Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
30/05/2020 - 09:30

"Trzeci dziennik" - jedna z ostatnich książek zmarłego wczoraj Jerzego Pilcha

Jerzy Pilch - pisarz, dramaturg, scenarzysta, felietonista. Laureat Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Autor przeszło dwudziestu książek, m.in. „Bezpowrotnie utracona leworęczność” (1998), „Pod Mocnym Aniołem” (2000), „Marsz Polonia” (2008), "Wiele demonów" (2012) „Portret młodej wenecjanki” (2017).

Maj 2017. We Francji wybory prezydenckie wygrywa Emmanuel Macron, a co ważniejsze następnego dnia Cracovia ma zmierzyć się z Arką Gdynia (co zresztą zakończy się dwubramkowym tryumfem krakowskiej drużyny). A Pilch? Początek wyjątkowo zimnej wiosny zastaje go w rodzinnej Wiśle. Szybko okazuje się, że rozmowy z matką znacznie lepiej prowadzi się przez telefon niż face to face, trochę z powodu postępującej matczynej głuchoty, trochę ze względu na psy, które w domu czują się wyjątkowo swobodnie. Pilch przechadza się zatem po okolicy ze srebrną obrączką na palcu, która uchodzi uwagi jego matki… a może raczej, której matka nie chce zauważyć…

Tak zaczyna się Trzeci dziennik Pilcha — obejmujący czas od maja 2017 do lipca 2018

7 maja 2017, niedziela

Nigdy nie byłem tak stary, nigdy nie byłem tak chory, nigdy nie zabierałem się do pisania z tak ściśniętym sercem i nigdy moje serce nie było tak wezbrane nadzieją. O tym, że fraza „serce wezbrane nadzieją” (i inne tego typu frazy) była mi dotąd z gruntu obca, nawet nie wspominam. Człowiek zmienia poglądy — pisarz zmienia styl. Od tygodnia siedzę w Wiśle i borykam się z tutejszymi żywiołami: majowym zimnem, psimi szczynami i matczynym niedosłuchem. Maj, początek maja, jest zimny w całej Polsce, jednakowoż w Wiśle Parteczniku szczególnie; znam to zimno i wy także je znacie. Jak idzie o psie szczyny, to owszem, kundle — zwłaszcza ten głupszy — leją gdzie popadnie. Jak idzie o niedosłuch, to przez telefon matula słyszy dobrze, jestem do telefonicznego kontaktu przyzwyczajony, dzwonię do niej z Warszawy praktycznie codziennie; teraz, jak wreszcie możemy pogawędzić face to face, jest mniej wyraźnie. Co robić? Z piętra na piętro tele­fonować? Po aparat słuchowy jeszcze raz odważnie sięgnąć? Tu sprawa nieco się komplikuje, tu działają jakieś ponadczasowe atawizmy, być może tu nieśmiertelnego argumentu genetycznego należy użyć. Matka mojej matki głucha była jak pień, gdy umarła, znaleźliśmy w szufladzie cztery kosztowne aparaty słuchowe najnowszej (ówczesnej) generacji. Babka nie używała, bo nie pasowało. Matka nie używa, bo nie pasuje. Doskonale to rozumiem. Proteza doraźnie pomaga — stan ogólny, zwłaszcza obraz ogólny, psuje. Z różnych powodów, też z takiego, że mam w tym upodobanie — chodzę o lasce. Doraźnie mi to dobrze robi, koi sponiewierany błędnik, koi skołatane nerwy — mam, poza wszystkim, jaki taki oręż w dłoni. Doraźnie mi to dobrze robi — ale stan ogólny psuje. W wizerunku zamęt wprowadza, agresywny upływ czasu sugeruje. To ja już tak stary jestem, że laski potrzebuję? I cóż z tego, że mam model najnowszej generacji, ze srebrną główką i mechanizmem odtwarzającym Postcards from Italy Bei­rutu czy Forever Haimu? Odmłodzi mnie ten zestaw? Raczej wątpię.

Żadna tu muzyka nie pomoże. Doraźnie trochę — uniwersalnie w ogóle.

Już do końca będę facetem z laską. To ja już tak stary jestem? To ja już taka stara jestem, że aparat słuchowy niezbędny? — zadają sobie retoryczne pytania matka i starka i z osobliwym smutkiem na niepozorny aparat słuchowy spozierają. Spozierają nań, szczerze mówiąc, tak, jakby ten prosty mechanizm był co najmniej prekursorem trumny. A przecież nie jest. 

8 maja 2017, poniedziałek

Nie miałeś pojęcia o samotności i z uporem godnym lepszej sprawy pisałeś o samotności. To samo z bólem, strachem, milczeniem, nieobecnością. Teraz masz pojęcie? Teraz wiesz? Teraz wiesz, jak powierzchowny byłeś niedawno? Wydawało ci się, że znaczysz, że od¬grywasz pewną rolę, że jesteś ważny? Okazuje się, że nawet w piłkę grałeś słabo.
Teraz jesteś bardziej wtajemniczony? W jakimś minimalnym stopniu tak. Przede wszystkim jednak teraz wiesz dobitniej to, co w zasadzie od dawna wiedziałeś: trzeba uważać, praktycznie na wszystko trzeba uważać, na pewne kategorie słów trzeba uważać tak strasznie, że najlepiej ich nie używać, zwłaszcza z wielkimi słowami trzeba uważać, zwłaszcza ze słowami kluczami trzeba uważać i zwłaszcza z tonacją skargi, a nawet z tonacją (zaplanowanej — sic!) powściągliwej męskiej skargi trzeba uważać. Planujesz powściągliwą męską skargę, skargę zakamuflowaną, starannie przemyślaną — wychodzi ci żenujący, infantylny, ekshibicjonistyczny falsecik? Po cholerę w ogóle o tym mówić? To gada za nas? Nadto jak na mój gust modernistyczna interpretacja, ale akurat tu niech będzie.

Fragmenty "Trzeciego dziennika" Jerzego Pilcha, Wydawnictwo Literackie, 2019







Dziękujemy za przesłanie błędu