Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
14/04/2020 - 08:15

Patryk Hardziej, "CPN. Znak, identyfikacja, historia"

Bardzo często nie chodzi o sam projekt, a o historię, która się za nim kryje. Karol Śliwka był świetnym opowiadaczem, jego anegdoty były częścią ekspozycji i to przyciągało.

Fragment wywiadu z Patrykiem Hardziejem, autorem książki "CPN. Znak, identyfikacja, historia"

(...). Pod koniec ubiegłego roku ukazała się pana książka "CPN. Znak, identyfikacja, historia". To bardzo rozbudowana publikacja, poświęcona de facto jednemu znakowi graficznemu, na dodatek zaprojektowanemu wiele lat temu (który niedawno znów pojawił się zresztą w przestrzeni publicznej, bo przywrócono go na niektórych stacjach paliw). Co w nim jest takiego wyjątkowego, że aż godny był osobnej publikacji?

Znak Centrali Produktów Naftowych był przełomowy na kilku poziomach. Przede wszystkim stanowił podstawę do spójnej, kompleksowej identyfikacji wizualnej przedsiębiorstwa i do opracowania pierwszej w Polsce księgi znaku. Księgi znaku i księgi identyfikacji - to dokumenty zawierające wytyczne co do stosowania elementów graficznych (m.in. znak, kolor, typografia), aby jak najefektywniej firma mogła się komunikować wizualnie ze światem. Poza tym w tych ciężkich czasach, w których bardzo często wszystkiego brakowało, znak CPN został wymyślony tak, aby malując trzy litery zużywać farby tylko na dwie. "N", które jest w inwersji, było "gratis". Ten projekt autorstwa Ryszarda Bojara, Jerzego Słowikowskiego i Stefana Solika pokazał innym polskim przedsiębiorstwom drogę do bardziej precyzyjnego komunikowania o swojej obecności i dzięki temu mogły zbudować w świadomości odbiorców lepsze wyobrażenie o firmie. Dzisiaj możemy nazwać to "marką".

Był pan także współkuratorem (razem z Agatą Abramowicz i Agnieszką Drączkowską) wystawy "Karol Śliwka. Polskie Projekty Polscy Projektanci" - wielokrotnie nagradzanej, pokazywanej w wielu miastach, cieszącej się ogromną popularnością wśród publiczności prezentacji dorobku jednego z autorów znanych i powszechnie rozpoznawalnych znaków graficznych. Czy popularność tej wystawy to dowód na to, że grafika użytkowa może być atrakcyjna dla widzów, że zaczynamy ją doceniać? Czy raczej działał tu sentyment do tych znaków, na których niejako "wychowały się" pokolenia Polaków?

W mojej opinii to połączenie wszystkich tych tendencji. Po pierwsze grafika użytkowa oraz znaki są częścią naszej rzeczywistości. Dobre i wartościowe projekty same się bronią. Dowodem na to jest ich ponadczasowość, dlatego np. PKO projektu Karola Śliwki jest z nami już przeszło 50 lat i nikt nie zamierza zmieniać tego znaku, ponieważ został świadomie i mądrze zaprojektowany (miał też sporo szczęścia, jeżeli chodzi o decyzje kolejnych dyrektorów). Bardzo często nie chodzi o sam projekt, a o historię, która się za nim kryje. Karol Śliwka był świetnym opowiadaczem, jego anegdoty były częścią ekspozycji i to przyciągało. Myślę, że każdy, nawet najtrudniejszy temat można ciekawie zaprezentować, trzeba tylko zrozumieć odbiorcę.
A co do nostalgii i sentymentu, to nie można ich wykluczyć. Działają przyciągająco i dają poczucie, że znamy temat. Przez to, że są bardzo proste i powszechne, znaki graficzne działają jak kapsuła czasu. (...)

czytaj całość na culture.pl







Dziękujemy za przesłanie błędu