Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
30/06/2022 - 08:00

To się stało kilka metrów od krzyża. Piorun znowu zabił na Giewoncie [ZDJĘCIA]

To się znowu zdarzyło. Po trzech latach od tragedii na Giewoncie, znowu od rażenia piorunem doszło do śmierci w górach. Dramat rozegrał się kilka metrów od krzyża na wierzchołku.

Było kilka minut po godzinie siedemnastej, kiedy do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dotarło zgłoszenie o porażeniu piorunem turysty.

Jak relacjonują toprowcy, dramat rozegrał się kilka metrów od krzyża na szczycie Giewontu.  Na miejsce desantowano śmigłowcem pięciu ratowników.  Nie ustawali w próbach reanimowania turysty aż do chwili przekazania go załodze karetki na lądowisku dla helikopterów w Zakopanem.

Czytaj też Zabił ją Szatan w Tatrach. W weekend w górach wypadek gonił wypadek

Niestety, ta dramatyczna historia nie znalazła szczęśliwego zakończenia. - O godzinie dziewiętnastej stwierdzono zgon turysty – informuje TOPR.

Z relacji ludzi, którzy w środę po południu wspinali się na Giewont wynika, że  już przed szesnastą zrobiło się niebezpiecznie w kopule szczytu.  - Było bardzo duszno, zaczął padać deszcz wielkości grochu, zaczynało się błyskać. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały że zaraz  rozpęta się burza – można przeczytać w jednym z licznych komentarzy  na fanpag’u  TOPR .

- Mieliśmy wchodzić z  siedmioletnią córką właśnie na Giewont. Zostało nam jakieś pół godziny do szczytu, kiedy  zaczęło się ostro błyskać i grzmieć pisze ktoś inny.- Natychmiast zaczęliśmy schodzić, ale niektórzy szli dalej. Góry to nie przelewki, trzeba umieć odpuścić aby żyć dalej.. wrócimy za rok. Góry poczekają.

Czy ci, którzy nie potrafili odpuścić zapomnieli już o tragedii sprzed trzech lat? Pioruny uderzały w krzyż na Giewoncie. Ludzie trzymający się łańcuchów zamontowanych na ścianie szczytu zostali  rażeni gromem i runęli w dół. Bilans był tragiczny. Pięć osób zginęło na miejscu, a ponad sto pięćdziesiąt zostało rannych.

Czytaj też Śmierć zabrała Andrzeja nad ranem. Miła ledwie trzydzieści dwa lata  

Takich tragicznych wydarzeń w kronikach ratowników i po polskiej i po słowackiej stronie jest wiele – mówił wtedy w rozmowie z „Sądeczaninem” dyżurny ratownik TOPR.

- Od czterdziestu lat chodzę po górach i niemal codziennie obserwuję, jak ludzie zachowują się w górach.  Często wbrew logice,  zdrowemu rozsądkowi i wbrew wszelkim zasadom,  przy rozpoczynającej się burzy i widocznych jej sygnałach z daleka,  zaczynają wycieczkę, albo ją kontynuują.

- W ten feralny dzień,  kiedy doszło do tragedii na Giewoncie,  miałem dyżur – opowiadał ratownik. -  Sygnały o tym, że zbliża się burza, otrzymaliśmy od turystów z gór już wcześniej. Z prywatnych źródeł wiem – te informacje pochodzą od różnych osób - że burza była widoczna od kilku godzin. Kto ma rozum w głowie, oczy i uszy na swoim miejscu i choćby jakąś minimalną wiedzę,  miał czas, żeby stamtąd uciec.

Czytaj też Fatum wisi nad ludźmi na sądeckiej wsi? Jakby śmierć urządziła sobie polowanie 

- Ale ludzie ignorują te zasady. Nawet kiedy na szlaku zwraca im się uwagę, to albo człowieka ofukną, albo nawet rzucą grubym słowem. Kiedyś zwróciłem uwagę ojcu, który - choć już rozpoczynała się burza - szedł na wędrówkę ze swoją dwunastoletnią córką.  Pozostało to bez echa. Jakie mogą być tego konsekwencję, pokazał dramat na tatrzańskim szczycie - mówił goprowiec. ([email protected]) fot. TOPR, OSP Białka Tatrzańska, Małopolska Policja  

.

To się stało kilka metrów od krzyża. Piorun znowu zabił na Giewoncie




To przypomina o tragedii sprzed trzech lat, kiedy pioruny uderzały w krzyż na Giewoncie. Ludzie trzymający się łańcuchów zamontowanych na ścianie szczytu zostali rażeni gromem i runęli w dół. Bilans był tragiczny. Pięć osób zginęło na miejscu, a ponad sto pięćdziesiąt zostało rannych.






Dziękujemy za przesłanie błędu