Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
29/01/2021 - 16:25

Życie na luzie w pięknej okolicy sprzyja twórczemu myśleniu

Cecylka lubiła oglądać świat z wysoka, z pleców taty, uwielbiała pikniki na halach, pełnych jagód, malin i jeżyn. Zdarzały się nam zmoknięcia do nitki i przemarznięcia, jak to w górach.

Z naszymi wyjazdami związany był niejeden skok w rozwoju Celi. To chyba nie przypadek. Po prostu życie na luzie w pięknej okolicy sprzyja twórczemu myśleniu. Czynnikiem, który pobudza inteligencję i wyobraźnię Celi w czasie naszych wyjazdów, jest przede wszystkim pamięć. Nic tak nie buduje poczucia czasu jak powtarzalność, w ramach której zdarza się coś niezwykłego, czyli niepowtarzalne, wyjątkowe zdarzenie w stałych dekoracjach. W Sandomierzu Cela nauczyła się korzystać z kalendarza. Zaczęła obserwować wschody i zachody słońca i fazy księżyca, a także cienie: krótkie w południe i wydłużające się z godziny na godzinę. Nasze cienie nazywają się odpowiednio: „Cień-Mama” i „Cień-Cela”. Na „górce” po raz pierwszy podziwiałyśmy kolorowe pyłki tańczące w promieniach porannego słońca i nasze palce prześwietlone słońcem na pomarańczowo. Pyłki tańczą w słońcu także w Warszawie, ale na Bemowie jakoś nie udało się ich przyłapać z braku czasu i uwagi. Po kolejnym przejeździe do Sandomierza Cela powtarzała przejęta: „Pamiętam! Pamiętam!”

Obie stale wspominamy różne zdarzenia z wakacji: wypalanie traw nad Wisłą w Sandomierzu przed przyjazdem Papieża, uratowanie kotka Misia w lesie w Lubomierzu, straszną burzę gradową i martwą żmiję na trasie procesji Bożego Ciała w Zawoi, spotkanie z duchem w Koprzywnicy. W Zawoi Cela zaczęła namiętnie rysować. W Sandomierzu opanowała sztukę szybkiego liczenia na liczydłach i liczenia pieniędzy, a także przeczytała samodzielnie pierwszą książkę. Do Sandomierza i Zawoi jeździmy we dwie. Natomiast stałym naszym miejscem naszych wspólnych wakacji z Tadkiem jest Lubomierz, wieś w Gorcach. W Lubomierzu bywało wielu naszych przyjaciół i znajomych. […].  W  Lubomierzu mieszkamy wysoko na granicy Parku Narodowego. Stąd wychodzą liczne szlaki Gorców. Tadek nosił małą Cecylkę na wycieczki w nosidełkach. W środku dnia kładłam ją spać na hali, na kocu, a potem znowu ruszaliśmy w drogę. W ten sposób chodziliśmy po górach z małym dzieckiem bez żadnych ograniczeń. Cecylka lubiła oglądać świat z wysoka, z pleców taty, uwielbiała pikniki na halach, pełnych jagód, malin i jeżyn. Zdarzały się nam zmoknięcia do nitki i przemarznięcia, jak to w górach.  […].

Ostatnio wzięłyśmy z Celą w posiadanie Ustkę. Po kilku feriach zimowych spędzonych w Krynicy na wczasach rehabilitacyjnych, znalazłyśmy się w Ustce na kolejnych wczasach Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych „Iskra”. Zimowa Ustka tak urzekła nas wszystkich, że pewnie będziemy spędzać ferie zimowe tylko tam. Pchamy brzegiem morza wózki z dziećmi z porażeniem mózgowym, zwiedzamy statki w porcie i pałace książąt pomorskich. Pusta plaża zimą jest piękniejsza niż latem – pełna skarbów w postaci bursztynu i kolorowych kamyków. Cela codziennie zmierzała z torbą suchego chleba w stronę stada leniwych, przekarmionych łabędzi i zwinnych mew, które łapią kawałki chleba w locie.

Cytaty pochodzą z książki: Anna Sobolewska, Cela. Odpowiedź na zespół Downa,  W.A.B., Warszawa 2002.







Dziękujemy za przesłanie błędu