Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
26/06/2012 - 15:16

Tabaszowa: Myto nad jeziorem. Konflikt narasta!

W miniony weekend znów pobierano myto za przejazd 170-metrowego odcinka drogi prowadzącej przez las w Tabaszowej - Witkówce nad Jeziorem Rożnowskim.
To efekt, jak już informowaliśmy, prywatnej wojny o drogę pomiędzy rodziną W. z Krakowa, a rodziną P. z Tabaszowej. Dla P. to jedyny dojazd do domu, wybudowanego na początku lat 80. Z tej drogi korzysta również kilkunastu właścicieli domków letniskowych. Teraz wszyscy płacą od piątku do niedzieli 10 złotych za przejazd w jedną stronę. Podróż tam i z powrotem, do sklepu, karczmy lub kościoła kosztuje 20 zł. Dlatego nie widać dziś za wielu wczasowiczów w tym urokliwym zakątku Jeziora Rożnowskiego, gdzie woda jest czysta, jak łza i roztacza się cudny widok na zaporę w Rożnowie.
Gwoli prawdy trzeba zaznaczyć, że od poniedziałku do piątku droga jest wolna, choć niewykluczone, że to się w wakacje zmieni, a nawet, że opłata za przejazd wzrośnie.
- Mamy nową tablicę - pokazuje z uśmiechem poborca myta - i zrobiliśmy promocję dla tych, którzy nie wyjeżdżają poza drugą bramę. Oni płacą tylko za wjazd, jedne, jedyne 10 złotych.
Wynajęty przez Janusza W. inkaset podkreśla, że przepuszcza za darmo karetkę pogotowia i to samo zrobi, gdy na horyzoncie pojawi się wóz straży pożarnej i innych uprzywilejowanych służb.
***
Jak ustaliliśmy, w 2010 roku mieszkaniec Krakowa odkupił od krewnego z Zakliczyna półhektarową działkę nad jeziorem, przez którą przebiega droga. Nowy właściciel szybko odkrył, że tego szlaku nie ma na żadnej mapie i rodzina P. oraz inni przez całe dziesięciolecia przejeżdżali przez działkę prawem kaduka. I zaczęło się. Najpierw były pogróżki, które nie pozstawały bez odpowiedzi drugiej strony. W kwietniu br., po Wielkanocy, Janusz W. postawił solidne bramy wjazdowe z obu stron swojej działki, a potem przyszedł sądny dzień, kiedy "wrota" zaryglował, a dodatkowo wykopał głęboki rów. Na tym rowie utknęła karetka pogotowia ratunkowgo zawożąca 3 razy w tygodniu Stanisławę P. na dializę do sądeckiego szpitala. Doszło wtedy do sporej awantury, o czym szerzej za chwilę.
Z powodu ciężkiej choroby żony Sąd Rejonowy w Nowym Sączu postanowieniem z 23 kwietnia br. uznał wniosek Mariana P. o udzielenie "zabezpieczenie tymczasowego roszczenia" w postaci swobodnego przejazdu drogą, do czasu prawomocnego rozstrzygniecia pozwu o ochronę posiadania służebności przejazdu. "Oczywiście niniejsze orzeczenie nie rozstrzyga o wyniku postępowania w niniejszej sprawie. W niniejszej sprawie Sąd będzie badał ostatni stan posiadania i fakt jego naruszenia" - zaznaczył w uzasadnieniu postanowienia sędzia SR w Nowym Sączu Bartosz Danielski.
***
Janusz W. owszem, rów zasypał, bramę otworzył, ale postawił inkasenta z łańcuchem i kwitariuszem.
- Wolno mi pobierać opłatę za przejazd, bo to moja własność i płacę podatek od nieruchomości - mówił twardo mieszkaniec Krakowa reporterowi portalu sadeczanin.info w ostatnią niedzielę. Janusz W. twierdzi, że nie jest wrogiem rodziny P. i chętnie pójdzie na ugodę. Proponuje swoim przeciwnikom procesowym wymianę działek ("trzy ary za trzy ary, chyba, że mnie zdenerwują, to wtedy w proporcji dwa do jednego") i wytyczenie nowej drogi przez głęboką paryję. Mówi, że istniejącej drogi nigdy nie sprzeda. - Chyba, że przyniosą worek złota - zastrzega Janusz W. Żali się, że doznał niemałych przykrości od rodziny P. Marian P. miał mu psuć przyjemność wędkowania, kiedy jeszcze nie widział z kim ma do czyneinia... 
- Co to za człowiek! Mam 66 lat, tu się urodziłam i odkąd pamiętam zawsze tędy jeździliśmy! - oburza się Stanisława P., która prowadzi z mężem gospodarstwo agroturystyczne, a dawniej gospodartstwo rolne. Mają pole namiotowe i wypożyczali wczasowiczom kajaki i rowerki wodne, lecz z tego interesu w tym sezonie wyszły nici. - Nawet wnuki przestały do nas przyjeżdżać, płaczą na widok łańcucha na drodze - wtóruje żonie pan Marian. Nie wierzą w żadne układy z Januszem W.
Rodzina P. ma pretensje do wójta Łososiny Dolnej, że w porę nie wystąpił o komunalizację drogi, którą przez lata gmina i mieszkancy żwirowali i utwardzali. Teraz wójt może się tylko przyglądać rozkręcającej się wojnie o drogę. - Jesteśmy bezradni, ten pan wykazał się prawem własności - tłumaczył Stanisław Golonka w zeszłym tygodniu. Ostateczny werdykt wyda sąd, ale kiedy to nastąpi - nie wie nikt. Proces cywilny może się ciągnąć latami, tym bardziej, że Janusz W. chełpi się, że wywodzi się z familii prawników, a jego parnerka życiowa legitymuje się wizytówką rzeczoznawcy Sądu Okręgowego w Krakowie.
***
W tej sprawie pojawia się też wątek sensacyjny. W spór wmieszana jest policja, a nawet - uwaga! - komandosi. Okazuje się, że jedna strona konfliktu ma rodzinne powiązania z ważnym policjantem w Nowym Sączu, a na działce drugiej - często wypoczywa jeszcze ważniejszy policjant z Krakowa i w ostatnią niedzielę jego luksusowa limuzyna też tam stała (właściciel wędkował). Wedle niektórych relacji do próby sił pomiędzy sądeckimi i krakowskimi stróżami prawa miało dojść podczas wspomnianego incydentu z zaspawaną bramą wjazdową i karetką pogotowia ratunkowego. Po jednej stronie barykady stanęli zaalarmowani przez rodzinę P. policjanci z Łososiny Dolnej, którzy ściągnęli na pomoc posiłki z Gródka n. Dunajcem i Czchowa, a po dugiej - wynajęci przez Janusza W. byli żołnierze oddziałów specjalnych z Krakowa, zaś pod telefonem była ważna figura z Komendy Wojewódzkiej Policji. Wynik tego starcia był remisowy, bo bramę wprawdzie otworzono, za to pojawił się poborca myta.
Inną ciekawostką jest, że właścicielem sąsiedniej realności, gdzie sporny odcinek drogi ma swoją kontynuację, jest nie kto inny tylko były reprezentant Polski w piłce nożnej Piotr Świerczewski, który jednak rzadko tu się pokazuje. Echo tej awanatura niesie się daleko w Polskę, gdyż wśród domkowiczów zmuszonych obecnie płacić myto, nie spotykane na Sądecczyźnie od 200 lat, są wpływowi ludzie, albo ich potomstwo z Krakowa i Śląska.
Warto dodać, że cena 1 ara działki w tej okolicy dochodzi do 20 - 25 tys. zł, gdyż to najatrakcyjniejsza część Jeziora Rożnowskiego. Sporna droga to fragment trasy, na której leżały szyny kolejki wąskotorowej dowożące przed ponad 70 laty materiały na budowę zapory w Rożnowie.
                                                                                            
                                                                                                    ***
Pytany, czym się zajmuje, mieszkaniec Krakowa odparł, że prowadzi  biznes. - Robię  pieniądze" - zaznaczył.
Dodajmy, że dłoń Janusza W. zdobi łańcuszek ze złota, a szyję gruby łańcuch, prawdopodobnie z tego samego kruszca, natomiast ręka Stanisławy P. z Tabaszowej, trzy razy w tygodniu poddawanej dializie w sądeckiej lecznicy,  to jedna,  wielka rana...

(HSZ), fot. własna






Dziękujemy za przesłanie błędu