Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
23/01/2021 - 17:25

Człowiek z krwi i kości musi czasem czuć złość

Starsza pani, czekając o świcie na gorącą wodę, której wystarczało ledwo na dno wanny, wyobrażała sobie, że znowu zacznie edytować wspaniałe albumy z reprodukcjami i dzieła poświęcone sztuce.

Mnóstwo informacji o minionym czasie znajduję w listach, które krążyły między babką i matką na przełomie 1946 i 1947 roku. Matka tuż przed zapadnięciem „żelaznej kurtyny” zdążyła jeszcze pojechać do Stanów Zjednoczonych, żeby się spotkać z ogromną rodziną. […]

Wątki poruszane w listach można ułożyć w grupy tematyczne. Temat pierwszy to bolesny kontrast między poziomem życia w Ameryce a rzeczywistością zrujnowanej Polski. Ten kontrast szokował i sytuował polskiego przybysza w roli nędzarza, którą bardzo trudno odgrywać z godnością. Amerykańska rodzina była zamożna i hojna. Chętnie gościła matkę. Chętnie też demonstrowała swoje finansowe osiągnięcia. Żeby się pochwalić? Raczej żeby pokazać, że odniosła zwycięstwo nad losem. Ale taka sytuacja wymaga od nędzarza ewangelicznej dobroci. Człowiek z krwi i kości musi czasem czuć złość.

- Wczoraj spędziliśmy wieczór z Teresą i jej nowym mężem milionerem od koszul męskich i krawatów. Najpierw cocktaile w ich mieszkaniu. Potem kabaret i kolacja w najelegantszym nocnym klubie New Yorku. Homar, drób… gołe girlsy w brylantowych pióropuszach, srebrnych i złotych lamach. Siedząc tam, myślałam o dwóch granicach skali doznań ludzi, o nędzy i głodzie sprzed 2 lat i znowu podległam atakowi zabobonnego strachu […]
Babka odpisywała: - Haniu! Weź się w garść. Nie ulegaj nastrojom […]. Spróbuj nawiązać kontakt z Amerykanami, zorientuj się, co robią i co można tu zrobić. Myślę o wydawnictwach artystycznych dla nas […] (Piszę bezładnie, bo jest 5-ta rano, a ja robię sobie kąpiel – jedyna możliwa o tej porze w naszej łazience).
W Krakowie w ciągu dnia płynęła z kranów tylko zimna woda, bo dopływ gazu był za słaby. Starsza pani, czekając o świcie na gorącą wodę, której wystarczało ledwo na dno wanny, wyobrażała sobie, że znowu zacznie edytować wspaniałe albumy z reprodukcjami i dzieła poświęcone sztuce.
 

Joanna Olczak-Ronikier „Wtedy. O powojennym Krakowie”, wydawnictwo Znak, 2015







Dziękujemy za przesłanie błędu