On umarł rano. Ona poszła za nim wieczorem. Płaczą po nich Chomranice
Ta informacja dotarła do nas w niedzielę rano – mówi Władysław Matczuk, znajomy małżonków . Obydwoje zarazili się koronawirusem. Leżeli w szpitalu. Rano umarł Michał Wójcik, a wieczorem jego żona Danuta.
- To było bardzo dobre, udane małżeństwo. On dużo pracował społecznie, bo był urodzonym działaczem, a ona zawsze go w tym wspierała, w każdej chwili i w każdym momencie. Pani Danuta była w ciężkim stanie. Pewnie jak się dowiedziała, że jej mąż nie żyje, poszła za nim – dodaje Władysław Matczuk.
Ci, którzy znali Michała Wójcika powtarzają, że była to nietuzinkowa postać, tytan pracy, nierozerwalnie związany ze stowarzyszeniem Kasa Wzajemnej Pomocy, pod budowę którego jako jeden z pierwszych kładł podwaliny.
- Pracowałam z nim ponad dwadzieścia lat i ta nasza współpraca układała się znakomicie. Bo to był wspaniały człowiek. Uczynny i oddany ludziom. Wszyscy mieli do niego ogromne zaufanie. Dlatego tyle lat był naszym skarbnikiem – wspomina zmarłego Bogusława Pietrzak, która szefuje oddziałowi Kasy w Chełmcu. - Miał przy tym wielkie poczucie humoru. Zawsze pisał zabawne, okolicznościowe wiersze, które odczytywał na spotkaniach członków stowarzyszenia. To takie smutne, że nigdy go już nie usłyszę.
Bogusława Pietrzak mówi też o niezwykłej więzi jaka łączyła zmarłych małżonków.- To było takie kochające się małżeństwo. Nie mogę uwierzyć, że nie żyją - dodaje Bogusława Pietrzak. - Zawsze byli razem, nawet na zebraniach Kasy.