Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 27 czerwca. Imieniny: Cypriana, Emanueli, Władysława
05/11/2023 - 20:25

Tak umiera Nowy Sącz. Nie ma już ratunku dla sądeckiej starówki?

Niegdyś tętniła życiem, teraz dogorywa. Czy sądecka starówka jest jak ciężko chory człowiek, dla którego nie ma już ratunku? Dlaczego centrum miasta umiera? O niezwykle trafną analizę pokusił się na łamach najnowszego, listopadowego miesięcznika „Sądeczanin” Jakub Marcin Bulzak. Ten tekst powinien być obowiązkową lekturą dla byłych i obecnych włodarzy miasta. Dlaczego? Bo w ratowaniu starówki nie wyszli poza słowne deklaracje, szczególnie głośne w okresie wyborczej walki o posady w magistracie.

Starsze pokolenie zapewne pamięta śpiewaną przez Irenę Santor piosenkę „Pójdę na Stare Miasto”. W tekście Edwarda Fiszera były „domy w kolorach”, „radość i spokój” i wezwanie, by „iść i zobaczyć, jak pięknie tu dziś”. A co autor napisałby po wizycie na nowosądeckim Starym Mieście?

Gdy Starówka żyła

Doskonale pamiętam nowosądeckie Stare Miasto z lat 90. XX w., gdyż tam się wychowałem. Pamiętam sobotnie przedpołudnia, gdy Rynek i wszystkie przyległe ulice zaludniały się zakupowiczami. Trudno było przejść wówczas ul. Jagiellońską i wśród masy ludzi nie spotkać kogoś znajomego. Trwała ta swoista „wędrówka ludów” szlakiem od ul. Piotra Skargi (wielobranżowy sklep Zagon), aż po Aleje Wolności (sklepy w tzw. bloku biegonickim), z odnogą w postaci ul. Lwowskiej i „bajpasem” ul. Sobieskiego. Kwitło handlowe życie w pasażach między Rynkiem a ul. Wazów oraz między ul. Jagiellońską a Rynkiem Maślanym, z ważnym przystankiem w Domu Handlowym „Merkury”.

Pamiętam niedzielne spacery tymi samymi trasami, których obowiązkowym punktem było oglądanie gustownie urządzonych wystaw sklepowych, niczym w sklepie Mincla i Wokulskiego przy warszawskim Krakowskim Przedmieściu.

Pamiętam, jak w czasach studenckich, wracając z Krakowa na weekendy, oddawałem się clubbingowi, czyli zaglądałem od knajpy do knajpy (od Guinnessa na Hoffmanowej, przez JazzGot pod Galerią Marii Ritter, Piwnicę pod Ślepowronem, aż po Prowincjonalną w starej lokalizacji przy Kościuszki) wszędzie spotykając jakichś znajomych.

Pamiętam też, jakie wrażenie wywarł na mnie kompletnie opustoszały Rynek 11 września 2001 r., gdy wszyscy, pozamykani w swoich domach, z niedowierzaniem śledzili przed ekranami telewizorów relacje z Nowego Yorku. Nigdy wcześniej w godzinach popołudniowych nie widziałem tak wyludnionego Rynku.

Gdy Starówka umierała

Co ciekawe, już wtedy narzekano, że „Starówka umiera”! Natrafiłem na takie opinie w protokołach zebrań Związku Sądeczan. Zgłaszano wówczas pomysły działań, które miały zachęcić nowosądeczan do częstszego bywania na Starym Mieście. Na plan pierwszy wybijały się imprezy kulturalne. W 2001 r. działacze Związku zorganizowali „Święta na Jagiellońskiej”, czyli trwający od 5 do 21 grudnia jarmark bożonarodzeniowy. Wzdłuż ulicy ustawione były stoiska handlowe ze świątecznym asortymentem oraz punkty gastronomiczne, a na scenie pod pomnikiem Jagiełły występowali lokalni artyści, m.in. „Lachy”, „Dolina Dunajca”, „Skalnik”, „Promyczki Dobra”, „Cudoki Szuroki”.

Ale mimo nieustannie sygnalizowanego zaniepokojenia obumieraniem tej części miasta, zgłaszania, a nawet realizowania różnych pomysłów ściągających ludzi na Rynek, proces postępował.

W porze letniej „magnesem” miały być ogródki gastronomiczne, w zimie, przez kilka lat budowano przed ratuszem lodowisko. Rzeczywiście, frekwencja dopisywała, choć w obu przypadkach część mieszkańców zgłaszała zbliżone obiekcje: nie jest przyjemnością picie piwa wśród zapachu spalin i przy dźwięku samochodowych silników, a wdychanie smogu w czasie jazdy na łyżwach nie należy do najzdrowszych.

Trzymając się metafory „umierania”, regularnie przypominającymi o tym fakcie „klepsydrami” były banery w witrynach opustoszałych lokali z informacją typu: „Do wynajęcia”, „Na sprzedaż”, „Przeniesiony do nowej lokalizacji”. I rzeczywiście, ilość pustostanów wymiernie świadczyła o postępującym procesie. Może mniej zauważalne było opuszczanie lokali mieszkalnych znajdujących się na piętrach, ale uważny obserwator dostrzegał znikanie kwiatów doniczkowych na parapetach, rolety zastępujące firanki, a także zmniejszającą się systematycznie liczbę religijnych dekoracji okien, gdy Rynkiem przechodziła procesja Bożego Ciała.

Temat umierania starówki podnoszony był za każdym razem, gdy z mapy znikał punkt uważany za kultowy. Tak było z eMPiKiem (celowo zapisałem to zgodnie z pierwotnym znaczeniem skrótu, który mało kto już potrafi rozszyfrować: Klub Międzynarodowej Prasy i Książki), restauracją BONA, kolejnymi zamknięciami Imperialu. Ostatnio dość gorąca dyskusja rozgorzała przy okazji zamknięcia Prowincjonalnej. Zauważalna jest tylko jedna prawidłowość: za każdym razem kończy się na debatach, giełdach pomysłów, pojawianiu się samozwańczych zbawicieli, którzy wiedzą, co zrobić, by Stare Miasto odżyło – choć wiedząc, nie mówią… Natomiast proces nieustannie postępuje.

W tych dyskusjach brakuje jednego. Zdiagnozowania powodów, dla których starówka wymiera. Warto je zatem zebrać w jednym miejscu.

Powód 1.: Wyludnienie Starego Miasta

Jak już pisałem wyżej, ze Starego Miasta zniknęli mieszkańcy. Nie jest to oczywiście nowosądecka specyfika, ale ogólny trend. Standard życia w starym budownictwie nie należy do najwyższych. Jego zmiana wiąże się z ogromnymi kosztami, a i tak nie wszystko można zmienić, głównie ze względu na przepisy o ochronie zabytków oraz wiele kwestii architektoniczno-infrastrukturalno-technicznych. Dodatkowo, mieszkając w budynku, do którego nie ma się praw własności (mieszkania komunalne, wynajem), przebudowy pozostają w sferze marzeń. W związku z tym, kto mógł, wyprowadził się ze Starego Miasta. W latach 90. XX w., tylko na jednej ulicy mieszkała nas czwórka z tej samej klasy, plus jeszcze jeden kolega w bloku koło ruin zamku. Obecnie nikt z nas już tam nie mieszka. Jeśli ktoś pozostał, są to zazwyczaj osoby starsze lub niezamożne, które już nie chcą lub nie mogą zmienić miejsca zamieszkania. Ale takie osoby raczej nie należą do grup prowadzących aktywne życie towarzyskie w przestrzeni publicznej.

Jakie są kolejne powody? Cały artykuł Jakuba Marcina Bulzaka można przeczytać w internetowym wydaniu miesięcznika „Sądeczanin”Kliknij TUTAJ 

Już w tym tygodniu, w  tradycyjnym, papierowym wydaniu, periodyk trafi do sprzedaży.

Gdzie można kupić  miesięcznik "Sądeczanin"  

Nowy Sącz:

  • Księgarnia ALFABET, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 5
  • Księgarnia-Antykwariat BESTSELLER, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 1
  • Firma Handlowa DANEK, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 45
  • MUSICBAN, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 15
  • Kiosk wielobranżowy, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 23
  • Spółdzielnia Ogrodnicza Ziemi Sądeckiego, Nowy Sącz, ul. Chopina 10
  • Sklep Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 22
  • ADeeM – Dariusz Migacz, ul. Lwowska 66A, Nowy Sącz
  • Miasteczko Galicyjskie (ratusz) Lwowska 226

Poza miastem:

  • Kamianna: Pasieka Barć Kamianna, Kamianna 17 (gmina Łabowa)
  • Brzezna: Sklep spożywczo-przemysłowy BEATRICZE, Brzezna (gmina Podegrodzie)
  • Łącko: Firma Handlowa PASOŃ, Łącko 214
  • Grybów: SHP SKŁADNICA GRYBÓW, ul, Rynek 1, Grybów
  • Stary Sącz: Kiosk TRAFIKA, ul. Rynek 12, Stary Sącz

Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji:







Dziękujemy za przesłanie błędu