Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
08/07/2012 - 17:26

Stróże stały się stolicą miodu. Biesiada u Bartnika

Sądecki Bartnik stał się dziś stolicą miodu, polskiego, ale też europejskiego – mówił Mirosław Majchrzak otwierając dziś (8 lipca) XXI Biesiadę u Bartnika. – Gdyby produkty pszczele miały dobrą promocję, to by się farmacja miała kiepsko – zaznaczał Janusz Kasztelewicz. Dwa dni w Stróżach mówiono głównie o walorach miodu, apiterapii, a przede wszystkim o pszczołach, przyczynach ich ginięcia i o tym, jak im pomóc.
„Pomóżmy pszczołom – pszczoły pomogą nam” – to tytuł konferencji, która odbyła się wczoraj. W trakcie spotkania zbierano podpisy pod protestem w obronie pszczół, a przeciwko detergentom i wszystkiemu, co powoduje ubytki w rodzinach pszczelich. Około 300 osób, mimo ogromnego upału i duchoty, spędziło w konferencyjnym namiocie kilka godzin, bez wychodzenia.

Pierwszy blok wykładów był poświęcony temu, co zrobić, żeby pszczołom pomóc. Dowiedzieliśmy się też, że do warrozy, wirusów, grzybów, środków ochrony roślin doszło zagrożenie związane z GMO. Profesor Jan Narkiewicz-Jodko z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach ostrzegał, że pyłek roślin genetycznie modyfikowanych może być trudny dla pszczół – relacjonował Janusz Kasztelewicz, właściciel Gospodarstwa Pasiecznego Sądecki Bartnik i główny organizator Biesiady.

Podsumował ostatni rok w pszczelarstwie: – Ubiegły był dość pomyślny, była spora ilość miodu wielokwiatowego. Druga połowa roku była dość poprawna, natomiast ten rok - nie. W pierwsze dni marca wydawało się, że będzie super, pszczoły dobrze przezimowały. Ale w kwietniu i na początku maja okazało się, że coś pszczoły dotknęło. Są straty, osłabione rodziny. Pewien znany pszczelarz pod Białymstokiem miał 140 rodzin, zostało mu 40 i są słabe. Pod Kaliningradem kolega miał 500 rodzin, 40 proc. okazało się puste. Ksiądz zazimował 7 rodzin, przetrwało zero. Problemy dotykające pszczoły są.

Kasztelewicz przypominał majowy marsz pszczelarzy w obronie pszczół, który odbył się w Warszawie. Ponad 1500 osób przeszło pod Ministerstwo Rolnictwa i Sejm. – Tam dołączyli do nas ludzie protestujący przeciwko GMO. Barwny korowód dał sygnał społeczeństwu, że z pszczołami nie jest dobrze – wspominał właściciel Bartnika. Był też wtedy z kilkuosobową delegacją w gabinecie ministra rolnictwa Marka Sawickiego. – Rozmowy nie były łatwe. Ścierają się oczekiwania pszczelarzy z interesami rolników, sadowników, producentów środków ochrony roślin. W maju było posiedzenie Sejmowej Komisji Rolnictwa, która opracowuje w tej sprawie dezyderat do ministrów – dodał.
 

W Stróżach pojawiło się spore grono cudzoziemców z nowatorskimi produktami i pomysłami: Chorwaci proponowali nowy środek na walkę z warrozą (choroba pszczół), Słoweńcy nowe preparaty z dodatkiem miodu, odżywcze i lecznicze, Węgrzy ekologiczny środek z tymolem na warrozę.

Takie nowości lubi testować Sądecki Bartnik. Janusz Kasztelewicz relacjonował nawet sukcesy i porażki przy testowaniu innowacji w ciągu roku. Naukowiec z Kijowa zaproponował nową metodę walki z warrozą poprzez czasową izolację matki. Okazało się jednak, że polskie pszczoły są większe od ukraińskich i przejścia w izolatorach są dla nich zbyt małe. Metoda więc nie działała. Przygotowano jednak nową formę z szerszymi przejściami i będzie ponownie testowana. Testowano też nowe środki zwalczające warrozę, a obecnie Kasztelewicz chce przekazać naukowcom do zbadania bułgarski produkt hamujący rozwój bakterii zgnilca amerykańskiego. – Obecnie stosowane metody są radykalne, jak wysoka temperatura, soda kaustyczna, silne antybiotyki. A to są tylko ziółka. Jeśli naukowcy potwierdzą ich skuteczność, może za rok zaprosimy profesora z Bułgarii na prezentację – zapowiada właściciel Sądeckiego Bartnika.
 

Tadeusz Leśniak i Jerzy Smoter zaproponowali zorganizowanie obszaru hodowli zachowawczej dla pszczoły miejscowej linii „Dobra”. Kasztelewicz prosił pszczelarzy o wykazywanie się cierpliwością, że pieniądze za miód otrzymują później – unijne przepisy od września 2011 r. wymagają bowiem atestu wskazującego, iż dana partia miodu jest wolna od GMO, a analizy trwają dwa tygodnie. Są jednak konieczne, bo bez nich nie można eksportować miodu do Niemiec, Francji czy Hiszpanii. Właściciel Bartnika ostrzegał też pszczelarzy przed pozostałościami leków w miodzie. Nie może być w nim np. sulfonamidów czy tetracyklin i innych pozostałości po różnych stosowanych środkach, ale już absolutnie nie może być metronidazolu zawartego w preparacie nozemacid (lek przeciw nosemozie) produkowanym w Moskwie. – Ten preparat wkracza do nas przez zieloną granicę, ale metronidazol jest niedopuszczalny w miodzie. Jeśli służby weterynaryjne wykryją metronidazol, miód może zostać poddany utylizacji – ostrzegał Janusz Kasztelewicz.

Wraz z żoną Anną uhonorowali dziękczynną, pamiątkową „deską” małżeństwo Elżbietę i Bogdana Kędziów z Poznania, którzy wraz z nimi 17 lat temu nakręcili pierwszy film związany z apiterapią i do dziś dużo publikują na tematy związane z pszczelarstwem. – Dla was, żebyście mieli z tego korzyść. Bardzo nas mobilizuje do pracy to, że w pszczelarzach jest ogromna pasja – dziękowała Elżbieta Kędzia.

Podczas Biesiady wręczono odznaczenia zasłużonym dla pszczelarstwa i rolnictwa, nie wszystkie, bo – jak relacjonował Kasztelewicz – część nie dotarła, co tłumaczono tym, że „pracownicy prezydenta RP są na urlopach”. Wręczali je zastępca dyrektora Departamentu Rynków Rolnych w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Kazimierz Żmuda oraz wicestarosta nowosądecki Mieczysław Kiełbasa.

Został też załatwiony Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski dla Bogdana Szymusika (znanego krakowskiego pszczelarza - red.), byłego właściciela kolekcji uli, która stała się podstawą naszej ekspozycji muzealnej. Order wręczył mu w jego domu wojewoda, pan Szymusik ma już bowiem 94 lata. Ale gdyby było o 10 stopni chłodniej, byłby tu teraz z nami i siedział z orderem na piersi – podkreślał pszczelarz ze Stróż.
 

Odznaczenie zasłużonego dla rolnictwa odebrał też Tadeusz Kasztelan, małopolski pszczelarz, który żądał od ministra zdrowia okazania dokumentów, na podstawie których minister dopuścił chemikalia powodujące zagładę pszczół. Kasztelan wygrał sprawy w sądzie. Powoływał się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, a minister nie udostępniał pism twierdząc, że należą one do koncernów chemicznych, które je dostarczyły. – Dziś przyjmuję z radością odznaczenie zasłużonego, choć zwlekałem z tym dwa lata. Dwa lata spędzone w sądzie, dwa wyroki korzystne dla pszczelarzy, a minister rolnictwa nadal ich nie wykonuje. Apeluję, by minister wykonał wyroki wydawane przez sąd w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Ostrzegam: jeśli nie, być może spotkamy się w Brukseli! – podkreślał Kasztelan.
 

Ogłoszono też oficjalnie wyniki konkursu fotograficznego „Pszczoła i jej otoczenie”. W namiocie konferencyjnym ustawiono wystawę pokonkursową prac zwycięzców głównych nagród (Robert Kuczara z Krzeszowic, Milan Motyka z czeskich Mostów, Renata Michalczyk z Chełmca, Marek Banyś z Olkusza, Mirosław Żak z Powroźnika) oraz wyróżnionych (Radosław Architekt z Płotów,  Katarzyna Gniewek z Klęczan, Katarzyna Gryzło ze Stróż, Angelika Hejmej z Krynicy-Zdroju, Wacław Kubiniec z Libuszy, Stanisław Kurczab z Limanowej, Justyna Naleśnik z Końskich k/Dydni, Piotr Paluch z Szalowej, Monika Świdrak z Bieździadki, Ewa Wawrzyniak z Białegostoku, Mirosław Żak z Powroźnika).

Podczas Biesiady odbyło się rzecz jasna wiele występów zespołów ludowych, gwiazdą była Katarzyna Piasecka („Stand-up”), a imprezie towarzyszył kiermasz pszczelarski i rękodzieł.

(BW)

Fot. Wacław Kubiniec







Dziękujemy za przesłanie błędu