Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
13/01/2020 - 09:20

Dobra książka: Szymon Hołownia, "Instrukcja obsługi solniczki" (1)

Jako facet jeżdżący sporo po kraju i gadający ludziom o Bogu, stałem na Chmielnej, patrzyłem na ten tłumek i dumałem: co zrobić, żeby tak oddaną kolejkę zobaczyć kiedyś przed kościołem?

Seria limitowana

Biedni ludzie – pomyślałem, gdy po raz pierwszy zobaczyłem koczujących pod sklepem z trampkami przy Chmielnej kilkudziesięciu obywateli, owinię­tych szczelnie w puchowe kurtki, przykrytych pałat­kami, kulących się w ziąb i mżawkę na plastikowych krzesłach i czymś, co wyglądało jak polowe łóżka.

Sprawa jest znana ogólnopolsko: raper Kanye West (znany głównie z tego, że jest mężem Kim Kardashian, znanej głównie z tego, że jest znana), żeby ratować domowy budżet, wykazujący ostatnio 53 miliony dolarów manka, zaprojektował trampki. To znaczy – mu zaprojektowali, on dał tylko nazwi­sko. Przy okazji zastosowano stary chwyt sprzedażowy, czyli nakręcono popyt ograniczając podaż i skutek tego był widoczny na Chmielnej. Buty, wyglądające jak skrzyżowanie kapci z czarnego filcu z damską torebką, trafiły tylko do jednego sklepu w Polsce w liczbie trzy­dziestu trzech sztuk.

18 lutego w piątek, czyli w dzień świa­towej premiery kultowych pepegów, pod sklepem dyżurowały dwa radiowozy policji. Trudno wyczuć, czy bardziej chroniły zgromadzoną publiczność, czy może same buty, z pewnością dostarczone do sklepu w też nielichej obstawie.

Ludność zachowywała się jednak spo­kojnie. Sklep już w poniedziałek, gdy pod drzwiami pojawili się pierwsi amatorzy, opublikował regulamin koczowania, określonego z angielska jako „kampowa­nie” (koczować to se można po walonki, po trampki Kanye Westa się „kampuje”, spójność wizerunkowa musi być).

Czy można mieć trampki Kanye Westa i mimo to pozostać Człowiekiem? Odpowiedź: można. Pod warunkiem spełnienia jednego z dwóch koniecznych warunków.

Zasady dla kolejkowiczów wyglądały jak skopiowane z zakładu karnego o systemie otwartym: niby jesteś na wolności, ale jed­nak nie jesteś. Trzydzieści trzy pierwsze osoby zostały wpisane na listę, a pracownicy sklepu w różnych porach doby sprawdzali ich obecność pod sklepem. Kogo nie było – wypadał z gry, a na jego miejsce dokładano gościa z pozycji trzydziestej czwartej albo trzydziestej piątej. Personel wyznaczał kolejkowiczom przerwy na jedzenie, toaletę czy drzemkę, ale musieli oni punktualnie stawiać się z powrotem. Właściciel inte­resu wyjaśniał, że nie ma w tym nic upokarzającego, „kampowanie” pod sklepami oferującymi limitowane serie produktów kolekcjonerskich to światowa norma, on i jego ludzie wiele razy robili to samo, a regu­lamin być musi, bo – to już moje dopowiedzenie – lepszy tygodniowy paraobóz dla kilkudziesięciu osób niż wybijanie szyb i tratowanie przez parę setek czy tysięcy.

To jasne. Jaka jednak treść doprowadziła ludzi do miejsca, w którym dobrowolnie dali się wcisnąć w taką formę? (...). Chodziło więc nie o markę, nie o jakieś tam metaprzyjemności z obcowania z papuciem, na którym spoczęło oko ober-rapera, tylko o kasę. Jeden zarabia na straganie, inny w biurze, ktoś moknąc i marznąc pod sklepem.

(…). Jako facet jeżdżący sporo po kraju i gadający ludziom o Bogu, stałem na Chmielnej, patrzyłem na ten tłumek i dumałem: co zrobić, żeby tak oddaną kolejkę zobaczyć kiedyś przed kościołem? Jakich argumentów użyć, by zwykli chrześcijanie w Wielkim Poście stali się zdolni do takiej ascezy, jak ci pod sklepem? (…).

TP 9/2016

Szymon Hołownia, „Instrukcja obsługi solniczki”, felietony z „Tygodnika Powszechnego”, Wydawnictwo WAM, 2017
Dziękujemy wydawnictwu WAM za udostępnienie wybranych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu