Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 26 czerwca. Imieniny: Jana, Pauliny, Rudolfiny
08/01/2014 - 12:00

Biedronka złamała Pyzika: Pracujemy w niedzielę, bo musimy

Józef Pyzik, sądecki przedsiębiorca, który walczył o zakaz handlu w niedzielę w końcu się złamał i sam postanowił handlować w ten dzień. - Otworzyli mi obok Biedronkę, nie miałem wyboru. Zdecydowały względy ekonomiczne – tłumaczy.
Burzę wśród naszych Czytelników wywołała ta publikacja Sądeczanina: „Zakaz handlu w niedzielę? Sukces Pyzika: 115 tysięcy podpisów już w Sejmie”. Napisaliśmy, że Józef Pyzik, sądecki przedsiębiorca, prezes Kongregacji Kupieckiej w Nowym Sączu oraz członek Inicjatywy Ustawodawczej „Wolna Niedziela” organizował latem ubiegłego roku na Sądecczyźnie akcję zbiórki podpisów za zakazem handlu w niedzielę i zarzekał się, że on tego dnia swoich sklepów otwierać nie zamierza.
Część internautów słusznie zauważyła, że mimo to przedsiębiorca handluje w niedzielę, a właściwie handlują jego pracownicy. „Cóż za hipokryzja” napisał jeden z komentatorów.
Józef Pyzik wyjaśnia, że nikogo nie oszukał i tłumaczy, że w ciągu ostatnich tygodni wiele się zmieniło.
- To prawda, w jednym ze sklepów wprowadziłem pracę w niedzielę, to jest w sklepie w Chełmcu. Decyzja została podjęta w grudniu i była spowodowana tylko i wyłącznie otwarciem kilka tygodni temu pobliskiego sklepu Biedronka na osiedlu Helena. Gdybym tego nie zrobił, nie byłbym w stanie zatrzymać spadku obrotów i tym samym otwartemu wiosną ubiegłego roku sklepowi groziłaby plajta. Nadal jestem za wprowadzeniem takiego zakazu – tłumaczy nam Pyzik, który ma w Nowym Sączu jeszcze kilka sklepów. – Nie ukrywam, że podobny los może spotkać inne placówki. Obawiam się m.in o los sklepu na ulicy Lwowskiej, czyli ulicy znajdującej się w pobliżu nowootwartej galerii handlowej Trzy Korony. W ostatnich latach musiałem zamknąć już trzy sklepy: dwa na Batorego, jeden na Lwowskiej – wyjaśnia sądecki biznesmen.
Jego zdaniem wszystkiemu jest winien masowy napływ do Nowego Sącza dużych sieci handlowych z zagranicznym kapitałem. – To wykańcza miejscowych przedsiębiorców. Do otwarcia sklepu przy ulicy Krakowskiej także w niedzielę zostałem zmuszony względami ekonomicznymi. Od czerwca do grudnia w niedzielę w tym sklepie nie pracowaliśmy. W pozostałych placówkach jeszcze nie pracujemy, chyba, że zostaniemy zmuszeni przez rynek – dodaje.

                                                                        ***
W naszym kraju od 2007 roku udział małych kupców w handlu spadł z 46 proc. do 39 proc., w tym samym czasie udział dyskontów podwoił się i wyniósł 15 proc. Od stycznia ub. r. z rynku zniknęło 2800 małych sklepów spożywczych i 1700 salonów odzieżowych.
Zdaniem ekspertów cytowany przez " Gazetę Prawną" samorządy nie chronią małych sklepów, pozwalając obiektom wielkopowierzchniowym rozrastać się w nawet w centrach miast. Galerie handlowe powstają nawet miastach wielkości 20-30 tysięcy mieszkańców. Niewiele miast stosuje obniżenie podatku od nieruchomości dla drobnych przedsiębiorców. Część fachowców uważa jednak, że małe sklepy same są sobie winne, oferując zbyt wąski asortyment produktów, nie pozwalając na płatności kartą lub realizując je powyżej pewnego limitu, zazwyczaj 10 czy 20 zł. Według analityków, tylko jeden rodzaj małych sklepów kwitnie w czasach morderczego klinczu z marketami. Są to osiedlowe punkty sprzedaży alkoholu.

BOS
Fot: BOS, arch, UG
 






Dziękujemy za przesłanie błędu