"Zimna trzydziestoletnia": czy ona jest piękna?
Fragment z rozdziału "Czy ona jest piękna?"
(…)
Już sama ta wyliczanka pokazuje, że gentryfikacja (nazywana czasem również „uszlachetnieniem” – koniecznie w cudzysłowie) nie jest zjawiskiem jednoznacznym. Jak każdy fakt społeczny ma swoje rozmaite konsekwencje. Czasem mocno sprzeczne. Wiele zależy od perspektywy. Gdy jesteś zamożnym gentryfikatorem, widzisz to zjawisko zupełnie inaczej niż wygentryfikowany z okolicy przedstawiciel niższych klas społecznych.
Cudowny eliksir gentryfikacji miał jednak swoje poważne efekty uboczne. Agresywny napływ kapitału na podupadłe śródmieścia spowodował windowanie cen nieruchomości, wypychając z tych rejonów biedniejszych mieszkańców. Było to o tyle boleśniejsze, że w tym samym czasie poszerzały się na Zachodzie szeregi niższej klasy średniej, czyli ofiar, a nie beneficjentów gentryfikacji.
Gentryfikacja zaczęła więc prowadzić do sytuacji, przed którą ostrzegają wszyscy urbaniści: miasta i ich mieszkańcy zaczęli podlegać procesom segregacji. Zamożni zaczęli mieszkać w towarzystwie wyłącznie zamożnych, bo tylko ich było na to stać. A mniej zamożni i słabiej rokujący na współczesnym rynku pracy trafiali do dzielnic pełnych takich osób jak oni. W pewnym sensie miasta zaczęły więc wracać do modelu z przełomu wieków XIX i XX – do rodzaju klasowego apartheidu.
To model znany z większości krajów kapitalistycznych. Także z Polski ostatnich 30 (a pewnie raczej 15) lat. To grodzone osiedla z lat 90. i początku XXI wieku – jaskrawy przykład antywspólnotowych manowców, na jakie sprowadza społeczeństwo nieokiełznany kult własności prywatnej. To także dramat brutalnych procesów reprywatyzacyjnych w Warszawie i wielu innych polskich miastach. To wykorzystywanie prawa i instytucji państwa do wywierania przemocy klasowej silniejszych wobec słabszych. Dramat, który jeszcze nie raz odbije się polskiej wspólnocie potężną czkawką. Do tego dochodzi zawłaszczanie przestrzeni miejskiej (np. dworców kolejowych) przez prywatny kapitał, jak choćby dworca PKP w Krakowie, obrośniętego hipermarketem niczym olbrzymim pasożytem. Tylko wtajemniczeni wiedzą, jak go minąć w drodze na perony. Inni muszą grzecznie przejść przez świątynię konsumpcji jak przez labirynt, by dopiero na końcu drogi złapać swój pociąg. Być może jadący na inną podobną w charakterze stację. (...)
Rafał Woś, „Zimna trzydziestoletnia. Nieautoryzowana biografia polskiego kapitalizmu”, Mando, 2019
Dziękujemy wydawnictwu WAM za udostępnienie wybranych fragmentów