Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
01/12/2020 - 13:35

Skandal! Po co informować o zdjęciu kursów? Niech ludziska kwitną na mrozie!

To przekracza ludzkie pojęcie. Sposób, w jaki firma MARPOL obsługuje pasażerów z Piwniczej-Zdroju urąga wszelkim zasadom. Wczoraj, w poniedziałek przekonaliśmy się o tym na własnej skórze czekając na mrozie godzinę i prawie trzydzieści minut na dwa kolejne autobusy, które widnieją w rozkładzie na przystanku a po prostu nie jeżdżą. Burmistrz Dariusz Chorużyk ostro interweniuje.

– To się w głowie nie mieści. Mróz, wszystko pozamykane przez COVID, nawet nie ma się gdzie zagrzać czy kupić gorącą kawę – komentuje mieszkanka Łomnicy-Zdroju. Druga dodaje. – Ja naprawdę współczuję starszym osobom, bo przecież to one gdy są zamknięte szkoły, przede wszystkim korzystają z autobusów. Jak się tu „załatwię” to wyślę Marpolowi fakturę za lekarza i leczenie.

- Na nich nie ma bata, cały czas robią takie numery i niech sobie pani wyobrazi, że musi się pani dostać do pracy albo lekarza na określoną godzinę. I my jesteśmy na to skazani, bo to jedyna firma, która do nas jeździ – kręci głową kolejna osoba.

Ostatecznie autobus zajechał na miejsce o 14.56! Porządnie już przemarznięci wchodzimy do środka. A ja deklaruję, że sprawy nie zamiotę pod dywan, ale opiszę od podszewki.

Zobacz też: Te piwnice są jak wehikuł czasu! Największa inwestycja w historii Starego Sącza

Piwniczna-Zdrój. Dosłownie pędzimy z burmistrzem na Nakło, mam zobaczyć jak wygląda nowe centrum sportowo rowerowe. Cudem – robi się już szarówka – udaje mi się zrobić kilka w miarę dobrych zdjęć. Zbieram też informacje do kolejnych publikacji. Mówię Chorużykowi o przygodzie z Marpolem. Burmistrz nawet nie krył irytacji. Taka transportowa klapa mocno uderza w wizerunek gospodarza. A przecież są jeszcze przyjezdni. Kto tu przyjedzie drugi raz po takich przygodach, jakie przypadły w udziale autorce tekstu? Chorużyk zapowiada interwencję.

Według rozkładu z Internetu, rzekomo jedynego naprawdę aktualnego, na który powoływała się pracownica z obsługi klienta Marpolu, autobus do Nowego Sącza powinnam mieć o godzinie 18.30. Jestem na przystanku na rynku pięć minut wcześniej. Odprowadza mnie burmistrz, który chce sprawdzić, czy autobus przyjedzie. Pojawił się autobus Nowy Sącz – Kosarzyska. Otwierają się drzwi. Pytam kierowcy: będzie pan wracał do Nowego Sącza? – Tak – słyszę w odpowiedzi. Pełna optymizmu czekam. Mija kilka minut. Ten sam autobus pędem przejeżdża przez rynek omijając zupełnie przystanek na którym „kwitniemy”.

Zobacz też: Piwniczna-Zdrój: przy trasie Aqua Velo na Obidzę stoi już MOR

Dzwonię znowu do Marpolu. Opisuję sytuację tej samej kobiecie, z którą rozmawiałam dzwoniąc ze Starego Sącza. Znów brak chociaż minimum skruchy. Telefon przejmuje burmistrz. Bezpardonowo żąda numeru do kierowcy albo do prezesa firmy. Bez skutku – pani się tłumaczy, że nie ma, koniec rozmowy. Burmistrz już mocno wściekły, dzwoni do kierowcy Marpolu, którego zna osobiście i dostaje od niego numer do prezesa Ryszarda Małka.

Ten, jak tylko usłyszał, że rozmawia z burmistrzem, z miejsca uprzedza ewentualne pretensje, twierdzi, że już o wszystkim wie, bo dzwonili do niego z biura, że sam miał do burmistrza właśnie dzwonić i że ten autobus, którego kierowca mnie właśnie wystawił zjeżdża już z trasy „na pusto” do Rytra. Burmistrzowi opadają ręce, Małek nie umie wyjaśnić dlaczego w takim razie kierowca nam powiedział, że wraca do Nowego Sącza. Po raz kolejny słyszę, że właściwy rozkład jest w Internecie…

Chorużyk domaga się jednak informacji bezpośrednio od Małka: o której będzie następne połączenie, ale takie na sto procent. Prezes deklaruje z pełnym przekonaniem: o 20. Sprawdzamy w Internecie – w rzekomo obowiązującym rozkładzie takiego kursu nie ma wcale.

- Czekać? Jechać? – paskudna sytuacja, burmistrz i tak już odwołał kilka kolejnych spotkań, bo wie, że przez epidemię nawet nie będę miała gdzie usiąść i zaczekać – wszystkie lokale zamknięte na głucho. Widzę, że sytuacja jest dla niego równie niekomfortowa jak dla mnie, bo akurat wysiadło mu auto. Niemal jednocześnie stukamy się w czoło – przecież są jeszcze pociągi. Relacja Piwniczna-Zdrój – Kraków odjazd o 19.24. – Ja po dzisiejszym dniu już w żadne rozkłady nie wierzę, idę z panią upewnić się, czy taki pociąg rzeczywiście jedzie. Bo jak nie, to musimy wymyślić coś innego – mówi Chorużyk.

Na dworcu jesteśmy kilka minut przed czasem. Nadjeżdża jakiś skład od strony Nowego Sącza. Burmistrz od razu zagaduje panią konduktor o połączenie. Kobieta patrzy na nas z uśmiechem. – My jeszcze musimy dojechać do ostatniej stacji, ale potem zaraz wracamy, ale wsiadajcie państwo, to bez sensu żebyście tu marzli.

Burmistrz z ulgą patrzy jak wsiadam. Kręci jeszcze głową z niesmakiem, widzę, że czuje się za wszystko odpowiedzialny. Pociąg rusza. Pani konduktor z uśmiechem sprzedaje mi bilet, pyta czy długo czekałam, czy nie zmarzłam. Ludzkie, serdeczne odruchy. Pokrótce opisuję jej sytuację z Marpolem, kobieta kręci niedowierzająco głową. W jej firmie niewyobrażalne jest by gdziekolwiek wisiał niekatulany rozkład, by jakiś pociąg z niego zniknął bez dużo, dużo wcześniejszej zapowiedzi…

Gwarantuję wszystkim Czytelnikom – starałam się tę kuriozalną, skandaliczną sytuację przedstawić z należytym dystansem, używając jedynie słów zwyczajowo przyjętych za przyzwoite, choć cisnęło mi się sporo tych naprawdę nieprzyzwoitych. Uznałam, że fakty przemówią same za siebie. Najważniejsze jest jednak to, by przemówiły do właściciela Marpolu. ([email protected] Fot.: ES)







Dziękujemy za przesłanie błędu