Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
30/09/2017 - 08:15

Sądecki SOR: 11 godzin 56 minut czekania na pomoc? Dyrektor szpitala wyjaśnia

Czytelnik nadesłał nam zdjęcie tablicy informacyjnej z sądeckiego SOR, z którego jednoznacznie wynika, że na pomoc miał czekać nawet… 11 godzin 56 minut. Co ma do tego POZ? Rozmawiamy na ten temat z dyrektorem Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu Arturem Puszko.

Zobacz też: Pacjent SOR-u w Nowym Sączu wykrwawiał się, zamiast chirurga wezwali policję [UWAGA, DRASTYCZNE ZDJECIA]

- Miałem nr 117. Jednak jakieś 70 km dalej i 1 godzinę 40 minut później byłem juz w domu z diagnozą. Mówię oczywiście o szpitalu w Krynicy. Lekarze zdziwieni, że przyjechałem z dzieckiem z Nowego Sącza i podstawowe pytanie: co się tam dzieje?... - komentuje pan Daniel, autor zdjęć załączonych do publikacji a wykonanych 25 września o godzinie 20.30 w siedzibie Sądeckiego Oddziału Ratunkowego.

Zobacz też: SOR: szpital wprowadził całkowity zakaz robienia zdjęć i nagrywania personelu i pacjentów

O komentarz poprosiliśmy Artura Puszko, dyrektora szpitala w Nowym Sączu.

Panie dyrektorze, leży przede mną zdjęcie tablicy z SOR-u. Numer 67 ma czekać siedem godzin 27 minut, numer 116 aż 11 godzin 56 minut. To gabinet internistyczny. Na chirurgii ogólnej jest szybciej. Jest czas 3 godziny 51 ale jest i czas 10 minut. I teraz przechodząc do sedna sprawy. Przychodzi pacjent do SOR-u i czyta, że ma czekać 11 godzin 56 minut. Co on ma zrobić? Szukać pomocy gdzie indziej?
On niepotrzebnie przyszedł na SOR. To jest problem. To po pierwsze. Po drugie - pacjent nie wchodzi i czyta, że ma czekać 11 godzin, tylko najpierw wstępnie bada go, kwalifikuje ratownik, który mu mówi, że jego choroba - bo ja rozumiem, że przyszedł z chorobą - nie stanowi zagrożenia dla życia. W związku z tym wszyscy przed nim są lepsi a on musi czekać. Pacjent z tak zakwalifikowaną chorobą powinien pójść do POZ. Nie powinien do nas w ogóle trafić. Na tym właśnie polega problem długiego czekania w kolejkach.

A teraz chirurgia ogólna. Mamy ponad osiem godzin czekania, ale i 10 minut. Z czego wynika tak duża różnica?
Albo pacjent trafia ze skierowaniem, albo trafia bez skierowania prosto z ulicy choć najpierw powinien trafić do paradni chirurgii ogólnej i nie wiem dlaczego trafia do nas na SOR. On powinien trafić do poradni a tych poradni zakontraktowanych jest naprawdę mnóstwo i tam właśnie taki pacjent powinien się znaleźć. SOR ratuje życie i zdrowie w sytuacjach nagłych. Tylko i wyłącznie.

Dobrze a teraz jak mielibyśmy raz na zawsze pacjentom, sądeczanom wyjaśnić: co to jest stan nagły? Mam remont w domu, nagle bach leci szkło, mam poważnie, katastrofalnie wręcz rozciętą rękę. Iść do chirurga ogólnego czy na SOR.
Krew sika po ścianach, rozumiem - oczywiście że pacjent ma iść na SOR. W tym wypadku nie ma najmniejszych wątpliwości  i my go przyjmujemy od ręki.

Dziecko nagle ma bardzo wysoką temperaturę, gorączki nie da się zbić nawet syropami przeciwgorączkowymi i czopkami… Nie wiadomo skąd ta gorączka, nie wiadomo co się  dzieje…
To dziecko, pacjent ma pediatrę, ma lekarza POZ, nie trafia na SOR. Dziecko z nagłą temperaturą nie powinno trafić na SOR, ale dziecko, które jechało autem z rodzicami i miało wypadek trafiają. Wszyscy z rodziny trafiają. To jest tego typu proste rozróżnienie. Kogoś piecze, boli za mostkiem – trafia na SOR. Wzywa pogotowie i karetka go wiezie albo na Interkard albo do nas. Natomiast wszystkie dwu, trzydniowe anginy, gorączki i tym podobne rzeczy nie trafiają na SOR.

Jak ludzie reagują? Pacjenci przychodzą na SOR i dostają te 11 godzin czekania, ale właśnie dlatego, że ratownik stwierdza: nie jest to żadna nagła ani poważna rzecz, powinien pan, pani trafić do zupełnie innego lekarza. Jak ludzie na taki werdykt reagują?
Źle. Bo taki człowiek może nie mieć lekarza rodzinnego, może nie być do niego zapisany, bo bardzo często się tak zdarza tak jak bardzo często się zdarza, że pacjent nawet nie wie, gdzie ma szukać swojego lekarza rodzinnego. I jak mu się coś dzieje, cokolwiek, coś na tyle trudnego, z czym nie daje sobie sam rady w domu, to jedzie do szpitala. Tak to wygląda. Pacjent jedzie do szpitala. Jak w szpitalu nie ma izby przyjęć, to trafia na SOR. Oczywiście jest też druga strona medalu. Pacjent jedzie do POZ a tam słyszy: no proszę pana proszę przyjść za dwa, trzy dni albo nawet za tydzień.

Czyli mamy tu sprzężenie zwrotne…
Tak to proszę pani wygląda niestety. Bo w POZ też trzeba ich zrozumieć. Ja - żeby była jasność - wcale nie nadaję na POZ, bo po prostu maja wielu pacjentów i też nie są w stanie od ręki wszystkich przyjąć w związku z tym panie w rejestracji pacjentów też kolejkują…

ES [email protected] Fot.: Czytelnik







Dziękujemy za przesłanie błędu