Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
30/11/2013 - 17:21

Sądecczyzna: Andrzejki. Czas wróżb i ich symbolika

Andrzejki są dzisiaj przede wszystkim pretekstem do spotkania się w gronie znajomych i okazją do dobrej zabawy. Dawniej ten czas kojarzył się raczej z wieczorem wróżb, odprawianych w wigilię św. Andrzeja, patrona m.in. Szkocji, Grecji i Rosji przypadającą na noc z 29 na 30 listopada. Andrzejkowe wróżby przetrwały próbę czasu, choć dzisiaj podchodzimy do nich raczej z „przymrużeniem oka”.
Dzień ten przypada na końcu lub na początku roku liturgicznego. Andrzejki to okazja do zorganizowania ostatnich hucznych zabaw przed rozpoczynającym się adwentem. Do dzisiaj podczas wieczoru andrzejkowego nie może zabraknąć chociażby lania wosku przez ucho od klucza. To jedna z najbardziej znanych andrzejkowych wróżb.
Dawniej na Sądecczyźnie w andrzejkowy czas w chałupach można było poczuć też zapach topiącego się pszczelego wosku. Oczywiście rozlegał się w nich śmiech młodych, niezamężnych dziewczyn, które wróżyły sobie z kształtu zastygłej masy woskowej lub rzucanego przez nią cienia sylwetki, jaki będzie ich przyszły wielbiciel i jaki będzie miał zawód.
- Andrzejki wpisują się w cykl świąt zimowych – opowiada Bogusława Błażewicz, etnograf w Sądeckim Parku Etnograficznym w Nowym Sączu. – Obchodzi się je w wigilię św. Andrzeja. Niegdyś wróżby andrzejkowe miały charakter wyłącznie matrymonialny. Wróżyły sobie jedynie niezamężne dziewczęta. W dawnych kulturach kobieta miała mniejszą możliwość wyboru męża, w związku z tym chciała się dowiedzieć, kim będzie jej przyszły małżonek, czy będzie bogaty i w jakim będzie wieku. Wróżąc sobie, chciała się także dowiedzieć, czy będzie to ktoś, kogo sama wybierze, czy też będzie to małżeństwo zaaranżowane.
Początkowo dziewczęta wróżyły sobie w bardzo wąskim gronie osób, później już znacznie szerszym gronie panien na wydaniu.
- Chłopcy, młodzi mężczyźni mieli także swój dzień wróżb w wigilię św. Katarzyny, która przypada na 24 listopada – opowiada sądecka etnograf. – Oni wróżyli sobie, jakie będą ich przyszłe żony, ale ta tradycja nie była już tak rozpowszechniona, jak wróżby andrzejkowe.
Andrzejki to zwyczaj, który nie tylko zakorzenił się w Polsce. Jest on także rozpowszechniony i w innych krajach: w Niemczech, na Węgrzech, a nawet w Grecji. Wróżono sobie indywidualnie, jak i zbiorowo.
- Wróżbą, która kojarzy się najbardziej z Andrzejkami, to oczywiście lanie roztopionego wosku – wymienia sądecka etnograf. – Tradycja lania wosku w celach wróżebnych, czy znachorskich znana była praktycznie od starożytności. Dawniej babki – znachorki lejąc wosk na wodę próbowały z jego kształtu określić np. na co może chorować dziecko. Niezamężne dziewczęta lały wosk przez ucho od klucza, gałązkę jedliny lub miotłę.
Były też i inne tradycyjne wróżby andrzejkowe, dzisiaj już raczej niespotykane. Wśród nich na przykład te z udziałem zwierząt.
- Dziewczęta wpuszczały do izby gąsiora z zawiązanymi oczami i tworzyły wokół niego koło. Panna, którą gąsior pierwszą uszczypnął miała z tego grona najwcześniej wyjść za mąż – opowiada nasza rozmówczyni. - W czas Andrzejek dziewczęta piekły placki i rozkładały je na ławie. Następnie do izby wpuszczały psa. Czyj placek porwał pies, ta miała wyjść za mąż pierwsza. Była też wróżba z nocnym szczekaniem psów. Z której strony zaszczekały, z tej miały przyjść swaty. Dziewczęta łemkowskie pukały w drzwiczki chlewu i pytały: "Puk, puk, swynia, budu ja toho roku gazdynia?" (Puk, puk, świnio, czy będę w tym roku gospodynią?). Gdy świnia odchrząknęła, znaczyło, że tak.
Wróżby z wykorzystaniem różnych przedmiotów
Znane były także wróżby, w których wykorzystywano różne przedmioty, np. buty z lewej nogi („od serca”). Ta przetrwała zresztą do dzisiaj. Dziewczęta ustawiały po kolei w stronę drzwi buty. Czyj pierwszy wyszedł za drzwi, ta pierwsza miała wyjść za mąż. Można też było rzucać but za siebie przez głowę, w stronę drzwi - czubek buta skierowany do drzwi oznaczał rychłe zamążpójście. Rzucano także za siebie obierki z jabłka. Patrzono, jaką literę przypominał ich kształt. Miała to być pierwsza litera imienia przyszłego męża (wróżba z Polski zachodniej i środkowej).
Pod miski (lub męskie czapki) kładziono w ten wieczór różne przedmioty symbolizujące przyszły los, a potem wybierano je "na oślep". Obrączka lub czepiec znaczyła wesele, pierścionek – zaręczyny, różaniec – pójście do zakonu, mirt – staropanieństwo, chleb lub klucze – dobrobyt, cukier - słodkie życie, ziemia – pogrzeb, lalka - nieślubne dziecko, chusteczka - ciężkie ("opłakane") życie, sól – zmartwienie.
W miastach dziewczyny wróżyły przy pomocy butelki. Układały różne przedmioty oznaczające zawód przyszłego męża a pośrodku butelkę, którą puszczały w ruch obrotowy. Butelka wróżyła, zatrzymując się skierowana szyjką w określony przedmiot.
Wróżby związane z łączeniem par
Podpalanie dwóch kuleczek z pakuł lnianych - Jeśli uniosły się w górę i złączyły, oznaczało to, że dziewczyna wyjdzie za mąż za chłopaka, o którym pomyślała.
Puszczanie na wodę w misce skorupek jaj lub łupinek z orzecha z zapaloną świeczką i patrzenie czy się zetkną. Jeśli tak się stało, oznaczało to, że dziewczyna znajdzie kawalera. Czasami zamiast dwóch łódeczek dziewczyna puszczała trzecią, która oznaczała księdza, który miał pobłogosławić związek.
Inną wróżbą było liczenie "do pary" - kołków w płocie lub wiórów przyniesionych do izby w fartuchu. Czasem liczyło się dziewięć kołków i z wyglądu ostatniego wróżyło cechy przyszłego męża.
Wróżebne sny
Dziewczęta piekły i zjadały mały placek składający się z łyżki mąki, łyżki wody i łyżki soli przed snem (czasem też jadły słonego śledzia). Jeśli którejś przyśnił się chłopak, który przyszedł i przyniósł jej wodę do picia, ten miał być jej mężem. Inną wróżbą było wkładanie pod poduszkę kartek z imionami chłopców. Wyciągało się je rano. Pusta kartka oznaczała dla dziewczyny staropanieństwo. Można było też próbować zobaczyć zjawę przyszłego męża - o północy w zwierciadle studni albo w lustrze - (na Mazowszu).
Na Mazowszu i w Krakowskim dziewczyna gotowała trzy jarzyny, nakrywała stół i kładła dwa nakrycia. Głośno zapraszała: "W imię Ojca, Syna, Ducha proszę ciebie na wieczerzę". Trzymała przy sobie lustro tak skierowane, by widzieć oba nakrycia. W lustrze miała dostrzec przyszłego męża, który zjawiał się, trzykrotnie obchodził stół i znikał. Pilnowano przy tym, aby nie kłaść noży i widelców, by podstępnie sprowadzona zjawa jej nie zabiła.

(MIGA)
Źródło: własne, wikipedia.
Fot. JEC – grupa sądeckich gimnazjalistów na warsztatach andrzejkowych w Sądeckim Parku Etnograficznym w Nowym Sączu.







Dziękujemy za przesłanie błędu