"Nagi sad" - przejmująca opowieść o miłości ojca i syna
Pewnie już nigdy nie pozbędę się tego dziwnego przekonania, któremu nawet pamięć moja przeczy, że do tej wsi, rodzinnej przecież, w której dzieciństwo moje spędziłem, młodość, a mogę już chyba powiedzieć, że i całe życie, przybyłem skądś z dalekiego świata, a było to w dniu, kiedy przywiózł mnie ojciec z nauki w mieście; to był jedyny, jak dotąd, powrót w moim życiu, dlatego do tej pory czas tego dnia nie zamglił. (…)
Nawet wtedy, kiedy mnie ojciec wiózł z nauki, cieszyłem się nie tyle z tego, że do rodzinnej wsi wracam, ile że do mojej młodości przerwanej. Spodziewałem się, że czeka na mnie wierna i tak samo beztroska jak dawniej; miałem nawet ochotę zapytać ojca o nią, tylko bałem się przerwać milczenie, które od wyjazdu z miasta zapadło między nami, a którego sam byłem przyczyną. Wreszcie i ojcu się to milczenie znudziło, bo gdzieś jeszcze wydobył się nagle z zadumy i kończąc widocznie na głos myśl długą, której kłąb nawinął w sobie podczas tego milczenia, rzekł, jakby kamień w ciszę rzucił:
- Trzeba ci będzie ławkę w kościele wyszykować. Jesion już dorósł.
- Jaki jesion – spytałem nieśmiało.
- A bo jest inny jesion? Tylko jeden jest. Ileż to już lat, jak go posadziłem – westchnął. – Jeszcze ciebie na świecie nie było. I nikt nie wierzył już, że będziesz. Ale ja wierzyłem, że będziesz, i wierzyłem, że to ty będziesz. I posadziłem wtedy to drzewko, żebym nie był taki sam w swojej wierze.
- Nie żal ci go będzie? – spytałem z wyrzutem, bo mnie samego żal jakiś ogarnął.
- Żal, nie żal – powiedział, aby mnie zbyć.
- Mówiłeś nieraz, że się już zadomowił u nas – powiedziałem. – Cóż nam teraz zostanie? Wyróżniał nas ten jesion. Mówili obcym o nas: „To tam, gdzie ten jesion wysoki”. I zazdrościli nam ludzie, że taki cień mamy pod bokiem w lecie.
- Bo myśleli, że na cień go posadziłem. (…)
Wiesław Myśliwski, Nagi sad, wydawnictwo Znak 2011 (pierwsze wydanie 1967 r.)