Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
26/08/2020 - 15:50

„Nas intrygował sposób upinania sari"

Halina wspomina też w swoim tekście, że kiedy powiedziała Nusrat Bhutto o swojej małej córeczce zostawionej w Polsce, premierowa była wyraźnie zaskoczona.

W tym czasie, czyli w połowie maja, polskie himalaistki przylatują samolotem do Islamabadu, gdzie spotykają się z żoną pakistańskiego premiera Begum Nusrat Bhutto, która patronuje kobiecej wyprawie, tak samo zresztą jak rodzima Krajowa Rada Kobiet Polskich.

W spotkaniu poświęconym „pierwszej większej inicjatywie kobiecej”, które organizuje w ambasadzie polskiej żona polskiego ambasadora, Teresa Bartoszek, biorą udział pierwsze damy Pakistanu. „W spotkaniu tym uczestniczyły same kobiety, nawet ambasador po przywitaniu pani premierowej pozostał w hallu, razem z naszymi kolegami” — tak Halina wspominała to oficjalne spotkanie, do którego doszło w willi z dużym ogrodem na dziewięćdziesiątej ulicy w Islamabadzie.

„Nas intrygował sposób upinania sari — pisała o Polkach w czasie tego spotkania w tekście Kraj, w którym Prorok nie zauważył kobiet. — My również dla zaproszonych dam stanowiłyśmy niewątpliwie egzotyczną grupę. Nie miałyśmy na sobie wprawdzie szturmowych wysokogórskich strojów — ciężkich butów i kurtek puchowych, ale mimo to w naszych skromnych, gustownych bluzkach i spódniczkach z Domów Centrum wzbudzałyśmy ich zainteresowanie (…)”.

Polki wręczają żonie premiera Pakistanu przywieziony z kraju prezent, wisior z bursztynem.

 — Halina cieszyła się jak dziecko na ten moment, kiedy przekażą w końcu z dziewczynami premierowej Nusrat Bhutto ten naszyjnik — mówi Wanda Bojarska-Pieniak. — W ogóle ekscytowała się przed wyjazdem. A już hasło: „my, kobiety, zdobędziemy szczyt na Gaszerbrumach w samodzielnym kobiecym zespole”, wynosiła wręcz na sztandar.

Halina wspomina też w swoim tekście, że kiedy powiedziała Nusrat Bhutto o swojej małej córeczce zostawionej w Polsce, premierowa była wyraźnie zaskoczona.

Matki, żony, siostry, córki i kochanki, najlepsze wspinające się w tamtym czasie w Polsce kobiety, dla których ważna jest idea alpinizmu tak zwanego kobiecego, kierują się po spotkaniu w ambasadzie w stronę gór.

W Dzień Matki, 26 maja, uczestnicy ekspedycji, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, docierają do miejscowości Skardu, położonej nad Indusem, czyli rzeką, która oddziela Himalaje od Karakorum. Stamtąd ruszają prosto w góry. Jadą górskimi krętymi drogami dżipami i traktorami, na których jazda była prawdziwą torturą, jak wspominała potem Halina. Na ostatnim odcinku kierowcy pojazdów przyspieszają, rwąc do przodu w tumanach kurzu. Samochody wyglądają tak, że żal na nie patrzeć — przyczepy są na przykład pozbawione resorów — i alpiniści mają ochotę z nich wyskoczyć. W końcu wszyscy wspinacze szarzy, obolali i brudni od pyłu, unoszącego się jeszcze nad samochodami, docierają w komplecie na miejsce.

Kiedy znajdują się wreszcie w wiosce górskiej, pięćdziesiąt mil od Skardu, organizują karawanę, a potem idą piechotą w góry.

Żartują, że przed nimi dwutygodniowe wczasy wędrowne na dystansie około dwustu pięćdziesięciu kilometrów w poziomie i dwóch i pół kilometra w pionie. Idą z plecakami, dźwigając około dwudziestu kilogramów w karawanie, składającej się z trzystu tragarzy. Dla nich, ludzi z plemienia Balti, którzy bezbłędnie wybiorą potem drogę po lodowym polu do miejsca, na którym ma powstać baza himalaistów, Polacy kupują jeszcze na swojej trasie żywność: grubo mieloną mąkę (atta), taką, jaką zażyczyli sobie kulisi, tłuszcz roślinny (glee) i soczewicę (dhal).

Alpiniści jeszcze nie zdążyli założyć bazy, a już w zespole zaczynają się zgrzyty. [...]

Anna Kamińska "Halina. Dziś już nie ma takich kobiet", Wydawnictwo Literackie 2019

Dziękujemy Wydawnictwu Literackiemu za udostepnienie wybranych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu