Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
29/09/2013 - 06:45

Walczyli o Polskę do 1953 roku. Zlot na Białowodzkiej Górze

Za tydzień, 5 października, na Białowodzkiej Górze (Rozdziele) w Białejwodzie, gm. Łososina Dolna, zostanie odsłonięty pomnik upamiętniający żołnierzy AK i partyzantów antykomunistycznego podziemia, walczących o wolność Polski w latach 1939-1953. Data uroczystości nie jest przypadkowa. 2 października 1953 roku obyła się ostatnia walka z UB partyzantów z oddziału „Wojska Gen. Andersa”, w której poległ Stanisław Wideł i Kazimierz Augustyn.
Organizatorzy zapraszają szczególnie młodzież szkolną z nauczycielami historii, zaproponowali wejście na Białowodzką Górę (616 m n.p.m.) trzema atrakcyjnymi trasami turystycznymi, dwie wychodzą z Marcinkowic, jedna z Tęgoborza.
W południe odbędzie się prelekcja dla uczestników zlotu, o godz. 14 – msza św., o godz. 15 – odsłonięcie pomnika, a o godz. 15.30 rekonstrukcja historyczna z udziałem grup rekonstrukcyjnych z Nowego Sącza i Gorlic.
Organizatorami uroczystości są: PTH Odział Nowy Sącz, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, krakowski oddział IPN i parafia w Tęgoborzu.
Nasz portal przyjął patronat medialny nad uroczystością.
Poniżej fragment artykułu Łukasza Połomskiego pt. „Dla Ciebie Polsko i chwały Twojej…” o Stanisławie Widle , który ukaże się w październikowym numerze miesięcznika „Sądeczanin”.

                                                                                                                       ***
„(…) Stanisław Wideł urodził się 2 maja 1925 r. jako syn Władysława Widła i Rozalii z Kaliszów w Zawadce-Rozdzielu. Ziemia ta od wielu pokoleń wydawała obfity plon patriotów. Pokolenie Staszka było ostatnim, jakie musiało się sprawdzić w próbie historii.
Stanisław miał liczne rodzeństwo, które dzieliła bardzo duża różnica wiekowa. Zanim jego matka wyszła za Widła, była już wdową po Mikołaju Kosakowskim, który zmarł w Bochni w czasie I wojny światowej. Z Kossakowskim Rozalia miała córki: Marię, Annę, Jadwigę i Zofię. Z kolejnym mężem, Władysławem Widłem, Rozalia miała dwójkę dzieci: Stanisława i Stefanię. Kiedy zmarła Rozalia, Władysław poślubił Teresę Jędrzejek, z którą miał dzieci: Czesława, Annę i Władysława Widłów.
Stanisław został ochrzczony w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Tęgoborzy, do którego była „przypisana” jego rodzinna wieś. Dziś nie znajdziemy kartki z datą jego chrztu w księgach parafialnych, bowiem ktoś skrupulatnie zadbał, aby wszelki ślad po nim zaginął. Datę narodzin udało się ustalić tylko na postawie dokumentów Urzędu Stanu Cywilnego. Zapisano go tam jako Józefa Widła, ale w rodzinie wszyscy od dziecka mówili na niego „Staszek”.
Rozpoczął naukę w szkole powszechnej w Chomranicach. Nie dane było mu ją ukończyć, ponieważ rodzice zdecydowali, że Staszek ma pomagać w gospodarstwie. Kształcenie w tych czasach było bardzo drogie, a ręce do pracy w polu zawsze potrzebne. Mimo wszystko nie zapominał o swoich pasjach. W wolnych chwilach rzeźbił w drewnie figurki zwierząt.
W 1937 roku zmarła Rozalia, matka Staszka. Dwa lata potem wybuchła wojna. Stanisław, jako nastolatek, dostał wezwanie do Baudienstu (Niemieckiej Służby Budowlanej). Nie chciał pracować na rzecz III Rzeszy, dlatego ukrył się w Ujanowicach. Kto wie, może trafiłby na wywózkę do Reichu, a jego losy potoczyłyby się inną drogą. Stało się jednak inaczej – Staszek wybrał pierwszą ucieczkę przed okupantem, która stanie się jego drogą do końca życia. W Ujanowicach zarabiał na życie, wyrabiając tam buty-drewniaki.
W 1944 roku nawiązał kontakt z oddziałem Armii Krajowej pod dowództwem ppor. Józefa Toczka „Topora”, działającym w okolicy Tęgoborzy. Staszek przyjął pseudonim „Fiołek”. Zaczęła się jego długoletnia przygoda z partyzantką. Wtedy prawdopodobnie podał fałszywą datę swoich urodzin (20 stycznia 1923 r.). Taka też data była zawsze wpisywana we wszelkich jego dokumentach. Na to kłamstwo dawali się nawet złapać po wojnie ubecy.
W sądeckich lasach
W 1945 r. zakończyła się II wojna światowa. Nie dla wszystkich. Nowy rząd polski równał się dla niepokornych z okupacją sowiecką. Pogłoski o wybuchu kolejnej wojny między ZSRR a państwami alianckimi były w polskim społeczeństwie bardzo silne. Była to mglista nadzieja na wygranie walki z Sowietami, tak jak wcześniej z Niemcami.
Staszek, jak wielu młodych ludzi, nie uznał niepodległej Polski w wydaniu Stalina. Wstąpił do partyzantki antykomunistycznej. W powojennym podziemiu działał pod pseudonimami: najpierw „Prawy”, a później „Lis”. Rządzący czynili wiele, aby oczernić partyzantów, przedstawiając ich jako bandytów, ludzi, którzy chcą obalić nowy, polski rząd.
W 1946 roku organizacja antykomunistyczna, w której działał Staszek, została rozbita na Rozdzielu. Jej członków złapano i uwięziono. Ci, którzy uciekli, mieli sporo szczęścia. Od tej pory musieli żyć w lasach jak zwierzyna, chroniąca się przed myśliwym, którym był ciągle Urząd Bezpieczeństwa. Wideł również rozpoczął tułaczkę partyzancką po sądeckich lasach. Współczesna historia przypisuje mu przynależność do organizacji antykomunistycznej „Wojsko Polskie”, a potem „Wojsko Generała Andersa”. Wydaje się jednak, że grupy, w których działał, były luźno powiązane z tymi strukturami…”
Więcej w październikowym numerze „Sądeczanina”, który jest w drukarni.
W tym czasie Stanisław poznał dziewczynę, Jadwigę, jak się okazało - kobietę swojego życia. Z ich związku urodził się w 1947 r. syn Stanisław. Ojciec nie mógł go wychować, z czego zdawał sobie sprawę. Dlatego Wideł poprosił Jadwigę, aby ułożyła sobie życie bez niego. Człowiek „politycznie podejrzany” nie mógł założyć legalnej rodziny i tym samym narażać innych ludzi na niebezpieczeństwo.
Podczas leśnej tułaczki Staszka, ludzie pokazywali swoje prawdziwe oblicze. Okazało się, kto był jego prawdziwym przyjacielem, a kto miał słaby charakter. Przeżycie tylu lat w lesie byłoby niemożliwe bez pomocy uczciwych znajomych. Z konspiracją związani byli też księża. Staszek, wychowany w religijnej atmosferze, korzystał z sakramentów udzielanych mu przez duszpasterzy w kościołach w Chomranicach i w Dobrej.
Bezpieka nie dawała za wygraną. Ciągłe przesłuchania i rewizje spotykały najbliższą rodzinę Staszka. Dla funkcjonariuszy nie była świętością ani Wigilia, ani żadne inne święto religijne i rodzinne. Wręcz przeciwnie, to właśnie w takie dni bywali częściej, bowiem wtedy spodziewali się spotkać Widła w domu, w gronie rodzinnym. Staszek musiał święta spędzać w samotności. Jego macocha, Teresa, za wydanie pasierba miała obiecywane złote góry. Nie ugięła się…”
Cały artykuł Łukasza Połomskiego można będzie przeczytać w październikowym „Sądeczaninie”, który za parę dni trafi do sprzedaży. 
(s)










Dziękujemy za przesłanie błędu