Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
02/09/2021 - 10:55

„Sikającego rycerzyka” nie ma pod zamkiem. Kto mógłby zająć jego miejsce?

Pod Basztą Kowalską w Nowym Sączu nie ma już rzeźby „Sikającego rycerzyka”. Pozostał po nim jednak niewielki postument. Kogo w tym miejscu można byłoby upamiętnić? Co sądzą o tym sądeccy historycy?

Jakub Bulzak uważa, że samo postawienie rzeźby z brązu czy mosiądzu pod Basztą Kowalską takiej czy innej postaci mija się z celem. - Tutaj trzeba byłoby wymyśleć jakąś strategię – zaznacza.

Nowy Sącz, zdaniem naszego rozmówcy bardzo dużo zawdzięcza również rodowi Lubomirskich, którego przedstawiciele byli starostami sądeckimi. Wymienia takie znamienite postaci, jak chociażby Sebastiana i Jerzego Lubomirskich. I odwołuje się do kwestii odbudowy zamku sądeckiego. Otóż forma w jakiej miałby być odbudowany – o czym mówi się ostatnio - to nic innego jak forma, którą Lubomirscy nadali zamkowej bryle podczas kolejnej przebudowy. W historii Nowego Sącza przewija się także postać Jana Długosza, polskiego historyka, kronikarza, twórcy dzieła Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, duchownego, geografa, pierwszego heraldyka polskiego, dyplomaty i wychowawcy synów Kazimierza Jagiellończyka.

- Będąc w Nowym Sączu z synami królewskimi musiał rezydować w zamku sądeckim – zauważa nasz rozmówca. – Może warto byłoby przyjrzeć się malowidłu znajdującemu się w ratuszu i jego kompozycji. Stojący synowie królewscy i Jan Długosz. Jeśli prawdą jest, że fortyfikacje mógł budować król Wacław II Czeski to czemu nie on. Owszem ten władca nigdy nie był w Nowym Sączu, ale, gdyby nie jego podpis pod dokumentem lokacyjnym to naszego miasta nigdy by nie było.

Pod zamkiem zaczyna się też ulica Kazimierza Wielkiego, który ufortyfikował i rozbudował miasto. I przebudował zamek, więc – jak zaznacza Jakub Bulzak – mogłaby być to również jego postać.

- Mamy też dwóch pierwszych wójtów – Bertolda i Arnolda. Może to ich rzeźby należałoby postawić pod zamkiem? – podsuwa pomysł sądecki historyk. - Szukając dalej można byłoby pomyśleć o osobach, które zasłużyły się dla odbudowy zamku. Mam tu na myśli: Romana Szkaradka, Józefa Wojtygę, architektów sądeckich. Trzeba też pamiętać o tym, że zamek stał w centrum dzielnicy żydowskiej. I koło „Sikającego rycerzyka” przechodzili co roku chasydzi idąc z synagogi przy ul. Berka Joselewicza na cmentarz żydowski do grobu cadyka Chaima Halbersztama. Gdyby tam postawić postać idącego rabina?

Rzuca też pomysł pomnika umownego – konfederata barskiego (stacjonowali w zamku – przyp. red.), partyzanta z okresu II wojny światowej, żołnierza Batalionów Chłopskich?

Uważa on jednak, że nad taką kwestią powinna odbyć się w mieście szersza dyskusja. Jego zdaniem każda tego typu inwestycja jest warta i potrzebna, dlatego, że jest to najprostsza lekcja historii.

Legenda o źródełku przy murach miejskich w Nowym Sączu

U podnóża Baszty Kowalskiej biło źródełko nigdy niezamarzającej wody, tworzącej w ocembrowaniu biały osad o zapachu i smaku siarki. Przy bramie sądeckiego zamku straż pełnili młodzi, odważni rycerze. Co jakiś czas znikali bez śladu. Nikt nie mógł dojść co się z nimi stało. Szukano odważnego młodzieńca, który rozwikłałby zagadkę i wyjaśnił, kto odciąga rycerzy od obrony zamku i dlaczego przepadają bez wieści.

Znalazł się taki śmiałek. Uzbrojony w halabardę stanął nieopodal Baszty Kowalskiej na straży. Na nocną wartę wziął ze sobą święconą kredę oraz różaniec. Kredą zakreślił wokół siebie koło, różańcem okręcił dłoń. 

Gdy minęła północ rycerz usłyszał piękny śpiew i muzykę, a ze źródełka pod basztą wyłoniły się nimfy, które zapraszały go do tańca. Rycerz uznał, iż muszą to być te istoty, które były zgubą dla jego poprzedników - strażników zamku. Nie wychodząc z kręgu zakreślonego święconą kredą rzucił do źródełka różaniec. Rozprysnęła się woda ponad cembrowinę. Nimfy zamieniły się w czarownice i na ożogach odleciały w noc.

Zamek w Nowym Sączu wzniesiony został w miejscu dworu z czasu lokacji miasta z fundacji Kazimierza Wielkiego w latach 1350-60.  W powiązaniu z murami miejskimi tworzył dobrze ufortyfikowany północno-zachodni narożnik miasta. W styczniu 1945 roku partyzanci wysadzili gromadzone przez Niemców na zamku materiały wybuchowe. Z zamku pozostały ruiny. Zwały ziemi i kamieni przysypały źródełko z siarczaną wodą (nie jedyne w Nowym Sączu) - legenda została. ([email protected], fot. IM.) Źródło: Mariusz Bocheński, Komiks legendy sądeckie Mariusz Bocheński  Wydawca: Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży "KANA", Nowy Sącz 2008







Dziękujemy za przesłanie błędu