Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
17/07/2015 - 16:52

Wałbrzych pikietował w Korzennej przeciwko firmie Mo-Bruk

Grupa Mieszkańców Wałbrzycha przyjechała dziś do Korzennej, żeby poskarżyć się na należącą do byłego wójta Józefa Mokrzyckiego firmę Mo-Bruk, która w ich mieście prowadzi składowisko odpadów przemysłowych. Niedawno doszło tam do gigantycznego pożaru. Przyjezdni pikietowali pod siedzibą spółki, a mieszkańcom wsi rozdawali ulotki. Ludzie z Korzennej ze zrozumieniem kiwali głowami, bo sami mają z Mo-Brukiem na pieńku. Właściciel firmy z protestującymi się nie spotkał.
Przejechali czterysta kilometrów, żeby opowiedzieć mieszkańcom Korzennej o horrorze, jaki przeżyli 5 lipca. To właśnie wtedy doszło do gigantycznego pożaru należacego do korzeńskiej firmy skladowiska dpadów przemysłowych,który przez kanaście godzin gasiło dwadzieścia jednostek staży pożarnej. Na miejsce ściągnięto grupę chemiczną, która monitorowała stężenie zanieczyszczeń.

- Pożar wybuchł w nocy. Otrzymaliśmy ostrzeżenie, żeby szczelnie pozamykać okna i nie wychodzić z domu. Chmury zasnuły cały Wałbrzych. To był koszmar. Akurat nad Polską przetaczała się fala upałów, a my siedzieliśmy zamknięci w naszych mieszkaniach i dusiliśmy sie w ukropie bez świeżego powietrza. Do tej pory nawet nie wiemy, co się paliło i jakie mogą być skutki pożaru dla środowiska.Trzeba zrobić wszystko, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Dlatego tu jesteśmy
- relacjonuje Maciej Badora, który z licząca dziewięć osób grupą manifestantów przyjechał do Korzennej.

Przyjezdni  to w większość  członkowie PiS, którzy deklarują, że jednocześnie są społecznymi działaczami. Jak tłumaczą,  od lat starają się o likwidację i zamknięcie działalności Mo-Bruku w Wałbrzychu i czują się bezradni. Włodarze miasta  obiecują, że podejmą energiczne działania wobec prowadzącej składowisko odpadów firmy Mo-Bruk, ale manifestanci  twierdzą, że  nic się w tej sprawie nie dzieje. Dlatego sprawę próbują nagłośnić i szukają sojuszników wśród mieszkańców Korzennej, którym rozdawali ulotki.

- Podchodzimy do sprawy ze zrozumieniem i solidaryzujemy się z mieszkańcami Wałbrzycha. Sami mamy na pieńku z firmą pana Mokrzyckiego. Trzy lata temu była tu wielka awantura o to, że z odpadów wydobywał się siarkowodór i amoniak – mówi proszący o zachowanie anonimowości mieszkaniec Korzennej. - Organizowaliśmy protesty, zbieraliśmy podpisy, bo zakład znajduje się w pobliżu domów jednorodzinnych. Z mieszkańcami Wałbrzycha połączyła nas ta sama firma, ale to nasze solidaryzowanie się z nimi to tylko takie wsparcie duchowe. No, bo co my możemy zrobić.

Mieszkańcy Wałbrzycha przede wszystkim oczekują wyjaśnień od zarządu spółki i deklaracji, że składowisko odpadów zostanie zabezpieczone tak, żeby więcej nie dochodziło do zagrożeń.

- Dla nas to oczywiste, że jeśli ktoś prowadzi działalność gospodarczą, to powinien to robić w taki sposób, żeby wykluczyć szkodliwe oddziaływanie firmy na mieszkańców miasta - mówi Maciej Badora

Protestanci pikietowali pod siedzibą spółki, ale nikt do nich nie wyszedł. Chcieli wejść do środka i porozmawiać z prezesem, jednak drzwi były zamknięte. Nikt też do nich nie wyszedł.

Z Józefem Mokrzyckim nie udało nam się skontaktować. Z naszym portalem rozmawiał syn Mokrzyckiego - Wiktor - wiceprezes firmy Mo-Bruk, który jednak o pikiecie manifestantów z Wałbrzycha rozmawiać nie chciał.

- Trudno nam komentować coś, co tylko znamy ze słyszenia. Słyszeliśmy, że rozdawano dziś jakieś ulotki, ktoś pod firmą robił zdjęcia, ale nie wiemy, kto. Wiemy tylko, to było raptem kilka osób.

Wiktora Mokrzyckiego zapytaliśmy też, dlaczego nikt z firmy nie wyszedł do manifestantów.

- Ze względów bezpieczeństwa. W internecie były kierowane groźby pod adresem członków zarządu. Takich spraw nie załatwia się w ten sposób. Mogli wcześniej zadzwonić, wysłać mejla..

Drogą e-mailową Mokrzycki przesłał do naszej redakcji oficjalny komunikat firmy dotyczący pożaru w Wałbrzychu zamieszczony na stronie internetowe Mo-Bruku. W komunikacie czytamy między innymi.

Zamontowany na terenie oddziału monitoring wizyjny daje podstawy do twierdzenia, że pożar powstał wskutek umyślnego podpalenia. Straż Pożarna potwierdza wystąpienie pożaru jednocześnie w kilku miejscach, co budzi uzasadnione podejrzenie podpalenia. W związku z tym Zarząd podejmie kroki prawem przewidziane zawiadamiając organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa. Prowadzony podczas pożaru przez straż pożarną monitoring powietrza w obrębie zakładu i na terenie miasta nie wykazał żadnych przekroczeń. Na obecną chwilę trwa akcja dogaszania pożaru. O zaistnieniu pożaru Spółka poinformowała niezwłocznie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska Delegatura w Wałbrzychu.Pożar nie spowodował szkód w środowisku. W wyniku pożaru nie uległa uszkodzeniu linia do produkcji paliw alternatywnych ani też inne środki trwałe. Po zakończeniu akcji gaśniczej Spółka przystąpi do prac porządkowych. Pożar nie stanowi zagrożenia kontynuacji działalności wałbrzyskiego oddziału spółki.

Przyczynę pożaru ustalą śledczy. Prezydent Wałbrzycha złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez firmę Mo-Bruk, do której należy składowisko odpadów.

- Przestępstwo miałoby polegać na niewłaściwym magazynowaniu i przechowywaniu materiałów na terenie składowiska, ale także na niewłaściwym i niewystarczającym, zdaniem urzędników, zabezpieczeniu terenu - powiedział w rozmowie z tvn24.pl Arkadiusz Grudzień, rzecznik włodarza miasta.

Agnieszka Michalik
Henryk Szewczyk
Fot, wlasne 
 






Dziękujemy za przesłanie błędu