Ważne, że będą blisko - Bartłomiej Kłębczyk o powrocie podhalańczyków
Czytaj również: Bogusław Śledź: kiedy wojsko jest niedaleko, to i my jesteśmy bezpieczni
Jednostka wojskowa, która wróci na Sądecczyznę odwołuje się do tradycji 1 Pułku Strzelców Podhalańskich. Jest to możliwe dzięki podpisom trzydziestu tysięcy mieszkańców Sądecczyzny oraz wsparciu sądeckich samorządowców. Pomysłodawcą tej akcji był Zygmunt Berdychowski, prezes Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa „Sądeczanin”.
- Był to wyjątkowy czas. Wyjątkowy z tego powodu, że najpierw cicho, a później coraz bardziej donośnie, głośno sądeczanie, niezależnie od tego jaki mają status, jakie mają wykształcenie postanowili zaapelować do wszystkich o to, aby ich „strzelcy” wrócili do Nowego Sącza – mówił Zygmunt Berdychowski podczas uroczystej gali plebiscytu „Sądeczanin Roku 2018”.
W zbieranie podpisów pod apelem dotyczącym powrotu jednostki wojskowej zaangażowało się wiele osób. Wśród nich był również Bartłomiej Kłębczyk, sołtys Kamionki Wielkiej. Jak mówi pan Bartłomiej, sam był w wojsku i wie, do czego ono służy, dlatego nie wahał się przyłączyć do akcji zbierania podpisów poparcia wśród mieszkańców Sądecczyzny. – Wojsko jest potrzebne – kwituje krótko.
Sołtys Kamionki Wielkiej miło wspomina spotkania z ludźmi, którzy składali swoje podpisy. – Byli bardzo pozytywnie nastawieni, przynajmniej ci, od których ja zbierałem podpisy. Nie było, żadnych grymasów, wątpliwości czy pytań „a po co to?” - opisuje Kłębczyk.
Zanim zapadły ostateczne decyzje w sprawie powrotu Podhalańczyków na Sądecczyznę, minęło wiele miesięcy. – To poważna procedura, więc to zawsze trochę trwa – tłumaczy Bartłomiej Kłębczyk. – Kiedy usłyszałem o powrocie jednostki wojskowej do Wojnarowej, byłem lekko zaskoczony. Myślałem, że skoro wcześniej Podhalańczycy byli w Nowym Sączu, to wrócą w to samo miejsce. Ale może to nie ma takiego znaczenia, ważne, że będą blisko – mówi sołtys Kamionki Wielkiej. ([email protected], fot. SS – Nowy Sącz 2021)