Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
23/06/2020 - 17:35

Wspomnienia A. Sejmeja Górszczyka: Ojciec nosił się zawsze po staroświecku

Nie wiem dlaczego (nie byłem ani najstarszy, ani najmłodszy), rodzice mnie chcieli zostawić na gospodarstwie, co się zresztą nie stało, i dlatego Ojciec brał mnie zawsze ze sobą w pole i zaznajamiał z glebą, lasem, odmianami zbóż, hodowlą bydła, słowem, uczył gospodarki.

Rozdział: Dzieciństwo - szkoła

Urodziłem się w roku 1892, w Pisarzowej, powiat limanow[ski]. Przodkowie moi zamieszkiwali tę wieś od czasów Sobieskiego, kiedy to jakiś Sejmej otrzymał górę, która otrzymała później nazwę Sejmejówk[i]. Ponieważ prawdopodobnie nazwisko było dla mieszkańców obce, posiadaczy jej nazywali Górszczokami, później Górszczykami. (…)

Dziadek miał sześciu synów i jedną córkę. Dwaj najstarsi bracia ojca pozostali na Sejmejówce, którą się podzielili, ojciec był właścicielem półrządka (36 mórg austriackich) zwanego Belonówka, dlatego czasem nazywano nas Belonami.(…)

Gospodarstwo Ojca leżało w środku wsi. Wieś liczyła przeszło tysiąc mieszkańców; kościół, szkoła, stacja kolejowa, dwa sklepy były w miejscu. Belonówka miała ustaloną opinię, że podczas każdej wojny z tego osiedla musi ktoś zginąć. Rzeczywiście, tak się działo do ostatniej wojny włącznie. (…)

Ojciec to wysoki, suchy, trochę pochylony, o dobrotliwym wyrazie chłop. Nosił się zawsze po staroświecku. Latem lniane spodnie, kamizelka niebieska z czerwonymi wypustkami, biała lniana górnica i góralski kapelusz; zimą guniaki z białego sukna, kamizelka, biały kożuch w czerwoną kostkę lub futro pokryte szarawym suknem i futrzana czapka w kształcie misiurki, to był jego strój. Zimą i latem nosił na co dzień buty węgierskie albo owijaki, na niedzielę wzuwał polskie buty. Opis byłby niezupełny, gdyby nie wspomniało się o szerokim pasie, którym był przepasany, u którego wisiał na rzemyku w mosiężnej oprawie nóż, a za [nim] z tyłu zatknięty był worek napełniony tabakiem. Fajki, [jeśli] nie miał w zębach, co się zresztą rzadko zdarzało, to nosił ją w kieszeni kamizelki.

(…) Wiosną w niedzielę budził się rano Ojciec i szliśmy w poddziele. Był to najładniejszy kawał pola, dosłoneczny, liczący około 8 mórg. Ojciec rozważał, gdzie i kiedy można by wyjechać orać, ja zaś ścigałem wzrokiem skowronki. Czasem przyszedł ktoś z sąsiadów i siadał z Ojcem na miedzy i szła pogwarka o wołach, orce, siewie i urodzajach.

Nie wiem dlaczego (nie byłem ani najstarszy, ani najmłodszy), rodzice mnie chcieli zostawić na gospodarstwie, co się zresztą nie stało, i dlatego Ojciec brał mnie zawsze ze sobą w pole i zaznajamiał z glebą, lasem, odmianami zbóż, hodowlą bydła, słowem, uczył gospodarki.
Jodłowego lasu było 7 mórg, ale bukowego do gospodarstwa należał skrawek wielkości 1 morgi. Trafiała się możność dokupienia 2 morgów. Ojciec zabrał mnie ze sobą, zawołał kupca Czyzika, który znał położenie tego lasu i poszliśmy oglądać. Czyzik twierdził, że te buczki szybko rosną, dojazd dobry, cena przystępna. Siedzieliśmy na jakiejś polance, promienie słońca przesączały się przez świeże, wiosenne buczynowe liście. Znudziło mi się to siedzenie, położyłem się na grzbiecie i bosą stopą zasłaniałem sobie słońce, świecące mi w oczy.
W pewnym momencie usłyszałem zdanie, które wprawiło mnie w ambaras – była mowa o mnie. Czyzik mówił: „Wy, gazdo, nie będziecie mieć korzyści z tego lasu, ale dzieci Antka to już tu będą mogły rąbać ładne bucoski”. Zastanowiło mnie to bardzo, że ludzie poważni poważnie mówią o moich dzieciach, wówczas gdy mnie uważali za dziecko. Nie wiem, co przeważyło, dość że Ojciec ten las kupił.

O miłości Ojczyzny nie deklamowaliśmy…Wspomnienia Antoniego Sejmeja Górszczyka, opracowanie: Sylwester Rękas, wydawca: Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Archiwum Narodowe w Krakowie, 2019

W cytowanych fragmentach nie uwzględniono przypisów







Dziękujemy za przesłanie błędu