Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
13/07/2013 - 08:00

Tablet za 15 tys. zł - miał pomagać ratownikom, a są same problemy

Załogi karetek pogotowia ratunkowego skarżą się na tablety, które powinny pomagać w ratowaniu zdrowia i życia, a stanowią zagrożenie dla samych ratowników. Tablety mają m.in. wskazywać drogę dojazdu do pacjentów i przekazywać do szpitala informacje o stanie transportowanego pacjenta, by szpital mógł przygotować odpowiednią procedurę ratowania chorego jeszcze przed jego przyjazdem. Tablety za 15 tysięcy złotych sztuka przegrzewają się i zawieszają, parzą ratowników, a nawet wybuchają.
Ostatnio o takich przypadkach informowali ratownicy z Limanowej, wcześniej takie sygnały dochodziły ze szpitali w Bochni i Gorlicach. Krzysztof Olejnik, rzecznik prasowy Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego twierdzi, że jest to problem całego województwa.

- Problem tych tabletów, to problem występujący na terenie całej Małopolski od czasu wdrożenia programu SWD, czyli Systemu Wspierania Dowodzenia. Program był wprowadzony i jest nadzorowany przez Urząd Marszałkowski od bodajże dwóch lat. W ramach tego systemu zakupiono tablety. Problem podstawowy z nimi jest taki, że się przegrzewają. Nie jest tajemnicą, że są to urządzenia na poziomie technicznym 2003-2004 roku - Celeron M. – mówi Krzysztof Olejnik, ratownik Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego.

Wikipedia: Celeron – rodzina procesorów firmy Intel przeznaczona na rynek niskobudżetowy. Nazwa pochodzi z łac. celer, czyli szybki. Cechą charakterystyczną tych procesorów (w porównaniu do procesorów Pentium) jest mniejsza ilość pamięci podręcznej. Przekłada się to na znaczne zmniejszenie ceny takich układów, ponieważ produkcja pamięci RAM (stanowiącej pamięć podręczną) jest stosunkowo droga.

- Tam są, według mojej wiedzy, dwa takie sprzężone procesory. Znajdują się w obudowie, która ma odpromieniować ciepło, a efekt jest taki, że się przegrzewają, nawet w zimie i zawieszają same z siebie. Już nie powiem co się dzieje w upał, bo wtedy trudno to urządzenie utrzymać w ręce. Można się poparzyć - zaznacza Olejnik.- Mieliśmy przypadki na terenie całej Małopolski, a w sądeckim pogotowiu, jeśli mnie pamięć nie myli, ze trzy razy eksplodowały wyświetlacze, z przegrzania. Ja byłem osobiście świadkiem takiego zdarzenia, kiedy w dyżurce urządzenie leżało na stole, nikt go nie dotykał, nagle usłyszeliśmy trzask i zobaczyliśmy, że wyświetlacz rozsypał się w pajęczynkę, w drobny mak.
Rzecznik podkreśla, że takich przypadków było trzy, a co więcej, naprawa jest bardzo droga, to są tysiące złotych. Ale są też inne skutki przegrzania: spada moc obliczeniowa, urządzenie się zawiesza, nie pracuje prawidłowo. A tablet służy do elektronicznego przekazywania informacji na temat miejsca wezwania, numeru telefonu wzywającego, co jest zintegrowane z nawigacją satelitarną, która wskazuje drogę dojazdu do chorego.
- Jak jesteśmy na terenie Sądecczyzny, to pół biedy, znamy teren, ale kiedy dyspozytor skieruje nas gdzieś na teren powiatu brzeskiego, do jakiegoś odległego od głównych dróg przysiółka w lasach, to się robi poważny problem z dojazdem. Pozostaje „koniec języka za przewodnika” -
przyznaje Olejnik. - W tablecie wpisuje się też czasy i etapy wykonywania poszczególnych czynności, moment przybycia do pacjenta, wyjazdu, przybycia do szpitala, powrotu do stacji. Zapisywana jest też karta, jakie czynności medyczne zostały wykonane. Karta jest drukowana w karetce. Ta informacja jest ważna dla szpitala, dla dalszego postępowania medycznego. Dokumentacja powinna być przechowywana w zapisie elektronicznym i papierowym. Jeżeli jest awaria tabletu, trzeba wszystko zapisać ręcznie, a potem powtórzyć wszystko, zapisując elektronicznie, żeby cała dokumentacja znalazła się w systemie.
W razie awarii do urządzenia przyjeżdżają fachowcy ze Śląska i naprawiają. Jeżeli uznają, że było to uszkodzenie mechaniczne, na przykład wyświetlacza, naprawa kosztuje kilka tysięcy złotych.
- Dzisiejszy tablet to jest urządzenie wielkości najwyżej połowy kartki papieru A4 i sprawnie działa, a nasze tablety są dużo większe, grube i ciężkie. Umocowane na podstawie, która kierowcom albo zasłaniała widok, albo zawadzają o nią przy zmianie biegów. A dlaczego taki zestaw kosztuje 15 tysięcy złotych? Ktoś mi mówił, że wbił do Internetu numery tej obudowy, to się okazało, że jest to element systemu elektronicznego naprowadzania amerykańskiej haubicy z 2003 roku. Trzeba coś więcej mówić?
– pyta Krzysztof Olejnik.

W tablety zostały wyposażone zespoły Ratownictwa Medycznego w całym województwie małopolskim. Urząd Marszałkowski zakupił 104 urządzenia dla wszystkich partnerów systemu. Koszt jednego to 15 619,81 zł brutto.

Jan Gabrukiewicz
Fot. BOS
 






Dziękujemy za przesłanie błędu