskutkowało. Zwykle tego typu dialogi trwały w nieskończoność, głównie przez matkę, która potrafiła godzinami bronić go przed atakami Kamińskiego. Najgorzej było, kiedy do dyskusji włączały się wcześniejsze ofiary Roberta. Wtedy wszyscy podnosili głos i wyzywali się od najgorszych, a do ich opanowania mężczyzna potrzebował co najmniej dwóch butelek wina.
Otwierając oczy, przypomniał sobie o obecności kobiety w szarym płaszczu. Po spektaklu, który przed chwilą odegrał, zapewne będzie się trzymać od niego z daleka.
Piotr Borlik, „Boska proporcja”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2019
Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie wybranych fragmentów