"Tak powstał azyl dla bezdomnych pisarzy z całej Polski"
W czwartek, 18 stycznia 1945, pierwsze radzieckie czołgi wjechały ulicami Sławkowską i Szewską na Rynek Główny w Krakowie. Nad Rynkiem zawisł czerwony sztandar. […]
Tydzień później, 25 stycznia, ukazał się pierwszy numer „Dziennika Krakowskiego”, który za chwilę zmienił nazwę na „Dziennik Polski”. Jeden z cieniutkich, szaroburych egzemplarzy dotarł do podkrakowskiej wsi Leszczyna, gdzie od czterech miesięcy mieszkały moja babka i matka, ewakuowane tam po powstaniu warszawskim. […]
W tym, a może następnym numerze „Dziennika” znalazła się między innymi wiadomość, że Jan Gebethner, właściciel słynnej firmy Gebethner i Wolff, wydawca i księgarz, przeżył wojnę, osiadł w Krakowie, reaktywuje Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. Matka, na skrawku papieru, ogryzkiem ołówka napisała do niego list na podany w wiadomości adres. […] Gebethner znał dobrze moją babkę i matkę w czasach sprzed potopu; członkowie księgarsko-wydawniczych rodzin utrzymywali ze sobą życzliwe kontakty od pokoleń. Ale nic nie wiedział o ich okupacyjnych przejściach. On także został z rodziną wysiedlony z Warszawy po upadku powstania. I on stracił tam wszystko […].
[…] znalazł schronienie w Krakowie, gdzie miał filię wydawnictwa. […] Odzyskał zarekwirowaną przez Niemców księgarnię w Rynku Głównym. Nawiązał kontakty z autorami.
[…] Czynszowa kamienica przy ulicy Krupniczej 22, zbudowana w 1911 roku wedle projektu Henryka Lamersdorfa, miała trzy piętra, dwie oficyny i dramatyczną przeszłość, o której w 1945 nikt nie wiedział albo wolał nie wiedzieć. […]
Rosjanie, wkroczywszy do Krakowa, zakwaterowali w opuszczonym przez Niemców budynku oddział wojska. […] Żołnierze rosyjscy poszli na Berlin, a organizatorzy wprowadzili się natychmiast do opustoszałego wnętrza, dzięki czemu ocalili przed szabrownikami bezcenne wówczas dobra: meble i wyposażenie jadłodajni. Tak powstał azyl dla bezdomnych pisarzy z całej Polski.
Joanna Olczak-Ronikier „Wtedy. O powojennym Krakowie”, wydawnictwo Znak, 2015