Tragedia w Januszowej. Mój mąż nadział się na nóż
Z zeznań, które oskarżona złożyła przed prokuratorem wynikało, że faktycznie w tym feralnym dniu doszło do kłótni między małżonkami. Jak wynikało z odczytywanych zeznań oskarżonej, podczas tej kłótni mąż Zofii W. zaczął ją obrzucając obelgami, a następnie wstał z łóżka i próbował uderzyć oskarżoną ręką w głowę. Nie uderzył jej jednak, bo odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Potem chwyciłam nóż leżący na ławie. Złapałam go lewą ręką. Nie wiem dlaczego, gdyż jestem praworęczna i wbiłam go w klatkę piersiową swojego męża – czytała zeznania oskarżonej sędzia Anna Hevler. – To wszystko działo się bardzo szybko. Wbiegłam do łazienki. Gdy z niej wyszłam pobiegłam do kuchni szukać telefonu. Tam go jednak nie znalazłam, więc udałam się do pokoju. Według mojej oceny, on wówczas nie dawał żadnych oznak życia. Wtedy wyciągnęłam nóż z jego ciała, położyłam na ławie i zaczęłam uciskać jego ciało w okolice serca. Przyłożyłam ucho do jego ust, ale on nie dawał żadnych oznak życia. Ponownie zaczęłam uciskać jego ciało, ale on nie reagował. Znalazłam telefon. Ja pamiętam, jak przez mgłę, że pojawiła się policja.
Sędzia prowadząca rozprawę zapytała oskarżoną, czy podtrzymuje zeznania złożone przed prokuratorem. Zofia W. odparła, że tak. Czy oskarżona nie widzi różnicy w obu zeznaniach – tymi złożonymi przed prokuratorem, a złożonymi dzisiaj? – dociekała przewodnicząca składu sędziowskiego. Najpierw oskarżona odparła, że nie dostrzega różnicy. Potem jednak przyszła refleksja.
- Dlaczego więc oskarżona przedstawiła w śledztwie odmienne zeznania - dociekała sędzia Hevler?
- Nie umiem tego wyjaśnić – stwierdziła oskarżona Zofia W. – Zdarzenie miało taki przebieg, jak przedstawiłam dzisiaj. – Nie wiem, dlaczego składając zeznania przed prokuratorem przedstawiłam przebieg tych zdarzeń inaczej. Nie wiem też dlaczego dzisiaj podtrzymałam te zeznania.