Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
06/01/2021 - 15:35

Cośmy jedli na Wigilię? Najpierw po odrobinie sera z miętą

O, to nie był taki zwykły obrus. Jedynie do Wigilii go matka nakrywała. Sama go utkała, wyszyła, z przeznaczeniem, że tylko do Wigilii.

[...]. Pan lubi choinkę? Też lubiłem. Ale musiały się prawdziwe świeczki palić. Mogła być nawet skromnie ubrana, ale świeczki musiały się palić. Zawsze my, dzieci, zapalaliśmy, według starszeństwa […]. Naturalnie, że były prawdziwe, żeby i choinka była prawdziwa. Elektrykiem byłem, ale nie lubię elektrycznych, powiem panu. Dzisiaj wszyscy elektryczne, ale to, według mnie, nie świeczki. Martwo świecą.

Wigilia zawsze zaczynała się od zapalenia świeczek na choince. Potem matka nakrywała stół białym obrusem i znosiła potrawy. A potraw było zawsze dwanaście. Najpierw łamaliśmy się opłatkiem, a potem wszyscy siadali wokół stołu. Każdy miał już stałe swoje miejsce przy Wigilii. I każdy starał się tak jeść, żeby, broń Boże, nie poplamić obrusa. Nawet dziadek po troszeczku nabierał na łyżkę, żeby mu nie kapnęło, nie wypadło. I jak nigdy jadł cichutko, nie siorbał, nie mlaskał. Aż go babka chwaliła, nie mógłbyś tak co dzień jeść?

O, to nie był taki zwykły obrus. Jedynie do Wigilii go matka nakrywała. Sama go utkała, wyszyła, z przeznaczeniem, że tylko do Wigilii. A każdy wiedział, ile staranności ten obrus matkę kosztował. Len sama zasiała, i to na najlepszym kawałku ziemi. Zasiała rzadko, aby do każdej łodygi słońce dochodziło. Potem co dzień wychodziła patrzeć, jak rośnie. Ledwo jakiś chwaścik zaczynał z ziemi wystawać, dobierała mu się od razu do korzenia. Tak że gdy ten len urósł, dorodny był, mówię panu. Sama go sierpem zżęła. O, właśnie, nie wiedział pan, co to sierp. Sierpem dlatego, żeby nie połamać łodyg. Potem długo sechł na słońcu, potem jeszcze w stodole […]. Grubsze czy krótsze włókna od razu odrzucała. A ile potem było jeszcze przebierania, czesania, nie wyobraża pan sobie. Aż zostawała sama pajęczyna. Tak babka mówiła przy każdej Wigilii, że z pajęczyny ten obrus utkany. […]

Cośmy jedli na Wigilię? Najpierw po odrobinie sera z miętą, jako że pasterze. Potem żur na grzybach z gryczaną kaszą. Pierogi z kapustą i grzybami. Kartofle gotowane w łupinach, z solą. Żur z serwatki na popicie. Pierogi z suszonych śliwek, posypane orzechami, polane smażoną śmietaną. Kluski z makiem. Ryby gotowane czy smażone. […]. Potem kapusta z grochem czy sama kapusta lnianym olejem zasmażana. Jeśli sama kapusta, to osobno fasola z miodem i octem. A jeśli z grochem, to już fasoli nie było, tylko bób. Do poskubania. Potem kisiel z żurawin. I na koniec kompot z suszu. [...]
 

Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli, wydawnictwo Znak, wydanie pierwsze: 2006







Dziękujemy za przesłanie błędu