Syn polityka już zarabia na Trzech Koronach. Tata ma u niego etat
Firma, w której pracuje przewodniczący Rady Miasta Nowego Sącza i przewodniczący zarządu PiS w Nowym Sączu, zarabia na budowie galerii Trzy Korony. – Firma należy do syna – tłumaczy się Jerzy Wituszyński, ale ten przyznaje, że ojca zatrudnia u siebie na etacie. Co w tym złego? - Najpierw głosował za sprzedażą działki pod tę inwestycję, a teraz wielu mieszkańców mówi mi, że widują go tam na placu budowy – oburza się radny Artur Czernecki, który nagłośnił sprawę w internecie.

„(...)Firma Wituszyński S.C za grube pieniądze obsługuje geodezyjnie budowę galerii Trzy Korony. Że Wituszyński, jako przewodniczący Rady Miasta będzie pilnował porządku podczas obrad Rady, no cóż taka rola przewodniczącego (...).To właśnie inwestor wyperswadował prezydentowi miasta Ryszardowi Nowakowi aby ten wybudował rondo przy prywatnej galerii za miejskie drobne kilka milionów złotych i inwestor wytłumaczył Radzie Miasta pod przewodnictwem Jerzego Wituszyńskiego, że jego galeria powinna być o wiele wyższa niż pierwotnie zakładano, z czym Rada zgodziła się bez szemrania i przeprowadziła niezbędne procedury, już w trakcie budowy galerii, w niespotykanie ekspresowym tempie(...)".
Temat szybko podchwycił radny Artur Czernecki, największy polityczny oponent Wituszyńskiego, wyrzucony z tej partii. Czernecki anonimowy wpis umieścił na swoim profilu na Facebooku.
Właścicielem firmy goedoezyjnej, o której mowa, jest Michał Wituszyński, syn Jerzego Wituszyńskiego, przewodniczącego Rady Miasta Nowego Sącza i czołowego w regionie polityka PiS.
Młody przedsiębiorca przyznaje, że jego firma świadczy usługi na rzecz nie tylko podwykonawców inwestora - firmy CD Locum, ale ma też podpisaną umowę bezpośrednio z tą spółką. Chodzi nie tylko o usługi geodezyjne, ale i o koordynację prac innych firm geodezyjnych, jeśli ktoś z podwykonawców z ich usług korzysta.
– Inwestor wystosował zapytanie, my się zgłosiliśmy. Teraz ludzie mi zazdroszczą, bo myślą, że bycie synem tak znanej w mieście i w polityce postaci jest dla mnie udogodnieniem w biznesie, a tak naprawdę to tylko ogranicza i przysparza kłopotów. Proszę sobie wyobrazić, że z powodu jego działalności w samorządzie musiałem zrezygnować z kontraktu z Sądeckimi Wodociągami. Tata pracuje u mnie na etacie, ale akurat przy pracach na budowie galerii się nie angażował, chyba nawet nie zna wszystkich szczegółów tego zlecenia. Nagłośnienie tej sprawy to sprawka politycznych wrogów ojca, w mojej branży nie ma aż takiej zawiści - mówi Wituszyński junior.

Wituszyński senior przyznaje, że co prawda na Facebook nie zagląda, ale podejrzewa, że za tym wpisem może stać albo jego polityczny przeciwnik, albo konkurencja, która chce zaszkodzić interesom firmy jego syna. Zarzeka się, że nie ma mowy o konflikcie interesów i nie wykorzystywał nigdy swojej funkcji w partii lub w Radzie Miasta, żeby zapewnić firmie syna ekstra zyski.
- To prawda, że firma, której właścicielem jest mój syn, wykonuje prace geodezyjne na budowie Galerii „Trzy Korony”. Jest to inwestycja realizowana przez podmiot prywatny. Kiedy Rada Miasta rozpatrywała projekt uchwały o zmianie planu zagospodarowania terenu tej inwestycji przekazałem prowadzenie obrad panu wiceprzewodniczącemu Rady Miasta , a sam opuściłem salę obrad i nie brałem udziału w debacie i głosowaniu. Ograniczenia prowadzenia działalności gospodarczej dotyczą radnych. Radni nie mogą podpisywać umów z Prezydentem Miasta. W moim przypadku również firma syna nie podpisuje takich umów. Ubolewam, że moi oponenci polityczni i osoby z zawiści chcą nadszarpnąć moje dobre imię, zarzucając mi działania niezgodne z prawem i nieetyczne. Te osoby dają mi wybór albo zrezygnować z funkcji radnego albo zrezygnować z pracy zawodowej - twierdzi przewodniczący Rady Miasta.
Radny Grzegorz Fecko (PO), który do rady kandydował z tego samego okręgu wyborczego co Wituszyński, potwierdza, że przy ostatnim głosowaniu w sprawie Trzech Koron przewodniczący opuścił salę. – To wyraz dużej odpowiedzialności, niemniej ktoś może mieć podejrzenia, że taka współpraca firmy jego syna, z którą i tak wszyscy w mieście kojarzą tylko Jerzego Wituszyńskiego z inwestorem, któremu Miasto sprzedało działkę, jest czymś podejrzanym i ja takie wątpliwości rozumiem. Wydaje mi się, że usługi przy budowie tak dużej galerii muszą niemało kosztować jak na sądeckie realia, nic więc dziwnego, że ludzi to denerwuje - komentuje Fecko.
Wściekli na Wituszyńskiego seniora są inni sądeccy geodeci, ale mówią o tym otwarcie, dopiero po zapewnieniu, że nie opublikujemy ich nazwisk. - Jak ktoś spoza tego układu może liczyć na zarobek? – denerwuje się jeden z nich.
Są jednak i tacy, którzy Wituszyńskiego bronią. – W branży geodezyjnej robi się ciasno, pojawiają się różne tarcia. Mogło być i tak, że takie informacje wychodzą od konkurencji zazdrosnej o lukratywny kontrakt – mówi.

Oburza go stwierdzenie, że atakuje Wituszyńskiego, po tym jak został usunięty z PiS. – To bezpodstawne insynuacje. Dziwię się, że daje Pan im wiarę. Najgorsze, że wspominałem o tej sprawie prezydentowi miasta Ryszardowi Nowakowi, a ten to zignorował – odpiera zarzuty Czernecki.
Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna” wielu ekspertów uważa, że sprawowanie funkcji publicznej sprzyja rodzinnym biznesom, bo prawne ograniczenia związane z prowadzeniem działalności gospodarczej przez bliskich członków rodzin osób zajmujących stanowiska w administracji publicznej są obecnie tak niewielkie, że „wręcz zachęcają do nadużyć”.
- „Wszystko dlatego, że ograniczenia aktywności gospodarczej w stosunku do radnych nie stoją bowiem na przeszkodzie, żeby biznesy, które prowadzili przed podjęciem funkcji przeszły na członków ich rodzin małżonków, po uzyskaniu przez nich mandatu. Jedynym ograniczeniem prowadzenia przez radnych działalności gospodarczej jest zakaz zasiadania we władzach zarządzających, kontrolnych lub rewizyjnych spółek prawa handlowego, w których udziały posiadają gminne, powiatowe czy wojewódzkie osoby prawne lub przedsiębiorców, w których uczestniczą takie osoby” – czytamy w DGP.
Zatem Jerzy Wituszyński w żaden sposób nie naruszył obowiązującego prawa. Czy więc wszystko jest w porządku?
Doktor Grzegorz Makowski z Fundacji Batorego, dyrektor programu operacyjnego Odpowiedzialne Państwo (dawniej Przeciw Korupcji) w rozmowie z dziennikarzem portalu Sadeczanin.info nie chce oceniać sprawy Wituszyńskiego, bo jak podkreśla, nie zna jej dokładnie, ale stwierdza, że sytuacje, gdy dochodzi do budzących kontrowersji powiązań biznesu z działalnością społeczno - polityczną, samorzadową, nie należą do wyjątków i podobnie dzieje się w wielu innych miejscowościach. Jego zdaniem, nawet jeśli radni uchwalą np. swój kodeks etyki, to i tak nie zawsze go przestrzegają.
- To, że ten pan pracuje w firmie nie swojej a syna, to tylko zabieg kosmetyczny. Tak naprawdę problem pozostaje ten sam: część funkcji publicznych daje możliwość wykorzystywania ich do prywatnych korzyści. Instrumentami prawnymi nie da się wyeliminować wszystkich tego typu sytuacji. Wygląda na to, że jest to częsty problem. Nie ma tygodnia, żeby jakiś dziennikarz, czy mieszkaniec z najróżniejszych części Polski nie zadzwonił z podobną sprawą. Najwyraźniej standardy funkcjonowania samorządu wciąż pozostawiają tu wiele do życzenia. Natomiast specyfika samej korupcji nie zmienia się zasadniczo. Wiadomo, że należy jej szukać w takich sferach, jak zamówienia publiczne, styk sektora prywatnego z publicznym, partie polityczne itd - mówi doktor Makowski. - Nie osądzam, czy w tym konkretnym wypadku wykorzystano funkcją publiczną, ale z opisanej przez Państwa sytuacji wynika, że nie wszystko jest w porządku pod względem etycznym. Dlatego jeśli ktoś ma podejrzenia, w tej sprawie powinien zgłosić się do takich organów kontrolnych jak RIO,CBA, ABW albo prokuratura - dodaje.
***
Poprosiliśmy o komentarz firmę CD Locum. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Bogumił Storch
Fot: JEC, arch