Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
16/07/2019 - 08:45

Dobra książka: Piotr Borlik, "Boska proporcja" (2)

Napisany z brawurą i mistrzowską precyzją kryminał plastyczny jak serial i dynamiczny jak życie. "Boska proporcja" jest pierwszą częścią trylogii, której kolejne tomy ukażą się w 2019 roku.

Mazur odpuściłby, gdyby chłopiec – na oko dwunastoletni – zrugał matkę za robienie mu wstydu przy kolegach albo przynajmniej się zaczerwienił, on jednak zdawał się potrzebować maminego dopingu. Ten wręcz dodawał mu skrzydeł.

Robert nie potrzebował innych powodów do działania.

Sąsiadująca z parkiem Oliwskim prywatna szkoła podstawowa dla chłopców była najlepszym miejscem do szukania przyszłych ofiar. Mazur od wielu miesięcy obserwował kilka kobiet odwożących dzieci na lekcje. Jeszcze przed zakończeniem poprzedniego roku szkolnego planował przeciąć nożem kolejną pępowinę, ale szczęście mu nie dopisało i musiał obejść się smakiem. (…).

Najwyżej pójdzie za kobietą do samochodu i zanotuje numery rejestracyjne. Tyle wystarczyło, by namierzyć miejsce zamieszkania.

Poczuł nagłą potrzebę działania.

– Halo! – krzyknął, momentalnie żałując podjętej decyzji. – Proszę pani! Proszę na mnie poczekać! (…).

To był błąd. Robert zdawał sobie z tego sprawę, ale mimo to z uśmiechem skinął głową. Jeśli kobieta dostrzegła go wcześniej, kiedy gapił się na nią podczas meczu, całą akcję szlag trafi. Nie po to miesiącami pracował z psychologiem, żeby teraz działać impulsywnie. Czasem trzeba odpuścić – Artur powtarzał mu to jak mantrę w czasie cotygodniowych sesji. Zagryźć zęby i poczekać na dogodniejszą okazję.

Trzeba przyznać, że trafił mu się terapeuta z powołania. Zamiast wygłaszać psychologiczne bzdury albo od razu wysłać go do czubków, spojrzał na problem w życiowy sposób. Nie potępiał Roberta. Nie nazywał go mordercą ani psychopatą. Poprzednim łapiduchom Mazur nie był w stanie wyznać prawdy. O tym, co robił, opowiadał jak o nocnych majakach, co i tak brzydziło pożal się Boże specjalistów. Ale nie Artura. On był inny. W tych swoich eleganckich garniturach wyglądał co najmniej jak dyrektor banku. Już sam fakt, że przyjmował tylko wybranych pacjentów, świadczył o jego renomie i nietypowym podejściu. Mazur wiedział, że powinien przystopować, ale czekał już tak długo…


Piotr Borlik, „Boska proporcja”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2019
Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie wybranych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu