Strażacy nie będą używać syren na remizach w Podegrodziu. Dla uchodźców
Zaraz jak tylko w gminie Podegrodzie pojawili się pierwsi uchodźcy, strażacy z tutejszych jednostek OSP sami zaproponowali, że zrezygnują z używania syren alarmowych na swoich siedzibach. Powodów chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, podobnie jak tego, jakie skojarzenia mogą takie syreny wywoływać u osób, które uciekały przed wojną.
- Strażacy o informację o wezwaniu na akcję otrzymują esemesem a dodatkowo włącza im się alarm w telefonie. Część z nich mieszka w odległości 2, 3 kilometrów od remizy i i tak nie słyszą tych syren – tłumaczy wójt Stanisław Banach.
Zobacz też: Rozdali 66,4 miliona na drogi i mosty. Komu się poszczęściło?
- Wczoraj z kolei spotkałem się ze strażakami na specjalnym zebraniu w Juraszowej i przypomniałem im o wcześniejszej deklaracji w sprawie syren. Poparł mnie w pełni pan Teodor Gargas, prezes Gminnego Związku OSP w Podegrodziu, bo taka sugestia płynie też z wyższych strażackich szczebli – mówi Banach.
- To bardzo ważne, bo wezwań do akcji w tym roku jest naprawdę dużo. Przez cały zeszły rok mieliśmy 56 wezwań do pożarów traw, a w tym roku, do chwili obecnej, mieliśmy ich aż 92 – obrazuje wójt. Łatwo sobie wyobrazić, jakie przy tej częstotliwości wyjazdów uchodźcy przechodziliby katusze, gdyby za każdym razem przy takim wezwaniu wyły syreny. ([email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sądeczanin.info)