Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
24/10/2022 - 16:10

Nie bądźmy ludźmi dramatów i łez, tylko ludźmi otwartości i zwycięstwa

S. MICHAELA RAK – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, założycielka i dyrektor Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie. Nazywana jest przyjaciółką chorych i ubogich. Odznaczona m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Małgorzata Terlikowska: Tu zawsze jest taki kołowrotek?

S. Michaela Rak: Zawsze jest kołowrotek. Jesteśmy domem otwartym, a w domu otwartym każdy się spotka, każdy się naje, każdy się napije, każdy się przytuli, każdy się uśmiechnie, każdy doświadczy łez i ich otarcia, i wyjdzie umocniony.

Często mówisz o sobie, że jesteś jędzą. Na własne uszy słyszałam to kilka razy.

Tak, to prawda, bo ja jestem bardzo wymagająca. Jestem perfekcjonistką, choleryczką, a przede wszystkim jestem całkowicie oddana tym, dla których istnieje ten dom, dla których zatrudniam fachowców, dla których tworzę tę codzienność. Ja po prostu chcę tych ludzi uszczęśliwić.

Dla chorych zrobisz wszystko?

Chcesz – dla ciebie zrobię wszystko. Ja się nie wstydzę. Nigdy nie biorę pod uwagę, że jestem na stanowisku, że jestem dyrektorem. Jestem siostrą, jestem matką, jestem kimś bliskim. Stanowisko nie służy do wywyższania, tylko jest podstawą służby. Kiedy widzę łzy moich pacjentów, robię wszystko, żeby ich nie było, żeby nie było cierpienia. Nie raz stawałam wobec sytuacji dramatycznych. Pamiętam, kiedy był rok 2011, trwał remont hospicjum, pochłaniały mnie sprawy prawno-administracyjne, firmy budowlane i… długi. Miałam już podpisane umowy, trzeba było zapłacić za pracę, a ja nie miałam z czego. Przyjechał tutaj do Wilna pewien przedsiębiorca, nie zdradzę jego nazwiska, spotkaliśmy się i rozmawialiśmy na wiele tematów. On opowiadał, że znał naszą siostrę ze wspólnoty, siostrę Helenę, i jest mu ciężko, że jej już tutaj nie ma, ale czuje, że ona mu z nieba pomaga. W pewnym momencie ten pan na mnie spojrzał i spytał: „Siostro, a czemu ty jesteś taka smutna?”. Ja, jako ta czarno-biała zakonnica, wprost odpowiedziałam: „Proszę pana, bo ja mam naprawdę ogromne problemy”. Powiedziałam, jakie mam długi, że nie mam skąd wziąć tych pieniędzy. Pożaliłam się, że wysyłałam wiele próśb do różnych milionerów i cisza, nikt nie odpowiedział na moje wołanie. On siedział, pokiwał głową, a przy wyjściu, kiedy się żegnaliśmy, powiedział: „Siostro, uśmiechnij się. Jutro wrócę, będziesz miała”. Okazało się, że on mi przelał sumę dwukrotnie większą niż tę, o której wspomniałam. W ten sposób udało się zabezpieczyć środki na kolejne etapy remontu. Człowiek, który tylko popatrzył, doświadczył prawdy, doświadczył szczerości, niemocy i się otworzył. To jest pełnia człowieczeństwa. Ten mężczyzna usłyszał głos konkretnego chorego człowieka, którego nawet wtedy nie widział, a któremu trzeba było pomóc i dla tego człowieka przygotować hospicjum. Bardzo cierpię, że jest wielu ludzi, którzy mają mnóstwo pieniędzy i nie chcą się nimi dzielić, tylko wydają je na własne potrzeby. Oni żyją tak, jakby byli na nieustających wakacjach…

Aż przyjdzie koniec…

A wtedy człowiek zadaje sobie pytania: „Ale zaraz, co ja w życiu zrobiłem, co osiągnąłem, czym się zadowalałem? Ilu ludzi przeze mnie ucierpiało, płakało i jeszcze płacze i cierpi?”. To są prawdziwe dramaty. Dlatego mówię – nie bądźmy ludźmi dramatów i łez, tylko ludźmi otwartości i zwycięstwa.

*Fragment pochodzi z książki „Mężczyźni mojego życia. O miłości, miłosierdziu i dobrym pomaganiu” autorstwa s. Michaeli Rak i Małgorzaty Terlikowskiej, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit, maj 2022

https://www.esprit.com.pl/869/Mezczyzni-mojego-zycia.html







Dziękujemy za przesłanie błędu