Tragedia w Januszowej. Mój mąż nadział się na nóż
Dlaczego oskarżona nie powiedziała w śledztwie, że mąż nadział się na nóż, bo tak dzisiaj usłyszeliśmy? – pytała sędzia.
- Przesłuchiwana w prokuraturze mówiłam, że mąż chciał mnie uderzyć i nadział się na nóż – odparła oskarżona.
Zofia W. wspomniała dzisiaj, że nożem, który znalazł się w ciele jej męża obierała jabłko. Jadła je podczas kłótni z mężem.
Początkowo z informacji, którą otrzymał w dniu tragedii dyżurny sądeckiej komendy policji wynikało, że w jednej z podsądeckich miejscowości doszło do samobójstwa 53-letniego mężczyzny. Wersja o samobójstwie długo się jednak nie utrzymała.
Z zeznań złożonych przez oskarżoną wynikało, że ich związek był – trudny.
Sąd pytał oskarżoną, jakim człowiekiem był jej mąż.
- Był zmienny - raz dobry, raz zły – mówiła oskarżona wdowa. – Do innych osób był miły. Taki był również wobec dzieci. Nie wiem dlaczego wobec mnie był inny. Nigdy nie było prowadzonych żadnych postępowań o znęcanie się męża nade mną i nad dziećmi. Ja takiego postępowania nie inicjowałam. Mąż miał założoną niebieską kartę, po tym, jak raz wezwałam policję. Mąż wpadł wtedy w szał, zaczął rozwalać talerze, krzyczeć i mnie bić. Był wtedy wypity. Nie przypomnę sobie kiedy to było. Jak mąż stosował wobec mnie przemoc, to ja uciekałam do mamy, żeby tam przeczekać.
Dzisiaj sąd przesłuchał też w charakterze świadków między innymi trzech synów małżonków, w tym jednego, który mieszkał z rodzicami.
- W dniu tego tragicznego zdarzenia mieliśmy małą rodzinną imprezę u babci, ponieważ z zagranicy przyjechał brat – mówił jeden z synów. – Około godz. 22.00 zadzwoniła do mnie ciotka informując mnie, że tata nie żyje. Nic mi więcej nie powiedziała. Zaraz po tym telefonie zadzwoniłem do mamy. Kiedy go odebrała zapytałem: Co się stało? Powiedziała, że nic. Nalegałem i wtedy mama potwierdziła, że ojciec nie żyje. Z braćmi pojechaliśmy od razu do Januszowej. Na miejscu była już policja. Z rodzicami nie mieszkam od kilku lat. Zanim wyprowadziłem się z domu byłem świadkiem częstych awantur, do których dochodziło między rodzicami zazwyczaj wtedy, gdy byli pod wpływem alkoholu. Bywało tak, że w trakcie awantur rodzice szarpali się. Jak byłem mały, to widziałem, że tato bił mamę. Zdarzało się to przeważnie wtedy, gdy „popili” i zaczęli się kłócić. Tato, jak był trzeźwy, to był fajny facet, a jak wypił – było gorzej.
Syn mówił, że jego matka jest osobą spokojną, ale gdy była „wypita” – to była zupełnie inna. Krzyczała. Oskarżona słysząc te słowa nie mogła powstrzymać łez.