Klęczany/Marcinkowice: Błoto z kopalni może być śmiercionośne? A wystarczy wymyć koła...
Zobacz też: Wielki falstart czy wielka mistyfikacja? Chełmiec nie będzie miastem od 2018 roku?
- Ja od 14 lat jestem kierowcą zawodowym i jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Od Klęczan do Marcinkowic wszystko jest w błocie: cała jezdnia, przystanki autobusowe a nawet elewacje domów. Człowiek się tu czuje za kółkiem jak na bobsleju, jedzie się z duszą na ramieniu. Żeby takiej bogatej kopalni nie było stać na myjkę do kół? Przecież taka myjka to nie więcej niż sto tysięcy kosztuje – grzmi tamtejszy mieszkaniec, który nie przedstawia się jednak, bo jak twierdzo: nie chce z gminą zadzierać. Co ma gmina do kopalni? Samorząd jest właścicielem większości udziałów przedsiębiorstwa.
Gdy podobne skargi trafiły do Sądeczanin.ino w 2015 roku (pisaliśmy o nich w publikacji Klęczany: Samochody z kopalni brudzą i niszczą drogę prezes KSS „Klęczany” Artur Pietrzak twardo ripostował: - (…) zapewniam, że myjka jest u nas w stałym użyciu. Droga jest myta gruntownie przynajmniej raz dziennie.
Jak to się ma do alarmu Czytelnika? Zadzwoniliśmy do sołtysa z Klęczan.
Stanisław Kantor nie owija w bawełnę. - To nic nowego! Ta wojna trwa już od wielu, wielu lat. Co się wojnę nagłośni, to się wojna kończy i rzeczywiście auta myją. Co temat przycichnie zaczyna się wszystko od nowa. Oni tam rzeczywiście mają myjki i to ze trzy: stacjonarne i przenośne. Tyle, że jedni ich używają, inni nie. A jak to wygląda na co dzień? Niech pani sobie stanie przy wjeździe na kopalnię jak popada i już nie będzie miała pani żadnych wątpliwości.
- Ja mam bardzo dużo telefonów w tej sprawie. Dzwonią do mnie ludzie i pytają: co się dzieje? Bo wyobraża sobie pani jak po takim błocie się jeździ – zaznacza sołtys. Podkreśla, że i policja swego czasu interesowała się sprawą, ale efekty tych interwencji były wyjątkowo krótkotrwałe…
Miejscowi wspominają, że kiedyś przed wyjazdem z kopalni był nawet szlauch, ale zaraz zrobiła się kolejna wojna, bo jak szlauch poszedł w ruchu, to woda z całym błotem z aut schodziła na podwórka nieruchomości przy torach, na dole.
Z zarządem kopalni nie udało nam się skontaktować telefonicznie, czekamy na komentarz emailowy. Jednocześnie poprosiliśmy o interwencję wójta Bernarda Stawiarskiego i przewodniczącego rady Józefa Zygmunta. Pierwszy nie krył zaskoczenia: - Oni auta i drogę myją – twierdził zdecydowanie. Zygmunt był mniej rygorystyczny i zapewnił, że sprawę wyjaśni a jak trzeba, to i zainterweniuje. Żaden z naszych rozmówców nie był jednak zaskoczony, że takie skargi są.
ES [email protected] Fot.: Czytelnik