Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 9 maja. Imieniny: Grzegorza, Karoliny, Karola
13/05/2023 - 15:30

Szczawnica pana Szalaya

Jak Pie­ni­ny, ich oko­li­ca i cała zie­mia są­dec­ka jest bar­dzo moc­no zwią­za­na z pol­ską hi­sto­rią – wspo­mi­nał już o niej Jan Dłu­gosz.

fragment rozdziału Szczawnica pana Szalaya
Gdy wkra­czam do Szczaw­ni­cy od stro­ny Kro­ścien­ka, naj­pierw wita mnie Ko­tuń­ka, ogrom­na ska­ła po­śród du­naj­co­wych nur­tów, a po­tem po obu stro­nach uli­cy po­ja­wia­ją się ma­lo­wa­ne go­dła na do­mach w Dol­nej Szczaw­ni­cy. Ma­lo­wał je przed laty stu i pięć­dzie­się­ciu sam Jó­zef Sza­lay, słusz­nie na­zy­wa­ny oj­cem szczaw­nic­kie­go uzdro­wi­ska. Jest to jed­no z naj­sław­niej­szych i naj­bar­dziej po­pu­lar­nych uzdro­wisk pol­skich. Po­ło­że­nie ma wy­jąt­ko­we: obok Pie­nin i nie­zwy­kłej uro­dy prze­ło­mu Du­naj­ca, u stóp Ma­łych Pie­nin z uro­dzi­wy­mi gór­ski­mi ha­la­mi i le­si­stych zbo­czy Be­ski­du Są­dec­kie­go. Leży w ła­god­nym kli­ma­cie pod­gór­skim. Jak Pie­ni­ny, ich oko­li­ca i cała zie­mia są­dec­ka jest bar­dzo moc­no zwią­za­na z pol­ską hi­sto­rią – wspo­mi­nał już o niej Jan Dłu­gosz.

O roz­wo­ju Szczaw­ni­cy zde­cy­do­wa­ła obec­ność wód mi­ne­ral­nych, zwa­nych szcza­wa­mi, od któ­rych po­szła na­zwa miej­sco­wo­ści. Szczaw­nic­kie zdro­je zna­ne były od bar­dzo daw­na, a pierw­si ku­ra­cju­sze przy­jeż­dża­li tu­taj od po­cząt­ków XIX wie­ku. W 1828 roku wła­ści­cie­la­mi zdro­jo­wi­ska zo­sta­li Jó­ze­fi­na i Ste­fan Sza­lay­owie, po­cho­dzą­cy z zie­miań­skiej ro­dzi­ny z Wę­gier. Wznie­śli oni pierw­sze znacz­niej­sze bu­dyn­ki i upo­rząd­ko­wa­li źró­dła, na­zy­wa­jąc je swo­imi imio­na­mi, te naj­star­sze, w cen­trum uzdro­wi­ska, no­szą je do dzi­siaj. Praw­dzi­wy roz­wój ku­ror­tu za­czął się w 1838 roku za spra­wą ich syna Jó­ze­fa Ste­fa­na Sza­laya, któ­ry nadał szlif temu miej­scu, jego przy­ja­ciel, po­wszech­nie zna­ny kra­kow­ski le­karz dr Jó­zef Dietl, go­rą­co za­chę­cał swo­ich pa­cjen­tów do od­wie­dzin uzdro­wi­ska, któ­re na­zy­wał „kró­lo­wą wód pol­skich”. I tak Szczaw­ni­ca ry­chło zo­sta­ła zbor­nym punk­tem dla pol­skich go­ści spod wszyst­kich trzech za­bo­rów.

zabytkowa willa Marta

Czym wła­ści­wie była Szczaw­ni­ca z wie­ku dzie­więt­na­ste­go? Była bar­dziej sa­lo­nem niż uzdro­wi­skiem. Szcza­wy szczaw­nic­kie były pre­tek­stem do przy­jaz­du. Opi­sy­wał to wszyst­ko ze szcze­gó­ła­mi po­wszech­nie zna­ny sta­ry plot­karz Fer­dy­nand Ho­esick, któ­ry tak uwiel­biał wszyst­kie „bady” i ich go­ści, iż zo­stał bo­ha­te­rem uszczy­pli­we­go, wiel­ce dow­cip­ne­go wier­szy­ka Boya o panu Esi­ku z Osten­dy. Zjeż­dża­no tu­taj na lato, tro­chę tyl­ko dla ku­ra­cji, głów­nie dla przy­jem­ne­go to­wa­rzy­stwa. Przy­jeż­dża­ło też wie­le ma­tek z cór­ka­mi na wy­da­niu oraz mło­dzież do tań­ca, wśród któ­rej nie bra­kło i sta­tecz­nych epu­ze­rów, pra­gną­cych wejść w związ­ki mał­żeń­skie. Ba! szczaw­nic­ki, ga­li­cyj­ski bad za­szczy­ca­li swą obec­no­ścią Po­toc­cy, Ra­dzi­wił­ło­wie, Sa­pie­ho­wie i Tar­now­scy. Au­tor po­pu­lar­ne­go prze­wod­ni­ka po Ta­trach, pro­jek­tu­ją­cy w Szczaw­ni­cy mu­ro­wa­ny ko­ściół pa­ra­fial­ny, Wa­le­ry Eliasz Ra­dzi­kow­ski, moc­no na­rze­kał na krę­pu­ją­cą ety­kie­tę i ce­re­mo­nia­ły, z któ­rych zre­zy­gno­wać prze­cie było nie spo­sób, je­że­li nie chcia­ło się na­ra­zić na ob­mo­wę. (...)

Lechosław Herz, Wardęga. Opowieści z pobocza drogi, wydawnictwo Iskry







Dziękujemy za przesłanie błędu