Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
08/12/2019 - 09:30

Dobra książka: Jon Frederickson "Kłamstwa, którymi żyjemy" (7)

Jeśli zdecydujemy się nie uciekać od prawdziwego życia, zaczynamy doświadczać własnych uczuć. Na początku zawsze pojawia się niepokój. Nie powinniśmy się go bać.

Bardzo często czekamy na coś, czego nie ma, zamiast zająć się tym, co jest.

Kiedy moja pacjentka przestała żyć marzeniem i dostrzegła swoje dziecko, wyrzuciła z siebie:

– O mój Boże! To ja powinnam się ogarnąć! To ja powinnam zacząć się zachowywać jak normalny człowiek! Muszę zacząć rozglądać się dookoła, bo inaczej mogę nie zauważyć autobusu zwanego rzeczywistością!

Zdrowiejemy, gdy skupiamy się na rzeczywistości, która nas otacza. Chorujemy, kiedy trzymamy się kurczowo własnych fantazji. Terapeuta może zrobić tylko jedno – powstrzymać nas przed ucieczką od samych siebie, żebyśmy nie stracili kontaktu z rzeczywistością.

Jeśli zdecydujemy się nie uciekać od prawdziwego życia, zaczynamy doświadczać własnych uczuć. Na początku zawsze pojawia się niepokój. Nie powinniśmy się go bać. To dziwne, ale niepokój jest niczym drogowskaz. Zamiast odeń uciekać, trzeba za nim podążyć. Zapuścić się w rejony, które budzą nasz strach. Spenetrować je, zgłębić i poznać.

Terapeuci zawsze powtarzają: „Jeśli przed czymś uciekasz, to przy tym właśnie powinieneś się zatrzymać. Trzeba zmierzyć się z tym, co budzi nasz lęk. Trzeba wreszcie dostrzec to, czego staramy się nie widzieć”. Wolimy tego nie słuchać. Wolimy wieść życie wiecznych uciekinierów, nie zdając sobie sprawy, że uciekamy od własnych uczuć i tego, co je wzbudza. Nie wykorzystujemy okazji, żeby doświadczyć różnicy pomiędzy tym, kim naprawdę jesteśmy, a tym, za kogo staramy się uchodzić. Jeśli mamy przestać uciekać przed samymi sobą, potrzebujemy kogoś, kto nam pomoże spokojnie usiąść i będzie przy nas, kiedy zwali się na nas ciężar naszych emocji. To, czego w pojedynkę nie bylibyśmy w stanie znieść, okazuje się do wytrzymania, gdy nie jesteśmy sami.

Wspólne znoszenie ciężaru prawdy o życiu, o tym, co się dzieje wewnątrz i wokół nas, to coś więcej niż technika. To miłość. Kiedy moja pacjentka zaakceptowała fakt, że jej syn ma autyzm, zrozumiała, że po prostu go kocha, takiego, jaki jest. Nie wymagała już od niego, żeby stał się kimś innym – idealnym, neuronormatywnym dzieckiem.

Jeśli mamy wrócić do zdrowia, musimy wspólnie zmierzyć się z tym, co wcześniej wydawało się nie do udźwignięcia – z rzeczywistością i uczuciami, jakie ona w nas wzbudza.


Jon Frederickson, „Kłamstwa, którymi żyjemy”, przełożyła Maria Nowak, Wydawnictwo W drodze, 2018
Dziękujemy wydawnictwu W drodze za udostępnienie wybranych fragmentów.







Dziękujemy za przesłanie błędu