Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
19/04/2018 - 17:10

Wszyscy mówili do niego Heniu. Nie ma go z nami już od roku

To już rok bez naszego Henia, a wciąż nie możemy pogodzić się z myślą, że nie siądzie przy biurku w redakcyjnym pokoju, gdzie razem pracowaliśmy, ale też dużo rozmawialiśmy. Te nasze rozmowy zabarwione humorem, sarkazmem i wybuchami śmiechu bardzo lubiliśmy i ciągle nam się wydaje że zaraz wejdzie. Dziś, w stałej porze porannego kolegium redakcyjnego, byliśmy na jego grobie…

Pierwsza rocznica śmierci Henryka Szewczyka

Heńka od zawsze znał Jerzy Bochyński, prezes Fundacji Sądeckiej, wydawcy portalu i miesięcznika Sądeczanin.

Znałem go naprawdę długo i zawsze mnie to zastanawiało dlaczego wszyscy mówili do niego nie Henryk, a Heniu. Niezależnie od tego czy miał lat dziesięć dwadzieścia czy  ponad pięćdziesiąt. Nawet na pogrzebie, nad grobem, każdy mówił o nim Heniu. Zadawałem sobie pytanie skąd to zdrobnienie, bo był raczej człowiekiem, który nie wdawał się w awantury, raczej spolegliwym, choć oczywiście miał swoje zdanie i umiał go bronić. Ale nigdy nie robił tego w jakiś sposób awanturniczy, raczej starał się używać argumentów. To go właśnie charakteryzowało.

Znaliśmy się od najmłodszych lat. Heniu przyjeżdżał do rodziny w Niskowej. A ponieważ ja mieszkałem w sąsiednich Biczycach, to nasze domy nie były w tak dużej odległości. Potem była szkoła średnia, studia.. to on mnie namówił, żebym tak jak on, studiował nauki polityczne.

Był bardzo skrupulatny. Jeśli się do czegoś przykładał, to drążył to końca. Nie odpuszczał, dopóki nie osiągnął swojego zakładanego celu. Był przy tym bardzo słowny. Jeżeli się do czegoś zobowiązał, to choćby nie wiem co się działo, zawsze to zrobił.

Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Tak było w szkole średniej i  w czasie studiów, kiedy  razem mieszkaliśmy w akademiku. Nigdy nie bałem się powierzyć mu jakiejś bardzo poważnej sprawy. Miałem do niego ogromne zaufanie.  

Miał specyficzne poczucie humoru. Był sarkastyczny. To wynikało zapewne z jego osobistych zalet, ale także z tego, że był oczytany i szybko potrafił dopasować jakiś cytat czy jakąś postać do tego, co się akurat działo, do jakiejś sytuacji, czy do oceny cudzych poczynań.

On był w ogóle krytyczny wobec ludzi i żadna wada nie umknęła jego czujnemu oku, choć jego okulary miały 4,5 dioptrii. Heniu śmiał się z nas w akademiku, że to my na starość będziemy nosić okulary, bo on ma taką wadę, która w jesieni życia  zamienia się w sokoli wzrok. Nie doczekał się tego, niestety.

Czy imieniem Henryka Szewczyka powinniśmy uczcić jakiejś miejsce w Nowym Sączu? Byłoby mi miło, gdyby tak się stało. Gdybym przechodził ulicą czy obok skweru… na pewno przypominałoby to wiele chwil, które razem spędziliśmy. Nie tylko tych miłych, bo nie zawsze tak było, że się ze sobą zgadzaliśmy.

Były między nami różnice w sposobie realizacji niektórych działań, czy w sposobie oceny ludzi, czy doboru ludzi. Nie było tak, że zawsze się ze sobą zgadzaliśmy, że zawsze było wszystko pięknie i ładnie. Ale zawsze znajdowało się jakieś tam rozwiązanie. Każdy musiał trochę ustąpić i zawsze jakoś tam dogadaliśmy się.  

Zazdrościliśmy Heniowi, że grał na organkach. Robił to naprawdę dobrze. Zawsze brylował na wszystkich ogniskach.  Henio zawsze się popisywał. To wzbudzało naszą zazdrość, bo dziewczyny zawsze były w niego wpatrzone... 







Dziękujemy za przesłanie błędu