WSB-NLU: Konflikt z wykładowcami odbija się na studentach
- Obrońcie się jak najszybciej, póki jeszcze możecie, bo po wakacjach może już być po wszystkim, szkoła pada – ostrzegają swoich studentów wykładowcy Wyższej Szkoły Biznesu- NLU w Nowym Sączu. Właściciele są oburzeni: - Podburzają studentów bo dbają tylko o swój interes - komentuje wicekanclerz uczelni.

- To nie takie proste, bo są zajęcia w harmonogramie, które były zaplanowane na ten semestr a bez ich zakończenia nie można go zaliczyć. Zaraz zacznie się sesja i nie mamy pojęcia czy w ogóle się one odbędą. Nie wyobrażam sobie, że można cały program ćwiczeń z psychologii biznesu zrealizować już w czasie egzaminu. W podobnej sytuacji jest ok. 300 osób a uczelnia nawet nie kwapi się, żeby wyjaśnić sytuację, w ogóle ciężko tu uzyskać jakąś informację – opowiada nam jeden z studentów zarządzania i dodaje, że na uczelni sytuacja od dłuższego czasu jest bardzo niepokojąca.
- Tym bardziej, że wielu wykładowców w przypływie szczerości straszy nas, żebyśmy do obrony przystępowali jak najwcześniej bo, jak powiedział jeden z nich ”po wakacjach możemy już nie mieć takiej okazji bo uczelnia padnie”. Postanowiliśmy razem z kolegami nagłośnić to w mediach, bo nie chcemy, żeby lata studiów i rycia po nocach poszły teraz na marne. Naprawdę boimy się, że właściciele zwiną interes a my zostaniemy bez egzaminów i dyplomów.
Dotarliśmy do kilku innych studentów i dwóch wykładowców, którzy także obawiaj się o losy niegdyś jednej z najbardziej prestiżowych prywatnych uczelni w kraju.
- Ministerstwo przelało jesienią pieniądze na nasze stypendia. Przez dłuższy czas nie było wiadomo gdzie one są i czy studenci je dostaną. Po interwencjach i niemałych perturbacjach udało się doprowadzić do tego, że stypendia przelano na studenckie konta, ale stało się to dopiero tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Słyszałem, że wielu z nich musiało pożyczać pieniądze, bo byli przekonani że przelewy przyjdą terminowo. Co się działo z tymi pieniędzmi przez te kilka miesięcy? Nie ma pewności czy właściciele uczelni nimi nie dysponowali – snuje przypuszczenia jeden z nich.
Nowa wicekanclerz WSB - NLU, Beata Stępień jest oburzona tymi sugestiami, ale przyznaje, że do opóźnień z wypłatami stypendiów doszło, choć nie z jej winy.

– Studenci dostali je 10 grudnia tylko dlatego, że wcześniej nie było podpisanych umów, a przecież są i takie uczelnie, które mają problemy z ich wypłatą.
Tłumaczy też, że zajęcia z psychologii zarządzania rzeczywiście się nie odbywały. – Po prostu wykładowca się rozchorował, to się zdarza. Jest jeszcze czas żeby to nadrobić i studenci nie ucierpią. Do końca stycznia ustalimy nowy termin – zapewnia i przekonuje, że te i inne plotki dotyczące funkcjonowania WSB- NLU to sprawka tych spośród pracowników uczelni, którym wprowadzane przez nią zmiany nie są na rękę.
- Dlatego podburzają studentów bo dbają tylko o swój interes. Kadra jest wściekła bo kończy się jej okres, gdy uczelnia była kurą znoszącą złote jajka. Grożą na przykład studentom, że nie przyjdą na obronę bo uczelnia zalega im z płatnościami. Jaką etykę mają tacy wykładowcy? – oburza się Beata Stępień.
Skąd ten konflikt?
- Wykładowcy zarabiali tu nawet po 450 zł za godzinę. Taką sytuację zastaliśmy po poprzednikach. Wprawdzamy nowe zasady, które opierają się na normalnych kalkulacjach i zdrowym rozsądku. Szukamy też nowych wykładowców: doskonałych fachowców. Dlatego jak się komuś nie podobają nowe warunki pracy to droga wolna. Problem w tym, że te przecieki medialne i plotki produkowane są przez niezadowoloną część kadry wykładowców - mówi Beata Stępień.
Wicekanclerz przyznaje też, że liczne kontrole, które WSB - NLU przeszła w ostatnim czasie to także sprawka ”nieżyczliwych” nowym władzom uczelni.
- Mieliśmy już kontrole Państwowej Inspekcji Pracy a w Ministerstwie zgłoszono, że mamy brak minimum kadrowego. Mimo wszystko widzę światełko w tunelu i mam nadzieję, że zadłużoną uczelnię uda się wyprowadzić na prostą po wprowadzonych przez nas zmianach – zapewnia.
Bogumił Storch
Fot: arch, JB