Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
16/02/2017 - 20:30

Tragedia w Januszowej. Mój mąż nadział się na nóż

W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu ruszył proces o zabójstwo 53-letniego mieszkańca Januszowej. Rodzinny dramat wydarzył się 30 lipca ubiegłego roku w jednym z domów w tej miejscowości. O zabójstwo męża została oskarżona 49-letnia Zofia W., matka pięciorga dorosłych dzieci. Na sali rozpraw, zaraz po odczytaniu jej przez prokuratora zarzutu, kobieta przyznała się do zarzucanego jej czynu, jednak kilkadziesiąt minut później, składając obszerne zeznania przed sądem, oskarżona stwierdziła, że nie przyznaje się do zadania mężowi ciosu nożem w serce.

Dlaczego oskarżona nie powiedziała w śledztwie, że mąż nadział się na nóż, bo tak dzisiaj usłyszeliśmy? – pytała sędzia.

- Przesłuchiwana w prokuraturze mówiłam, że mąż chciał mnie uderzyć i nadział się na nóż – odparła oskarżona.

Zofia W. wspomniała dzisiaj, że nożem, który znalazł się w ciele jej męża obierała jabłko. Jadła je podczas kłótni z mężem.

Początkowo z informacji, którą otrzymał w dniu tragedii dyżurny sądeckiej komendy policji wynikało, że w jednej z podsądeckich miejscowości doszło do samobójstwa 53-letniego mężczyzny. Wersja o samobójstwie długo się jednak nie utrzymała. 

Z zeznań złożonych przez oskarżoną wynikało, że ich związek był – trudny. 

Sąd pytał oskarżoną, jakim człowiekiem był jej mąż.

- Był zmienny - raz dobry, raz zły – mówiła oskarżona wdowa. – Do innych osób był miły. Taki był również wobec dzieci. Nie wiem dlaczego wobec mnie był inny. Nigdy nie było prowadzonych żadnych postępowań o znęcanie się męża nade mną i nad dziećmi. Ja takiego postępowania nie inicjowałam. Mąż miał założoną niebieską kartę, po tym, jak raz wezwałam policję. Mąż wpadł wtedy w szał, zaczął rozwalać talerze, krzyczeć i mnie bić. Był wtedy wypity. Nie przypomnę sobie kiedy to było. Jak mąż stosował wobec mnie przemoc, to ja uciekałam do mamy, żeby tam przeczekać.

Dzisiaj sąd przesłuchał też w charakterze świadków między innymi trzech synów małżonków, w tym jednego, który mieszkał z rodzicami.

- W dniu tego tragicznego zdarzenia mieliśmy małą rodzinną imprezę u babci, ponieważ z zagranicy przyjechał brat – mówił jeden z synów. – Około godz. 22.00 zadzwoniła do mnie ciotka informując mnie, że tata nie żyje. Nic mi więcej nie powiedziała. Zaraz po tym telefonie zadzwoniłem do mamy. Kiedy go odebrała zapytałem: Co się stało? Powiedziała, że nic. Nalegałem i wtedy mama potwierdziła, że ojciec nie żyje. Z braćmi pojechaliśmy od razu do Januszowej. Na miejscu była już policja. Z rodzicami nie mieszkam od kilku lat. Zanim wyprowadziłem się z domu byłem świadkiem częstych awantur, do których dochodziło między rodzicami zazwyczaj wtedy, gdy byli pod wpływem alkoholu. Bywało tak, że w trakcie awantur rodzice szarpali się. Jak byłem mały, to widziałem, że tato bił mamę. Zdarzało się to przeważnie wtedy, gdy „popili” i zaczęli się kłócić. Tato, jak był trzeźwy, to był fajny facet, a jak wypił – było gorzej.

Syn mówił, że jego matka jest osobą spokojną, ale gdy była „wypita” – to była zupełnie inna. Krzyczała. Oskarżona słysząc te słowa nie mogła powstrzymać łez.







Dziękujemy za przesłanie błędu