Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
01/12/2021 - 09:40

Padł kolejny rekord wzrostu inflacji. Kto na tym zarabia? Rozmawiamy z ekspertem

Jest drogo i będzie jeszcze drożej. Inflacja w naszym kraju pobiła kolejny rekord i w listopadzie osiągnęła wynik 7,7 procent rok do roku. Co wpływa na wzrost inflacji i kto się na niej bogaci? Ekspert odpowiada na najważniejsze pytania dotyczące tego zjawiska.

O inflacji rozmawiamy z dr Anetą Oleksy-Gębczyk z Instytutu Ekonomicznego Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu.

Od jakiegoś czasu codziennie docierają do nas informacje dotyczące rosnącej inflacji. Zanim jednak porozmawiamy o kwestiach, które najbardziej trapią naszych czytelników, należy zacząć od początku. Czym właściwie jest inflacja?
Inflacja jest to zjawisko ciągłego wzrostu ogólnego poziomu cen w gospodarce, które skutkuje tym, że za nasze pieniądze możemy kupić coraz mniej dóbr. Innymi słowy, inflacja powoduje, że tak zwana siła nabywcza naszych pieniędzy maleje.

Inflacja jest zjawiskiem naturalnym dla rozwiniętej gospodarki pod warunkiem, że państwo ma ją pod kontrolą i udaje się ją utrzymać na poziomie tak zwanego celu inflacyjnego, który w Polsce Narodowy Bank Polski ustalił na poziomie 2,5 procent. Inflacja na poziomie do 5 procent to inflacja pełzająca, określana jako kontrolowalna. Natomiast, jeśli przekroczy ten magiczny próg, zmienia się wtedy w inflację kroczącą i – niestety – zaczyna się wymykać spod kontroli. W Polsce ten próg dawno przekroczyliśmy. Poziom inflacji jest teraz najwyższy od 28 lat.

Co wpływa na inflację?
Przyczyny inflacji mogą być bardzo różne, zarówno związane ze stanem gospodarki, jak polityką prowadzoną w danym kraju. Wśród czynników przyczyniających się do osłabienia siły nabywczej pieniądza można zaliczyć:

  • drukowanie pieniędzy (czyli zwiększanie podaży przez emisję banku centralnego lub kreowanie pieniędzy przez banki komercyjne);
  • wzrost kosztów produkcji wywołany między innymi wzrostem cen surowców kluczowych dla produkcji towarów i świadczenia usług;
  • nagły wzrost popytu na produkty i usługi, za którym nie nadąża ich podaż;
  • zbyt duży napływ kapitału inwestycyjnego lub konsumpcyjnego w stosunku do możliwości gospodarki;
  • nieproporcjonalny wzrost płac w stosunku do wydajności;
  • polityka monetarna oraz budżetowa państwa.

Aktualnie wzrost inflacji w Polsce wynika z postpandemicznego odradzania się gospodarek, szybko rosnącego i trudnego do zaspokojenia popytu na surowce oraz osłon socjalnych w okresach lockdownów, które w swoich założeniach miały złagodzić skutki recesji. Należy jednak podkreślić, że Polska weszła w fazę ożywienia gospodarczego z inflacją wyższą niż większość krajów Unii Europejskiej, co było głównie konsekwencją proinflacyjnej polityki NBP, która miała zagwarantować rządowi wyższe wpływy budżetowe.

Te zmiany boleśnie odczuwamy również w naszym życiu codziennym. Kogo inflacja „zaboli” najbardziej?
W miarę wzrostu inflacji za to samo wynagrodzenie możemy kupić mniej towarów i usług, czyli po prostu biedniejemy. Niestety w Polsce za szybkim wzrostem inflacji nie nadążają płace pracowników. I tu jest problem. Dotychczasowy dochód nie wystarcza na konsumpcję towarów i usług na tym samym poziomie.

Dotyka to przede wszystkim najmniej zarabiającą część społeczeństwa, która za te same pieniądze nie jest w stanie wyżyć i zwyczajnie ubożeje. Wzrost inflacji boleśnie odbija się także na stopie życiowej wielu przedstawicieli klasy średniej. Ponadto dla osób posiadających oszczędności oznacza to szybkie topnienie odłożonych pieniędzy. Reakcją na ten fakt jest lokowanie zgromadzonych środków w dobrach, które nie tracą szybko na wartości. Oznacza to popyt znacznie przekraczający podaż, co może odbić się na życiu codziennym milionów ludzi.

Czy inflacja na takim poziomie może być dla kogoś korzystna? Kto „zarabia” na inflacji?
Oczywiście, są tacy, którzy na zjawisku inflacji zyskują. W pierwszej kolejności to dłużnicy, którzy dzięki większej inflacji w przyszłości będą musieli realnie spłacić mniej. Nominalnie zapłacą tą samą kwotę, jednak z powodu mniejszej siły nabywczej, pieniądze którymi płacą po zwiększonej inflacji, są realnie mniej warte.

Większa inflacja jest również korzystna w krótkim okresie dla rządu, przede wszystkim ze względu na zwiększone wpływy z VAT-u, które są podstawą państwowego budżetu. Wyższe ceny towarów oznaczają wyższą podstawę VAT-u, dzięki czemu do kasy państwa wpływa więcej pieniędzy. Jednocześnie wyliczanie waloryzacji emerytur odbywa się dopiero w kolejnym roku budżetowym, zatem do tego czasu Ministerstwo Finansów ma wyższe wpływy z tytułu VAT, a wydatki ustalone na zeszłorocznym, niższym poziomie. Rząd korzysta na inflacji również w kontekście długu publicznego, którego realna wartość spada. Nominalny poziom PKB rośnie, więc maleje relacja dług/PKB.

Podkreślić należy, że te korzyści są krótkoterminowe - państwo przecież, tak jak i obywatele, także płaci za usługi i towary, więc będziemy mogli kupić mniej dóbr i usług publicznych. Z gospodarczego punktu widzenia najkorzystniejsza jest niska inflacja – na poziomie 2,5 procent (z możliwym odchyleniem o 1 punkt procentowy w dowolną ze stron) – na podstawie której można przewidzieć zmiany cen i tworzyć długoterminowe plany gospodarcze. Ma ona zapewniać opłacalność inwestycji oraz wzrost zarobków i płac wynikający z większej produktywności gospodarki, przy jednoczesnym utrzymaniu zdrowej siły nabywczej pieniądza.

Czy tylko w naszym kraju inflacja spędza ludziom sen z powiek? Jak wygląda sytuacja na świecie?
Rosnące ceny to problem niemal całego świata. Wygląda na to, że inflacja wyraźnie już przyćmiła pandemię jako główny czynnik ryzyka dla globalnych rynków. W USA inflacja konsumencka doszła we wrześniu do 5,4 procent rok do roku. To najwyższy poziom od 2008 roku. W Unii Europejskiej w październiku inflacja wyniosła średnio 4,4 procent. Niestety w Polsce, w porównaniu do innych krajów, problem ten jest stosunkowo duży. Wśród krajów Unii Europejskiej Polska zajmowała czwarte miejsce pod względem wysokości wskaźnika inflacji. Wskaźnik inflacji w listopadzie wzrósł do 7,7 procent rok do roku.

Jakie są prognozy na przyszłość? Będzie lepiej czy mamy przygotować się na jeszcze gorsze czasy?
Moim zdaniem, nie ma co liczyć, że w kolejnych miesiącach inflacja wyhamuje. Zaburzenia w łańcuchach dostaw wywołane pandemią wciąż dają o sobie znać. Rosnące koszty paliw (ropa jest droższa o 70 procent niż rok temu), wzrastające koszty produkcji (związane z wyższymi cenami surowców i materiałów oraz rosnącymi kosztami pracy, a także rozwiązaniami proponowanymi przez Polski Ład) mocno podsycają inflację. Poza tym rząd zapowiada, że będzie walczył z inflacją między innymi za pomocą bonów energetycznych, czyli da ludziom kolejne pieniądze co będzie swoistym dolewaniem oliwy do ognia.

Dodatkowym problemem jest to, że w gospodarce zaczyna się uruchamiać tak zwana spirala inflacyjna, która objawia się tym, że wzrost cen na rynku powoduje spadek siły nabywczej pieniądza i wzmaga żądania pracowników w kierunku podwyżek płac, utrzymujących ich realne zarobki na niezmienionym poziomie. Podwyżki te z kolei prowadzą do dalszego wzrostu cen towarów i usług (wzrost kosztów czynników wytwórczych) i podwyższenia cen towarów i usług, co znowu prowadzi do spadku siły nabywczej pieniądza. Ma to charakter samospełniającej się przepowiedni – ludzie spodziewają się wzrostu cen, zatem masowo żądają większych zarobków, a spełnienie tych postulatów w takiej skali wymusza na przedsiębiorstwach bardziej restrykcyjną strategię cenową.

Zdaniem analityków dopiero przyszły rok ma przynieść uspokojenie sytuacji. Według OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – przyp. red.), inflacja w dwudziestu najbardziej rozwiniętych krajach wyniesie w 2022 roku 3,5 procent. Z kolei MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy – przyp. red.) uważa, że średnia inflacja na świecie spadnie w przyszłym roku do 3,8 procent z tegorocznych 4,3 procent.

Rozmawiała Sylwia Siwulska. (wykres: Eurostat, fot. JM)







Dziękujemy za przesłanie błędu