Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
08/05/2022 - 10:40

Nie uwierzycie, że od tego ludzie w sklepach dostają depresji

Według najnowszego badania, w czasie pandemii pogorszyło się zdrowie psychiczne prawie 40 proc. Polaków. Blisko połowa z nich uważa, że najbardziej wpłynął na to wzrost cen w sklepach. I tyle samo osób deklaruje, że głównym objawem osłabienia jest stres. Komentujący wyniki eksperci widzą w tym spore zagrożenie dla gospodarki. Przewidują, że wkrótce nastroje konsumenckie będą jeszcze gorsze niż na początku pandemii, a to wpłynie na ograniczenie konsumpcji dóbr i usług.

Od momentu wybuchu pandemii w naszym kraju pogorszyło się zdrowie psychiczne aż 38,5 proc. dorosłych Polaków. 51 proc.  rodaków uważa, że ich ten problem nie dotyczy. Natomiast 10,5 proc. ankietowanych nie potrafi tego ocenić. Tak wynika z najnowszego badania, zrealizowanego przez Uce Research na zlecenie platformy ePsycholodzy.pl.

– Blisko 40 proc.  to już bardzo wysoki odsetek, który bezpośrednio przekłada się na nastroje konsumenckie. Wkrótce mogą być one zdecydowanie gorsze niż dwa lata temu, gdy wybuchła pandemia, ze względu na wojnę toczącą się w Ukrainie. Mimo że chroni nas NATO, wielu Polaków realnie boi się, że to samo mogłoby zdarzyć się u nas. Życie w ciągłym poczuciu zagrożenia i niepewności co do dalszego rozwoju tego konfliktu może wpłynąć na ograniczenie konsumpcji dóbr i usług w Polsce. I to odczuje cała gospodarka – komentuje ekonomista Marek Zuber.

Czyta jteż Siedmiu na dziesięciu zatrudnionych zagrożonych. Idą zmiany na rynku pracy 

Warto też dodać, że o osłabieniu zdrowia psychicznego najczęściej informują osoby w wieku 23-35 lat. Tak deklaruje prawie połowa z nich (44,5 proc.). Głównie dotyczy to rodaków zarabiających poniżej 1000 zł na rękę (44,6%), z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym (50 proc.). Przeważnie są to mieszkańcy miast liczących ponad 500 tys. ludności (43,3 proc.).

– Te wyniki wcale mnie nie dziwią. Ludzie będący na dorobku, w tym młodzi rodzice, obarczeni drożejącymi hipotecznymi kredytami są przerażeni rosnącymi kosztami życia, co oczywiście widać zwłaszcza w dużych miastach. W ciągu dwóch ostatnich lat niektórzy z nich stracili pracę lub firmę bądź też musieli się przebranżowić. Z kolei ci, którzy zarabiają mniej niż 1000 zł miesięcznie, sami nie są w stanie związać końca z końcem – podkreśla Zuber.

Blisko połowa Polaków, których zdrowie psychiczne pogorszyło się, twierdzi, że spowodował to wzrost cen – 48,8 proc.. Jak komentuje dr Maria Andrzej Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, inflacja najmocniej niepokoi ludzi, bo nie mają na nią wpływu. Jednak zamiast wpadać w panikę z powodu drożyzny, konsumenci powinni uważnie analizować ceny w sklepach. Z obserwacji eksperta wynika, że tańsza żywność mocniej drożeje niż „wysokopółkowe” towary, a przykładem tego może być masło. Dr Faliński przewiduje również, że z czasem mogą wręcz tanieć niektóre artykuły, gdyż chwilowo spada na nie popyt. Wówczas ceny spadają i konsumenci zaczynają rozumieć, że warto kupić coś, co jest lepsze i niewiele droższe od zwykłych produktów, które mocno zdrożały. Powyższe dotyczy szeregu towarów importowanych, np. owoców morza i niektórych cytrusów. Na tej zasadzie wzrosła zapewne sprzedaż produktów BIO.

– Polacy poważnie obawiają się, że wkrótce nie będzie ich stać na to, do czego byli przyzwyczajeni. Niektórzy, m.in. emeryci i renciści, obawiają się, że nie starczy im pieniędzy na chleb i leki. Z kolei dla zamożniejszych rodaków wzrost cen oznacza utratę wartości gotówki. Wszystkich, bez względu na status materialny, dotyka postępująca drożyzna – mówi Michał Pajdak, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl.

Cxytaj też Od tych wyliczeń można dostać zawału. Wzrost rat kredytów o ponad 100 procent!

Wyniki badania pokazują, że w porównaniu do inflacji mniej rujnujące dla kondycji psychicznej Polaków są obawy o to, że zachorują ich bliscy (35,3 proc.) bądź oni sami (33,5 proc.). Fakt, że w czasie pandemii ludzi mniej stresują kwestie zdrowotne niż ekonomiczne, dobitnie pokazuje spadek nastrojów konsumenckich, co podkreśla Marek Zuber. I dodaje, że większość rodaków nie widzi wyjścia z tej sytuacji, bo nie może zapewnić sobie dodatkowych dochodów. Na tle Europy jesteśmy jednym z najdłużej i najciężej pracujących narodów. Trudno jest pracować jeszcze więcej. Zdaniem eksperta, najlepsze, co mogą teraz robić konsumenci, to zachowywać spokój. Warto wiedzieć o tym, że wykupywanie na zapas produktów po promocji, które jest widoczne np. w niektórych sklepach dyskontowych, finalnie podnosi ceny. I w ten sposób każdy niespokojny klient zwiększa inflację. 

Czytaj też Oszuści wymyślili nowy przekręt. Okradają ludzi „na pocztową paczkę"

 – Konsumenci powinni podnosić swoją znajomość rynku i wedle niej zacząć układać listy zakupów, tj. w oparciu o własne obserwacje. Warto uważnie przeglądać oferty sklepów, ale także targowisk i bazarów, gdzie negocjowanie cen tradycyjnie jest częścią handlu. Kupowanie produktów na zapas – poza nielicznymi wyjątkami – nie jest rozsądnym wyjściem z sytuacji. Rosnąca inflacja potrwa jeszcze co najmniej dwa lata, jeśli nic nowego i złego nas nie zaskoczy. Myślę, że ten czas zmieni strukturę popytu w Polsce – przewiduje dr Faliński. Czytaj też

Z badania też wynika, że najczęstszym objawem pogorszenia się zdrowia psychicznego Polaków jest stres – 48 proc. Ekspert z platformy ePsycholodzy.pl zaznacza, że każda istotna zmiana w zachowaniach konsumenckich, w tym m.in. stylu odżywiania, powoduje ww. reakcję. Skutki tego z wielu powodów mogą być niebezpieczne zarówno dla poszczególnych osób, firm, jak i całej gospodarki. Żyjącemu w ciągłym stresie człowiekowi trudniej jest logicznie myśleć. W pracy jest mniej efektywny i może popełniać błędy. Z kolei jako konsument wykupuje produkty na zapas i wywołuje panikę wśród innych klientów.

– Biorąc pod uwagę cały okres pandemii, ten rok jest najtrudniejszy dla konsumentów, bo nałożyło się na siebie wiele kwestii. Największy stres może wywoływać w społeczeństwie niepewność, do jakiej granicy może dojść inflacja, a także co i w jakim stopniu zdrożeje. Trudno jest prognozować w sytuacji takiej zmienności czynników, ale – moim zdaniem – nie można wykluczyć tego, że inflacja mocno przekroczy 12. procW drugim półroczu powinna wyhamować. Wyraźna poprawa nastąpi w przyszłym roku. Najwięcej w tym względzie zależy od postawy NBP, który na szczęście skończył już politykę osłabiania złotego. Nasza waluta powinna się umocnić. Wtedy będzie lepiej – podsumowuje Marek Zuber.([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu